Któż więc nas zapewni, że kapłani, zrobiwszy jego mumię, nie w tym celu zatrzymują duszę na ziemi, aby ją poddać udręczeniom?… I co my bylibyśmy warci, gdybyśmy podejrzewając zemstę nie uchronili od niej duszy naszego ziomka i dowódcy?…
Zdziwienie Ramzesa jeszcze bardziej wzrosło.
— Czyńcie — rzekł — jak uważacie za potrzebne.
— A jeżeli nie wydadzą nam ciała?…
— Tylko przygotujcie stos, a resztą sam się zajmę.
Grecy wyszli, książę posłał po Mentezufisa.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI
Kapłan spod oka przypatrzył się następcy i znalazł go bardzo zmienionym. Ramzes był blady, prawie schudł w kilka godzin, a jego oczy straciły blask i zapadły się pod czoło.
Usłyszawszy, o co chodzi Grekom, Mentezufis ani chwili nie wahał się z wydaniem zwłok Patroklesa.
— Grecy mają słuszność — rzekł święty mąż — że moglibyśmy udręczać po śmierci cień Patroklesa. Ale są głupcami przypuszczając, że którykolwiek kapłan egipski czy chaldejski dopuściłby się podobnej zbrodni.
Niech zabiorą ciało swego ziomka, jeżeli sądzą, że pod opieką ich obyczajów będzie szczęśliwy po śmierci!..
Książę natychmiast wysłał oficera ze stosownym rozkazem, ale Mentezufisa zatrzymał.
Widocznie chciał mu coś powiedzieć, choć wahał się.
Po dłuższym milczeniu Ramzes nagle zapytał:
— Zapewne wiesz, święty proroku, że jedna z moich kobiet, Sara, umarła, a jej syn został zamordowany?…
— Stało się to — odparł Mentezufis — tej samej nocy, kiedy opuściliśmy Pi-Bast…
Książę zerwał się.
— Przez wiekuistego Amona!.. — krzyknął. — Stało się tak dawno, a wy nic nie wspomnieliście mi?… Nawet o tym, że ja byłem posądzony o zabicie mego dziecka?…
— Panie — rzekł kapłan — naczelny wódz w przededniu bitwy nie ma ani ojca, ani dziecka, ani nikogo zgoła, tylko — swoją armię i nieprzyjaciół. Mogliżeśmy cię w tych ważnych czasach niepokoić podobnymi wiadomościami?
— To prawda — odparł książę po namyśle. — Gdyby nas dzisiaj zaskoczono, nie wiem, czy potrafiłbym dobrze pokierować wojskiem… I w ogóle nie wiem, czy już kiedykolwiek zdołam odzyskać spokój…
Takie małe… takie piękne dziecko!.. Albo i ta kobieta, która poświęciła się za mnie, gdy ja ciężko ją skrzywdziłem. Nigdy nie myślałem, że mogą zdarzać się podobne nieszczęścia i że przenosi je ludzkie serce.
— Czas wszystko leczy… Czas i modlitwa — szepnął kapłan.
Książę pokiwał głową i znowu w namiocie zaległa taka cisza, że słychać było piasek wysypujący się z klepsydry.
Następca znowu ocknął się.
— Powiedz mi — rzekł — ojcze święty, jeżeli nie należy to do wielkich tajemnic, jaka jest naprawdę różnica między spaleniem zmarłego i zrobieniem z niego mumii? Bo chociaż słyszałem coś w szkole, nie rozumiem jednak tej kwestii, do której Grecy tak wielką przywiązują wagę.
— My przywiązujemy daleko większą, największą…— odparł kapłan. — Świadczą o tym nasze miasta zmarłych, które zajęły cały skraj pustyni zachodniej. Świadczą piramidy, które są grobami faraonów starego państwa, i mnemonie, olbrzymie groby, kute w skałach, dla królów naszej epoki.
Pogrzeb i grób to wielka sprawa, to największa sprawa ludzka. Bo gdy w formie cielesnej żyjemy pięćdziesiąt albo sto lat, nasze cienie trwają dziesiątki tysięcy lat, aż do zupełnego oczyszczenia.
Asyryjscy barbarzyńcy śmieją się z nas, że więcej poświęcamy zmarłym niż żyjącym; ale zapłakaliby nad swoim niedbalstwem o zmarłych, gdyby znana im była, jak nam, tajemnica śmierci i grobu…
Książę otrząsnął się.
— Przestraszasz mnie — rzekł. — Czyliż zapomniałeś, że między zmarłymi ja mam dwie miłe istoty, które nie są pochowane według egipskiego rytuału?
— Owszem. Teraz właśnie robią ich mumie. A zarówno Sara, jak i twój syn będą mieli wszystko, cokolwiek przydać im się może w długiej wędrówce.
— Doprawdy?… — spytał jakby ucieszony Ramzes.
— Zaręczam, że tak jest — odparł kapłan — i że zrobione będzie wszystko, co potrzeba, abyś znalazł ich, panie, szczęśliwymi, gdy i tobie kiedyś uprzykrzy się ziemski żywot.
Następca słuchając tego był bardzo wzruszony.
— Więc myślisz, święty mężu — spytał — że odnajdę kiedyś mego syna i będę mógł powiedzieć tej kobiecie: Saro, ja wiem, że byłem dla ciebie zbyt surowy?…
— Jestem tak pewny jak tego, że widzę cię, dostojny panie.
— Mów… mów o tym!.. — zawołał książę. — Człowiek dopóty nie dba o groby, dopóki nie złoży w nich cząstki samego siebie… A mnie spotkała ta niedola, i właśnie wówczas, gdym myślał, że z wyjątkiem faraona nie ma potężniejszego nade mnie!
— Zapytywałeś, panie — zaczął Mentezufis — jaka jest różnica między spaleniem zmarłego i zrobieniem z niego mumii? Taka sama, jak między zniszczeniem szaty a schowaniem jej do komory. Gdy szata jest przechowana, może się niejednokrotnie przydać, a gdy masz tylko jedną, byłoby szaleństwem palić ją…
— Tego nie rozumiem — wtrącił książę. — Tego nie wykładacie nawet w wyższej szkole…
— Ale możemy powiedzieć następcy faraona.
Wasza dostojność wiesz — ciągnął kapłan — że ludzka istota składa się z trzech części: ciała, iskry bożej i cienia, czyli Ka, który łączy ciało z iskrą bożą.