Читаем Trawnik полностью

Wracając do „Fort Williom's Hotel", myślałem o Marjorie – co mnie nawet zdziwiło – bez jakiegokolwiek smutku. Ponure zajęcie, któremu przed chwilą się poświęciłem, jakby wyleczyło mnie z uczucia do niej. Już w Juan-les-Pins, tuż po jej wyjeździe, moja fascynacja nią wygasła oby nagle, po otrzymaniu jej listu, powrócić ze zdwojoną siłą. Wyglądało na to, że byłem zauroczony, bo z dola od niej przytomniałem.

Hotel tym się różnił od sąsiednich domów tej spokojnej ulicy, że nad jego drzwiami wisiał szyld o złotych literach. To skromność uspokajała. Wchodząc, poczułem się zmęczony i zastanawiałem się, czy przed wyruszeniem w drogę nie należałoby się kilka godzin przespać. Zmęczenie sprawiało, że stawałem się nieostrożny. Nie wolno było poddać się temu. Gdybym teraz zaczął się łamać, gotów byłbym czekać na koniec strajku, aby wyjechać.

Służąco myła posadzkę holu. Spojrzała na mnie wzrokiem bez wyrazu.

– Oto pani parosol. Dziękuję za przysługę, przydał mi się bardzo.

Ponieważ dalej się nie odrywała, trzymając oburącz brudną ścierkę, zapytałem jeszcze:

– Gdzie mam go postawić?

– Gdyby pan zechciał mi go podać, sir...

Odwróciłem się w stronę, skąd padły te słowa i stanąłem jak wryty, zupełnie jakby ktoś uderzył mnie w twarz. W drzwiach salonu stał mężczyzna średniego wzrostu. Miał na sobie czarny nieprzemakalny płaszcz, a w ręku trzymał filcowy kapelusz.

– Proszę tędy – powiedział, przepuszczając mnie przed sobą do małego pokoju, w którym główne miejsce zajmował telewizor.

Wszedłem.

– Inspektor Brett!

Skinąłem głową, smętnie, tak jakbym wiedzie że istnieje w ogóle jakiś inspektor Brett.

W pokoju siedział właściciel hotelu. Widocznie dotrzymywał towarzystwa policjantowi, udzielając mu informacji na mój temat.

Pełne potępienia spojrzenie, jakim mi się przyglądał, było komiczne. Staruszek wyraźnie określał, po czyjej stronie stoi.

– Czy nazywa się pan Jean-Marie Valaise? (wymowioł Dzion Merry Velojse).

– Tak. Czy mogę wiedzieć, o co chodzi?

Najdziwniejsze było to, że inspektor rzeczywiście zabrał mi parasol i zawiesił go sobie na ramieniu.

– Jest mi niezmiernie przykro, że się panu naprzykrzom, mister Valoise, ale muszę pana prosić, żeby pan udał się ze mną.

Znałem formułę. I pomyślałem sobie, że „wszystko wzięło w łeb". Było tok jak wtedy, gdy zdawałem egzamin na wyższą uczelnię. Wertowałem listę przyjętych i nie mogłem odnaleźć swego nazwiska, które winno być na samym końcu, pod literą V. Wówczas także delektowałem się myślą, że „klops". Klęska potrafi też być rozkoszna, upojna. Może nie tak jak zwycięstwo, oie za to sięga głębiej...

– W związku z czym, proszę pona?

– Chciałbym pana prosić o informacje na temat pewnej sprawy.

– Czy nie można tego zrobić tutaj?

– Nie sądzę, żeby to było możliwe.

W tym człowieku tkwiły spokój i upór policjanta. Jego czoło było wypukłe, różowe i łyse. Nos jak wiśnia i równie czerwone kości policzkowe. Jego tępe spojrzenie świadczyło o uporze.

– A gdybym odmówił? – odparłem zirytowany.

Nie rozgniewał się, ale wyjął z kieszeni jakiś szary dokument.

