— Co tam armia!.. — mruknął arcykapłan, pogardliwie wstrząsając ręką.
— A teraz, za łaską bogów i waszym zezwoleniem, okażę wam: dlaczego tak się stało i z jakich powodów skarb i wojska będą zmniejszały się w przyszłości: Książę podniósł głowę i patrzył na mówiącego. Już nie myślał o człowieku mordowanym w podziemiach.
Pentuer przeszedł kilkanaście kroków wzdłuż amfiteatru, za nim dostojnicy.
— Czy widzicie u stóp waszych ten długi a wąski pas zieloności, zakończony szerokim trójkątem? Po obu stronach pasa leżą wapienie, piaskowce i granity, a za nimi obszary piasku.
Środkiem płynie struga, która w trójkącie rozdziela się na kilka odnóg…
— To Nil!.. To Egipt!.. — wołali kapłani.
— Uważajcie no — przerwał wzruszony Mefres. — Obnażam rękę… Czy widzicie te dwie niebieskie żyły, biegnące od łokcia do pięści?… Nie jestże to Nil i jego kanał, który poczyna się naprzeciw Gór Alabastrowych i płynie aż do Fayum?… A spojrzyjcie na wierzch mojej pięści: jest tu tyle żył, na ile odnóg dzieli się święta rzeka za Memfisem. A moje palce czyliż nie przypominają liczby odnóg, którymi Nil wlewa się do morza?…
— Wielka prawda!.. — wołali kapłani oglądając swoje ręce.
— Otóż mówię wam — ciągnął rozgorączkowany arcykapłan — że Egipt jest… śladem ręki Ozirisa… Tu na tej ziemi wielki bóg oparł rękę: w Tebach leżał jego boski łokieć, morza dosięgnęły palce, a Nil jest jego żyłami… I dziwić się, że ten kraj nazywamy błogosławionym!
— Oczywiście — mówili kapłani — Egipt jest wyraźnym odciskiem ręki Ozirisa…
— Czyliż — wtrącił książę — Oziris ma siedm palców u ręki? Bo przecie Nil siedmiu odnogami wpada do morza.
Nastało głuche milczenie.
— Młodzieńcze — odparł Mefres z dobrotliwą ironią — czy sądzisz, że Oziris nie mógłby mieć siedmiu palców, gdyby mu się tak podobało?…
— Naturalnie!.. — potakiwali kapłani.
— Mów dalej, znakomity Pentuerze — wtrącił Mentezufis.
— Macie słuszność, dostojnicy — zaczął znowu Pentuer. — Ta struga, ze swymi rozgałęzieniami, jest obrazem Nilu; wąski pasek murawy, obsaczony kamieniami i piaskiem, to Egipt Górny, a ten trójkąt, poprzecinany żyłkami wody, to wizerunek Egiptu Dolnego, najobszerniejszej i najbogatszej części państwa.
Otóż w początkach dziewiętnastej dynastii cały Egipt, od katarakt Nilowych do morza, obejmował pięćset tysięcy miar ziemi. Zaś na każdej miarze ziemi żyło szesnastu ludzi: mężczyzn, kobiet i dzieci. Lecz przez czterysta lat następnych prawie z każdym pokoleniem ubywało Egiptowi po kawałku ziemi żyznej…
Mówca dał znak. Kilkunastu młodych kapłanów wybiegło z budynku i poczęli sypać piasek na rozmaite punkta murawy.
— Za każdym pokoleniem — ciągnął kapłan — ubywało ziemi żyznej, a wąski jej pasek zwężał się coraz bardziej.
— Dziś — tu podniósł głos — ojczyzna nasza zamiast pięciuset tysięcy miar, posiada tylko czterysta tysięcy miar… Czyli że przez ciąg panowania dwu dynastii Egipt stracił ziemię, która wykarmiała blisko dwa miliony ludzi!..
W zgromadzeniu znowu podniósł się szmer zgrozy.
— A wiesz, sługo boży, Ramzesie, gdzie podziały się te pola, na których niegdyś rosła pszenica i jęczmień albo pasły się stada bydła?… O tym wiesz, że — zasypał je piasek pustyni. Ale czy mówiono ci: dlaczego tak się stało?… Bo — zabrakło chłopów, którzy za pomocą wiadra i pługa od świtu do nocy walczyli z pustynią. Nareszcie, czy wiesz, dlaczego zabrakło tych robotników bożych?… Gdzie oni się podzieli? Co ich wymiotło z kraju?… Oto — wojny zagraniczne. Nasi rycerze zwyciężali nieprzyjaciół, nasi faraonowie uwieczniali swoje czcigodne nazwiska aż nad brzegami Eufratu, a nasi chłopi, jak pociągowe bydło, nosili za nimi żywność, wodę i inne ciężary i po drodze marli tysiącami.
Toteż za te kości, rozrzucone po pustyniach wschodnich, piaski zachodnie pożarły nasze grunta, i dziś trzeba niezmiernej pracy i wielu pokoleń, ażeby powtórnie wydobyć czarną ziemię egipską spod mogiły piasków…
— Słuchajcie!.. słuchajcie!.. — wołał Mefres, — jakiś bóg mówi przez usta tego człowieka.
Tak, nasze triumfalne wojny były grobem Egiptu…
Ramzes nie mógł zebrać myśli. Zdawało mu się, że te góry piasku sypią się dziś na jego głowę.
— Powiedziałem — mówił Pentuer — że potrzeba wielkiej pracy, ażeby odkopać Egipt i wrócić mu dawne bogactwa, które pożarła wojna. Ale czy my posiadamy siły do wykonania tego zamiaru?…
Znowu posunął się kilkanaście kroków wzdłuż amfiteatru, a za nim wzruszeni słuchacze.
Jak Egipt Egiptem, jeszcze nikt tak dosadnie nie odmalował klęsk kraju, choć wszyscy wiedzieli o nich.
— Za czasów dziewiętnastej dynastii Egipt posiadał ośm milionów ludności. Gdyby każdy ówczesny człowiek, kobieta, starzec i dziecko rzucili na ten oto plac po ziarnie fasoli, ziarna utworzyłyby taką figurę…
Wskazał ręką na dziedziniec, gdzie w dwu rzędach, jeden przy drugim, leżało ośm wielkich kwadratów ułożonych z czerwonej fasoli.
— Figura ta ma sześćdziesiąt kroków długości, trzydzieści szerokości i jak widzicie, pobożni ojcowie, składa się z jednakowych ziarn; niby ówczesna ludność, kiedy wszyscy byli z dziadapradziada Egipcjanami.
A dziś spojrzyjcie!..