Wyszedłszy z kąpieli jego świątobliwość przywdział krótką koszulę żołnierską w czarne i żółte pasy, na nią złoty napierśnik, na nogi sandały przywiązane rzemieniami, a na głowę płytki hełm z kolcem. Potem przypasał stalowy miecz asyryjski, który mu towarzyszył w bitwie przy Sodowych Jeziorach, i — otoczony wielką świtą jenerałów, z chrzęstem i brzękiem wszedł na salę audiencjonalną.
Tam zastąpił mu drogę arcykapłan Herhor mając przy sobie świętych arcykapłanów: Sema, Mefresa i innych, a za sobą: wielkich sędziów z Memfisu i Teb, kilkunastu najbliższych nomarchów, wielkiego podskarbiego tudzież naczelników: domu zbóż, domu bydła, domu szat, domu niewolników, domu srebra i złota, i mnóstwo innych dygnitarzy.
Herhor skłonił się przed Ramzesem i rzekł wzruszony:
— Panie! Wiecznie żyjącemu ojcu waszemu podobało się odejść do bogów, gdzie kosztuje wiekuistego szczęścia. Na ciebie zaś spada obowiązek troszczyć się losem osieroconego państwa.
Bądź więc pozdrowiony, panie i władco świata, i — niech żyje wiecznie jego świątobliwość faraon Cham-sam-merer-amen-Ramesses-neter-hog-an!..
Obecni z zapałem powtórzyli ten okrzyk. Spodziewano się, że nowy władca okaże jakieś wzruszenie lub zakłopotanie. Na podziw jednak wszystkich pan tylko zmarszczył brwi i odparł:
— Zgodnie z wolą świątobliwego ojca i prawami Egiptu obejmuję rządy i spełniać je będę na chwałę państwa i szczęście ludu…
Nagle pan zwrócił się do Herhora i bystro patrząc mu w oczy zapytał:
— Na infule waszej dostojności widzę złotego węża. Dlaczego przywdziałeś symbol władzy królewskiej?
Śmiertelna cisza zaległa zgromadzenie. Najzuchwalszy człowiek w Egipcie nigdy by nie przypuścił, że młody pan rozpocznie rządy swoje od podobnego pytania do osoby najpotężniejszej w państwie. Bodaj że potężniejszej aniżeli zmarły faraon.
Ale za młodym panem stało kilkunastu jenerałów, w dziedzińcu błyszczały śpiżowe pułki gwardii, a przez Nil już przeprawiała się armia znad Sodowych Jezior, upojona triumfem, zakochana w swym wodzu.
Potężny Herhor zbladł jak wosk i z zaciśniętej krtani nie mógł wydobyć głosu.
— Pytam się waszej dostojności — spokojnie powtórzył faraon, — jakim prawem na twojej infule znajduje się wąż królewski?
— To jest infuła dziada waszego świętego Amenhotepa — cicho odparł Herhor. — Najwyższa rada nakazała mi przywdziewać ją w ważnych okolicznościach.
— Święty dziad mój — mówił faraon — był ojcem królowej i w drodze łaski otrzymał prawo ozdabiania swej infuły ureuszem. Lecz o ile mi wiadomo, jego uroczysty strój znajduje się między relikwiami świątyni Amona.
Herhor już ochłonął.
— Racz pamiętać, wasza świątobliwość — objaśnił — że przez całą dobę Egipt był pozbawiony prawego władcy. Tymczasem musiał ktoś budzić i układać do snu boga Ozirisa, udzielać błogosławieństwa ludowi i składać hołdy przodkom królewskim.
Na tak ciężki czas najwyższa rada kazała mi odziać się w świętą relikwię, aby rząd państwa i służba bogom nie ulegały opóźnieniu. Z chwilą jednak gdy mamy prawego i potężnego władcę, składam cudowną relikwię…
To powiedziawszy Herhor zdjął z głowy infułę ozdobioną ureuszem i podał ją arcykapłanowi Mefresowi.
Groźna twarz faraona wypogodziła się i pan — skierował kroki swoje do tronu.
Nagle zastąpił mu drogę święty Mefres i schyliwszy się do ziemi rzekł:
— Racz, świątobliwy panie, wysłuchać najpokorniejszej prośby…
Ale ani w głosie, ani w oczach jego nie było pokory, kiedy wyprostowawszy się mówił dalej:
— Te są słowa najwyższej rady wszystkich arcykapłanów…
— Powiedz — odparł faraon.
— Wiadomo waszej świątobliwości — ciągnął Mefres — że faraon, który nie otrzyma arcykapłańskich święceń, nie może spełniać najwyższych ofiar tudzież ubierać ani rozbierać cudownego Ozirisa.
— Rozumiem — przerwał pan. — Ja jestem faraonem, który nie posiada arcykapłańskiego dostojeństwa.
— Z tej przyczyny — mówił dalej Mefres — najwyższa rada pokornie błaga waszą świątobliwość o wyznaczenie arcykapłana, który mógłby was zastępować w pełnieniu religijnych obrządków.
Słuchając tej mowy stanowczej, arcykapłani i dostojnicy drżeli i kręcili się jak na rozpalonych kamieniach, a jenerałowie niby niechcący poprawiali miecze. Ale święty Mefres z nie ukrywaną pogardą spojrzał na nich i — znowu utopił zimny wzrok w obliczu faraona.
Lecz pan świata i tym razem nie okazał zakłopotania.
— Dobrze — odparł — żeś mi, wasza dostojność, przypomniał o tym ważnym obowiązku.
Wojenne rzemiosło i sprawy państwa nie pozwolą mi zajmować się obrzędami naszej świętej religii, więc muszę wyznaczyć do nich zastępcę…
To mówiąc pan począł rozglądać się między zebranymi.
Z lewej strony Herhora stał święty Sem. Faraon wpatrzył się w jego twarz łagodną i uczciwą i nagle spytał:
— Kto i czym jesteś, wasza dostojność?
— Nazywam się Sem, a jestem arcykapłanem świątyni Ptah w Pi-Bastis.
— Ty będziesz moim zastępcą w religijnych obrządkach — rzekł pan wskazując na niego palcem.
Między zebranymi przeleciał szmer podziwu. Trudno było po najdłuższych rozmyślaniach i naradach wybrać na tak wysoki urząd godniejszego kapłana.