Ananiasz wziął dużą butelkę atramentu i zaczął go właśnie rozlewać do kałamarzy na pierwszej ławce, w której siedzą Cyryl i Joachim, gdy któryś krzyknął: „Pan inspektor!” Ananiasz tak się przestraszył, że całą ławkę oblał atramentem. To był tylko kawał, wcale inspektor nie przyszedł i pani bardzo się rozgniewała.
- Widziałam, Kleofasie - powiedziała. - To ty wymyśliłeś ten głupi żart. Idź do kąta!
Kleofas się rozbeczał, powiedział, że jak pójdzie do kąta, to się będzie rzucał w oczy, inspektor zada mu masę pytań, a on nic nie umie i zacznie płakać, i że wcale nie zmyślał, bo widział, jak inspektor idzie przez podwórze z dyrektorem. A ponieważ tak było naprawdę, pani powiedziała, że już dobrze, że tym razem mu daruje. Ale pierwsza ławka była cała powalana, więc pani powiedziała, że trzeba tę ławkę przenieść do ostatniego rzędu, żeby jej nikt nie zobaczył. Wzięliśmy się do roboty i było z tym dużo śmiechu, bo musieliśmy przesunąć wszystkie ławki. Świetnieśmy się bawili i na to wszedł inspektor z dyrektorem.
Nie mogliśmy wstać, bo i tak wszyscyśmy stali, i ci, co weszli, mieli bardzo zdziwione miny.
- To nasi najmłodsi, oni... oni są trochę niezorganizowani - powiedział dyrektor.
- Widzę - powiedział inspektor. - Usiądźcie, dzieci.
Usiedliśmy, tylko że ławka Cyryla i Joachima, co ją mieliśmy przenieść, była odwrócona, a Cyryl i Joachim siedzieli plecami do tablicy. Inspektor spojrzał na panią i zapytał, czy ci dwaj zawsze tak siedzą. Pani miała taką minę, jak Kleofas, kiedy jest pytany, tyle że nie płakała.
- Mały wypadek - powiedziała.
Inspektor nie był zadowolony, miał nastroszone brwi tuż nad oczami.
- Trzeba mieć autorytet - powiedział. - No, dzieci, postawcie ławkę jak należy. -
Wszyscyśmy wstali, więc inspektor zaczął krzyczeć: - Nie wszyscy: tylko wy dwaj!
Cyryl i Joachim odwrócili ławkę i usiedli. Inspektor uśmiechnął się i oparł się rękami o ławkę.
- W porządku - powiedział - a teraz powiedzcie mi, coście robili przed moim przyjściem?
- Przestawialiśmy ławki - odpowiedział Cyryl.
- Dosyć już o ławkach - krzyknął inspektor, który wyglądał na nerwowego. - Przede wszystkim, dlaczegoście chcieli przestawić ławkę?
- Przez atrament - powiedział Joachim.
- Atrament? - zapytał inspektor i spojrzał na swoje ręce: całe były niebieskie.
Inspektor westchnął głęboko i wytarł ręce chusteczką.
Widzieliśmy, że inspektorowi, pani i dyrektorowi wcale nie było do śmiechu.
Postanowiliśmy więc być szalenie grzeczni.
- Widzę, że ma pani niejakie trudności z dyscypliną - powiedział inspektor. - Należy posługiwać się elementarną psychologią. - Potem odwrócił się do nas, uśmiechnął się od ucha do ucha i odsunął brwi od oczu. - Moje dzieci, chciałbym zaprzyjaźnić się z wami. Nie trzeba się mnie bać; wiem, że lubicie żartować, a ja także lubię się pośmiać. Chwileczkę... Czy znacie historyjkę o dwóch głuchych? Otóż jeden głuchy pyta drugiego głuchego: „Idziesz na ryby?” Na to ten drugi: „Nie, ja idę na ryby”. Wtedy pierwszy mówi: „Ach, tak, a ja myślałem, że ty idziesz na ryby”.
Szkoda, że pani zabroniła nam się śmiać bez pozwolenia, bo okropnie było nam trudno powstrzymać się od śmiechu. Opowiem dziś wieczorem tę historyjkę tacie. Ale tata się uśmieje! Jestem pewien, że jej nie zna. Inspektor, który nie musiał pytać się nikogo o pozwolenie, śmiał się okropnie, ale jak zobaczył, że cała klasa milczy, zsunął brwi na dawne miejsce, chrząknął i powiedział:
- No, dosyć już tych żartów, do roboty.
- Właśnie przerabialiśmy bajkę
- Doskonale, doskonale - powiedział inspektor - proszę dalej prowadzić lekcję.
Pani udała, że rozgląda się po klasie, a potem wskazała palcem na Ananiasza.
- Ananiaszu, zadeklamuj nam bajkę
Ale inspektor podniósł się.
- Pozwoli pani? - zapytał i wskazał na Kleofasa. - Ty, chłopcze, ty tam z tyłu, ty zadeklamuj.
Kleofas otworzył usta i zaczął płakać.
- Co mu się stało? - zapytał inspektor.
Pani powiedziała, żeby wybaczyć Kleofasowi, że on jest bardzo nieśmiały, więc inspektor wyrwał Rufusa. Rufus to ten nasz kolega, którego tata jest policjantem. Rufus powiedział, że nie umie bajki na pamięć, ale wie mniej więcej, o co tam chodzi, i zaczął
tłumaczyć, że to historia o kruku, który trzymał w dziobie kawałek sera
- Co takiego? - zapytał inspektor i miał coraz bardziej zdziwioną minę.
- Ależ nie - powiedział Alcest - to był
- Wcale nie! - zaperzył się Rufus. - To nie mógł być
- Pachnie brzydko, ale jest pyszny - odpowiedział Alcest. - A zresztą, co to ma do rzeczy? Mydło pachnie ładnie, a jest okropne w smaku; raz spróbowałem.