Читаем Trylogia o Reynevanie – II Bo?y Bojownicy полностью

Naturalnie nic się nie stało, nikt nie przybył i nikt się nie stawił. Ale na tym etapie konjuracji było to raczej normalne. – Ego uos invoco – podjął Bezdiechovsky, wznosząc arctrave – et invocando vos conjure, per eum cui obediunt omnes creaturae, et per hoc nomen ineffabile, Tetragrammaton Jehovah, in quo est plasmatum omne saeculum, quo audito elementu corruunt, ar concutitur, marę retrograditur, ignis extinguitur, terra trem.it, omnesque exercitus Coelestium, Terrestrium et Infernorum tremunt et turbantur! – Yenite, venite, quid tardatis? Imperat vobis Rex regum! Titeip, Azia, Hyn, Jen, Minosel, Achadan, Vay, Ey, Haa, Eye, Exe, El, El, Va, Vaa, Yaaaaa! W miarę wypowiadanych zaklęć głos maga rósł, sięgał coraz wyższych rejestrów, pod koniec było to już niemal wycie, nieludzki, nienaturalny wizg. Powietrze wibrowało wyczuwalnie, świece zaiskrzyły i przygasły. Nagle zaśmierdziało zwierzyńcem, powiało smrodem zgnilizny i lwiego moczu. Mrok, który wypełnił izbę, zgęstniał, nabrał kształtów, wzdął się niczym kumulus. Wewnątrz kumulusa coś się poruszało, przelewało, wiło niczym węgorze w worku, niczym kłębowisko żmij. Reynevan widział, jak w kłębowisku zapłonęły nagle przekrwione ślepia, jak zakłapały straszne zębate szczęki, jak zamajaczyły monstrualne fizjonomie. Jego podziw jął szybko zmieniać się w popłoch. Nie tylko ze strachu przed tą koszmarną potwornością. Również na myśl, że Samsona może rzeczywiście coś z nią łączyć. Ale Jan Bezdiechovsky z Bezdiechova – kwestii to nie ulegało – był potężnym magiem, miał sprawy pod kontrolą. Pod siłą jego zaklęcia posypał się tynk z powały, płomienie świec zmieniły barwę na czerwoną, a potem na niebieską. Rozległ się ryk i huk, makabryczne żmijowisko zastygło zaś w antracytowo czarną kulę, której powierzchnia, zdawało się, pochłania światło. Po następnym zaklęciu kula znikła ze świstem. Leżący na stole Samson Miodek wyprężył się, zadygotał. A potem osłabł i leżał nieruchomo. – Przez Crataresa – przemówił Bezdiechovsky. – Przez Capitela! Wzywam cię, istoto! Mów, kim jesteś. Prawdziwie i bez kłamstwa mów, kim i czym jesteś! Ciało Samsona znowu zadrżało silnie.

– Verum, sine mendacio, certum et verissimum – przemówił jego zmieniony nieco głos. – Quod est inferius est sicut guod est superius, et guod est superius est sicut guod est inferius, ad perpetranda Miracula Rei Unius. Siedzący obok Reynevana Radim Tvrdik westchnął głośno, Szczepan z Drahotusz zaklął pod nosem. – To jest – wyjaśnił szeptem, widząc jego pytający wzrok – to jest Tabula Smaragdina. On mówi słowami Hermesa Trismegistosa. Jakby… Jakby… – Jakby drwił sobie z nas – dokończył szeptem Joszt Dun.

– Na Alpharoza! – wzniósł ręce Jan Bezdiechovsky. Na Bedrimubala! Per signum Domini Tau! Kim jesteś? Mów! Gdzie prawda? – Oddzielaj ziemię od ognia – odpowiedział prawie natychmiast głos Samsona. – Z wielką dbałością oddzielaj to, co subtelne, od tego, co gęste. A Potencja wzniesie się z ziemi w niebo, po czym znów się na ziemię opuści i weźmie w siebie moce wszelkich istot wyższych i niższych. Wtenczas posiędziesz chwałę tego świata. A wszelka ciemność cię odbieży. – Yazotas, Zamarath, Katipa! – zakrzyczał Bezdiechovsky. – Astroschio, Abedumabal, Asath! Mów! Wzywam cię do mówienia! Długą chwilę panowała cisza, przerywana wyłącznie skwierczeniem świec. – Completum est… – rozległ się wreszcie spokojny głos Samsona. – Completum est guod dioci de Operatione Solis.

Перейти на страницу:
Нет соединения с сервером, попробуйте зайти чуть позже