– Nie powiedziałem, że to jest nie do wykonania, ale że ja tego nie zrobię. Nie zostawię pozostałych okrętów na pastwę losu. Nie pozwolę, by szersza perspektywa usprawiedliwiła zdradę tych kobiet i mężczyzn, którzy powierzyli mi swoje życie.
– Wszyscy przysięgali także wierność Sojuszowi. – W głosie Rione pojawiło się zarówno błaganie, jak i gniew.
– Tak, przysięgali. Ja też przysięgałem.
– Wreszcie podniósł na nią wzrok. – Ale nie potrafię tak postąpić, nawet jeśli stawką będzie przegrana Sojuszu w tej wojnie. Cena byłaby dla mnie zbyt wysoka.
– Musimy zapłacić taką cenę, jakiej od nas wymagają, kapitanie Geary! – Jej wściekłość wciąż rosła. – Oddajemy życie za nasze domy i rodziny!
– Mam przekazać ich rodzinom twoje słowa? Może ująłbym to tak: „Ludu Sojuszu, poświęciłem dla dobra ogółu waszych ojców, mężów i synów”. Ilu ludzi byłoby w stanie uczynić coś takiego? Czy ktokolwiek zdecydowałby się na podobny układ, żeby wygrać?
– Codziennie dokonujemy podobnych wyborów! Wiesz o tym doskonale! Każdy cywil godzi się na podobny układ, wysyłając swoje dzieci do wojska, na wojnę! Wiedząc, że będą ryzykowały życie dla niego.
W tym punkcie też miała rację, choć nie do końca.
– Ale ufają też, że nie będziemy szafowali ich życiem – oświadczył Geary.
– Nie zapłacę życiem ludzi, którzy walczą w mojej flocie, za klucz hipernetowy. Poprowadzę ich do przestrzeni Sojuszu, nawet gdyby trzeba wejść w ogień piekielny, ale za nic nie uznam, że są jedynie środkiem do osiągnięcia jakiegoś celu. Moment, w którym uznałbym taką wymianę za usprawiedliwioną, byłby jednocześnie chwilą mojej hańby i zdradą tego, co uważałem za mój obowiązek. Wygramy wspólnie albo polegniemy razem z honorem.
Rione przyglądała mu się bacznie, a potem pokręciła z niedowierzaniem głową.
– Część mnie jest wściekła na ciebie, ale część wręcz przeciwnie, odczuwa wielką wdzięczność za to, że nie przystałeś na propozycję ucieczki. Nie jestem potworem, John.
– Nigdy nie twierdziłem, że nim jesteś – wskazał głową na ekran wyświetlacza przedstawiający ruchy wszystkich jednostek w systemie – ale wielu ludzi ginie wskutek moich decyzji, zarówno dzisiaj, jak i w przeszłości. Czasami zastanawiam się, kim mnie to czyni.
– Spójrz w oczy swoich towarzyszy broni, John – odparła cicho Rione – tych, których nie chcesz opuścić. W nich zobaczysz, kim naprawdę jesteś.
Wiktoria wróciła na fotel obserwatora. Geary zrobił kilka głębokich wdechów, sprawdzając, czy Desjani faktycznie jest zatopiona w obliczeniach. Zastanawiał się, czy zdołała odgadnąć, o czym rozmawiał z Rione.
Czuł, że musi zapomnieć o tym temacie, i to jak najszybciej, dlatego wywołał kapitan Cresidę.
– Za dwie godziny wydam jednostkom pomocniczym rozkaz opuszczenia Flotylli Ofiar, do tej pory wszystkie okręty i promy muszą być na widoku i kontynuować rozszabrowywanie syndyckich zapasów. – Cresida potwierdziła przyjęcie polecenia, ale szybkość, z jaką wykonała ten gest, pokazała wyraźnie, jak bardzo jest zdenerwowana. Trzydzieści jeden pancerników i trzynaście okrętów liniowych leciało prosto na jej zgrupowanie składające się z zaledwie dwóch liniowców i czterech pancerników, z czego trzy nadawały się do remontu. O równie pokiereszowanej eskorcie nie było nawet co wspominać. – Wykonamy powierzone zadanie, choć nie ukrywam, że przydałoby się nieco większe wsparcie.
– Dostanie je pani – obiecał Geary. – Proszę nie angażować
–
Według danych, które przeglądał Geary, systemy manewrowe na
– Rozumiem. Ale ze
– Mam nadzieję, że
– Ja też. Spróbujemy rozbić ich szyk, zanim dotrą do waszych pozycji. Mam nadzieję, że wystarczająco osłabimy tym siłę syndyckiego ataku.
– Jeśli nawet się nie uda, bywałam w gorszych sytuacjach. Zresztą ktoś już tam czeka na mnie.
Geary zdał sobie nagle sprawę, że nie chodzi tutaj bynajmniej o rodzinę Cresidy, ale o marynarzy, z którymi się spotka, jeśli