Tak leżąc na workach i pakach, na skrzypiącym wozie, twarzą zwrócony do ziemi, biedny Eunana jękliwym głosem zaczął opiewać ciężką dolę niższego oficera:
— „Z jakiejże to racji mówisz, że lepiej być oficerem aniżeli pisarzem? Przyjdź i patrz na moje sine pręgi i popękane ciało, a ja ci przez ten czas opowiem dzieje udręczonego oficera.
Jeszcze byłem chłopcem, kiedy przyniesiono mnie do koszar. Na śniadanie dostawałem pięścią w brzuch, aż mnie mdliło, na obiad kułak w oczy, aż mi się gęba rozdziawiała, a ku wieczorowi miałem już głowę okrytą ranami i prawie rozszczepioną.
Chodź, niech ci opowiem, jak odbyłem podróż do Syrii. Jedzenie i picie musiałem dźwigać w rękach, objuczony jak osioł. Szyję miałem zesztywniałą jak szyja osła, a kręgi pacierzowe spękane. Piłem zgniłą wodę, a wobec wroga byłem jako złapany ptak.
Wróciłem do Egiptu, ale tu jestem jak drzewo, które robak toczy. Za byle co kładą mnie na ziemię i biją jak w książkę, tak że od kijów jestem prawie połamany. Jestem chory i muszę się kłaść, muszą mnie wozić na wozie, a tymczasem służący kradnie mi płaszcz i ucieka… Dlatego, o pisarzu! zmień swoje zdanie o szczęściu oficera.”[2]
Tak śpiewał mężny Eunana, a jego pieśń, pełna łez, przetrwała państwo egipskie.
ROZDZIAŁ PIĄTY
W miarę jak świta następcy tronu zbliżała się do Memfis, słońce pochylało się ku zachodowi, a od niezliczonych kanałów i dalekiego morza zrywał się wiatr nasycony chłodną wilgocią. Szosa znowu zbliżyła się do żyznych okolic, a na polach i w zaroślach było widać nieprzerwane szeregi ludzi pracujących, choć na pustynię już padał różowy blask, a szczyty gór paliły się płomieniem.
Wtem Ramzes zatrzymał się i zawrócił konia. Natychmiast otoczyła go świta, podjechali wyżsi dowódcy i z wolna, równym krokiem zbliżyły się szeregi maszerujących pułków.
W purpurowych promieniach zachodzącego słońca książę wyglądał jak bożek; żołnierze patrzyli na niego z dumą i miłością, dowódcy z podziwem.
Podniósł rękę, wszystko umilkło, a on zaczął mówić:
— Dostojni wodzowie, mężni oficerowie, posłuszni żołnierze! Dziś bogowie dali mi poznać słodycz rozkazywania takim jak wy. Radość przepełnia moje książęce serce. A ponieważ wolą moją jest, ażebyście wy, wodzowie, oficerowie i żołnierze, zawsze dzielili moje szczęście, więc przeznaczam: po jednej drachmie dla każdego żołnierza z tych, którzy poszli na wschód, i tych, którzy wracają z nami od wschodniej granicy. Oprócz tego po jednej drachmie żołnierzom greckim, którzy dziś, pod moją komendą, otworzyli nam wyjście z wąwozu, i — po jednej drachmie żołnierzom tych pułków dostojnego Nitagera, którzy chcieli nam odciąć drogę do gościńca…
W wojsku zawrzało.
— Bądź pozdrowiony, wodzu nasz!.. bądź pozdrowiony, następco faraona, który oby żył wiecznie!.. — wołali żołnierze, a Grecy najgłośniej.
Książę mówił dalej:
— Do podziału między niższych oficerów armii mojej i dostojnego Nitagera przeznaczam pięć talentów. Nareszcie do podziału między jego dostojność ministra i naczelnych wodzów przeznaczam dziesięć talentów…
— Ja zrzekam się mojej części na rzecz wojska — odpowiedział Herhor.
— Bądź pozdrowiony, następco!.. bądź pozdrowiony, ministrze!.. — wołali oficerowie i żołnierze.
Czerwony krąg słońca już dotknął piasków zachodniej pustyni. Ramzes pożegnał wojsko i galopem pocwałował do Memfis, a jego dostojność Herhor, wśród radosnych okrzyków, wsiadł do lektyki i również kazał wyprzedzić maszerujące oddziały.
Kiedy odsunęli się tak, że pojedyncze głosy zlały się w jeden wielki szmer, niby szum wodospadu, minister wychyliwszy się do pisarza Pentuera rzekł:
— Pamiętasz ty wszystko?
— Tak, dostojny panie.
— Twoja pamięć jest jak granit, na którym piszemy historią, a twoja mądrość jak Nil, który wszystko zalewa i użyźnia — mówił minister. — Przy tym bogowie obdarzyli cię największą ze wszystkich cnót — roztropną pokorą…
Pisarz milczał.
— Ty więc dokładniej niż inni możesz ocenić postępki i rozum następcy tronu, który oby żył wiecznie.
Minister chwilę spoczął. Tak dużo mówić nie było w jego zwyczaju.
— Powiedz mi zatem, Pentuerze, i zapisz to: czy godzi się, ażeby następca tronu wobec wojska wypowiadał swoją wolę?… Tak czynić może tylko faraon albo zdrajca, albo… lekkomyślny młodzieniec, który z równą łatwością popełnia gwałtowne czyny, jak wyrzuca bezbożne słowa.
Słońce zaszło i w chwilę później zapadła noc gwiaździsta. Nad nieprzeliczonymi kanałami Dolnego Egiptu zaczęła zgęszczać się srebrna mgła, którą łagodny wiatr zanosił aż na pustynię, chłodził strudzonych żołnierzy i nasycał rośliny, już konające z pragnienia.