– Mam nakaz, sir. Proszę mi wybaczyć, jeśli od razu nie pokazałem go panu.

– Skoro tak, idę z panem.

– Wydaje mi się to rozsądne.

– Czy mógłbym się przedtem ogolić?

Pomyślałem o zabłoconej i zawiniętej w tekturę łopatce, którą nadal trzymałem w ręku. Gdyby zgodził się na moją propozycję, mógłbym jakoś się jej pozbyć, pałowałem, że nie wyrzuciłem jej wcześniej, choćby do jakiegoś ulicznego koszo no śmieci.

– Wolałbym, żebyśmy szybko skończyli, sir. Być może nie potrwa to zbyt długo.

Było to powiedziane grzecznie, ale stanowczo. Nie było sensu nalegać.

– A zatem chodźmy.

Opuściliśmy solon. Policjant, zdziwiony, przystanął nagle. Od razu zrouzmiałem, co go tak zaskoczyło: na mokrej posadzce widniały ślady pozostawione przez moje zabłocone buty. Służąca nadol tu była, ale jeszcze niczego nie zauważyła. Wzrok gliny wędrował teraz od tych śladów do moich zabłoconych pantofli. Dwu- czy trzykrotnie pociągnął nosem, a następnie bez słowa skierował się ku wejściu wielkimi susami, aby nie chodzić po mokrym. Zastanawiałem się beznadziejnie, w jaki sposób pozbyć się tej cholernej łopatki.

Może zostawić ją w holu? Ale właściciel odniesie ją zaraz inspektorowi Brettowi.

Stałem na ulicy, u boku policjanta, nadal trzymajgc pod pachą źle związcną paczkę, natomiast on dzierżył parasol. W tym kraju, w którym ludzie rodzą się z parasolem w ręku, wyglądało to na zwykły odruch. Widocznie inspektor zapomniał, że parasol nie był jego własnością.

Potężny czarny jaguar z niebieską latarką na dachu był zaparkowany na sąsiedniej ulicy. To mnie zastanowiło. Zrozumiałem, że jeśli Brett kazał zatrzymać się nie w pobliżu hotelu, to uczynił to prawdopodobnie dlatego, że nie chciał mnie spłoszyć. Jeśli tak było, oznaczało, że uważa mnie za winnego poważnego przestępstwa.

Policjant w mundurze czekał oparty o maskę. Gdy nas zauważył, usiadł za kierownicą i założył pas bezpieczeństwa.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Ретроград: Ретроград. Ретроград-2. Ретроград-3
Ретроград: Ретроград. Ретроград-2. Ретроград-3

Нынче модно говорить, что Великую Отечественную войну выиграл русский солдат, вопреки всему и всем, в первую очередь, вопреки «большевикам», НКВД и руководству, которые «позорно проиграли приграничные сражения». Некоторые идут дальше в своем стремлении переписать историю под себя. Забывая о том, кто реально выиграл эту войну, кто дал РККА 105 251 танк, 482 тысячи орудий, 347 900 минометов, полтора миллиона пулеметов и 157 261 самолет, кто смог эвакуировать на Восток и развернуть на новом месте производство новой техники. Сделали это советские инженеры и рабочие, часто под открытым небом начиная производить необходимую фронту продукцию. Возможно, что поначалу эта техника и уступала лучшим немецким, английским и американским образцам. У правительства нашей страны было всего три «пятилетки», чтобы подготовить страну к великой войне. План индустриализации всей страны начал осуществляться 1928-м году. В декабре 1939 мы вступили во Вторую мировую войну. А войны выигрывает экономика.Герой этой книги – авиаинженер, главный конструктор СибНИИА, филиала ЦАГИ, один из тех людей, кто в современных условиях восстанавливает самолеты времен Отечественной войны. Купленный им раритетный ЗиС-101 перенес его в предвоенный сороковой год.

Комбат Мв Найтов , Комбат Найтов

Фантастика / Детективы / Попаданцы / Фантастика: прочее / Историческая фантастика