Severus mruknął i naparł na to ciało, łapiąc je za ramiona i przygważdżając do
drewnianej powierzchni.
Jego... Jego...
W drżącym, rozgrzanym powietrzu pojawiły się zalążki płomieni, rozpalając się z
każdą sekundą coraz bardziej i bardziej.
Severus wplótł palce w te ciemne, gęste włosy i złapał je mocno, pociągając do tyłu i
odchylając głowę Harry'ego tak, by mieć dostęp do jasnej, gładkiej szyi,
zapraszającej, by zatopić w niej usta, zęby...
Zaatakował, pożerając ją łapczywie. Smakowała... młodością. Czekoladowymi
żabami, atramentem i niewprawnym entuzjazmem. Czysta, nieskażona... Przesuwał
po niej językiem, zbierając lekko słonawe kropelki potu i odbierając wszystkimi
zmysłami każdy głośniejszy jęk wydobywający się z ust Pottera.
Płomienie syczały i trzaskały, liżąc ściany i wędrując po nich, a on zagłębiał się w
doznaniach, w odkrywaniu tego nieznanego, jakże innego od jego własnego świata...
świata, który wylewał się z każdego gestu, z każdego spojrzenia Pottera, a do
którego on, Severus, nie miał wstępu. Mrucząc z satysfakcji, zasysał wargami
skrawki jego skóry, pieszcząc ją wargami i wdychając jej zapach. Zapach wiatru,
piwa kremowego i dymu po sesji Eksplodującego Durnia.
Zapach niewinności.
Zapach, którym miał ochotę odurzyć się, jak alkoholem, aż przeniknie do jego krwi i
uderzy mu do głowy, pozwalając mu zapomnieć. Chociaż na chwilę.
***
Pieprzony Potter!
Bezmyślny, wścibski gówniarz! Irytujący, ciekawski natręt, który od zawsze uwielbiał
wsadzać nos w nieswoje sprawy i zjawiać się tam, gdzie nie powinien w najmniej
odpowiedniej chwili! Gdyby mu nie przeszkodzono, to rozszarpałby go gołymi rękami.
Wszystko musi zaczynać od nowa. Każdy składnik, każdy etap... wszystko od
początku!
Gdy Severus dotarł do drzwi swojego gabinetu, wywarczał hasło, w kilku krokach
przemierzył gabinet i jednym ruchem różdżki zdjął z drzwi zaklęcie zamykające.
Miał tylko nadzieję, że w czasie jego nieobecności gówniarz nie narobił jeszcze
większych szkód, bo wtedy nie ręczyłby za siebie...
Wszedł do salonu i obrzucił go wciąż płonącym z gniewu spojrzeniem. Potter czekał
w tym samym miejscu, w którym go zostawił, wśród porozrzucanych na podłodze
książek. Opierał się o opustoszałą biblioteczkę, trzymając się za ramię i uparcie
wpatrując w podłogę.
Severus zmarszczył brwi, uważniej przypatrując się ręce chłopaka. Wyglądała na
poranioną. Spod rozciętej koszuli wyłaniała się długa, zaczerwieniona szrama.
Cóż, najwyraźniej nieco zbyt mocno nim rzucił... ale w tamtej chwili nie panował nad
sobą. Miał ochotę go zranić, najboleśniej jak to możliwe, ale teraz... Severus jeszcze
raz spojrzał na rozcięcie, mimowolnie rozprostowując zaciśnięte do tej pory w pięści
palce.
Wyczuwał strach bijący od chłopaka. Odkąd wszedł, Potter zerknął na niego tylko
jeden raz, rzucając Severusowi szybkie, spłoszone spojrzenie. W takim stanie
naprawdę przypominał... szczeniaka. Szczeniaka, który otrzymał od swojego pana
kilka kopniaków i teraz siedział w kącie, z podkulonym ogonem, nie mając pojęcia, za
co został ukarany, i bojąc się nawet spojrzeć w jego stronę.
Może... może i rzeczywiście zareagował odrobinę zbyt agresywnie, wyżywając się na
chłopaku za to, że przez niego kilka tygodni pracy poszło na marne i cały eliksir
nadaje się teraz jedynie do wylania do ścieku... Pomimo całej swojej bezmyślności
Potter mógł przecież nie zdawać sobie sprawy z tego, do czego doprowadził swoim
niezapowiedzianym przybyciem. Chciał go tylko odwiedzić. Nie rozumiał, o jaką
stawkę toczy się gra... i jakie to było dla Severusa ważne. Był tylko zaślepionym
nastolatkiem. Zbyt zaślepionym, by dostrzegać niewielkie aluzje, ale czego innego
można było się po nim spodziewać? Zawsze pchał się tam, gdzie nie trzeba, wciskał
się w najmniejszą szczelinę, wciąż pakując się w coraz to większe kłopoty... Był jak
znajdująca się tuż pod skórą drzazga, niewielka, ale dokuczliwa... taka, która nie
pozwala się wyłuskać, ale nie pozwala również o sobie zapomnieć...
Severus zacisnął usta i sięgnął po różdżkę, odsyłając wszystkie książki z powrotem
na ich miejsce. Chłopak nie poruszył się. Wciąż stał w tym samym miejscu,
przyciskając rękę do piersi.
Severus oblizał wargi.
Nie może już pozwolić mu się tak wyprowadzać z równowagi. Będzie musiał
załagodzić całą tę sytuację... zrobić coś, by Potter przestał patrzeć na niego z miną
zbitego psa... ponieważ wtedy miał takie dziwne uczucie, jakby ta drzazga... zbyt
mocno go uwierała.
***
Severus siedział przy stole nauczycielskim w Wielkiej Sali, obserwując, jak Harry
wybiega z pomieszczenia. Obok niego leżał Prorok Codzienny z rzucającym się w
oczy tytułem: "Harry Potter - Nadzieja Czarodziejskiego Świata Czy Tchórz?"
Ściany Wielkiej Sali pokryte były zimnymi płomieniami gniewu. Ciemniejące coraz
bardziej oczy Severusa biegały po linijkach tekstu, podczas gdy przestrzeń wokół
niego wypełniała się mrokiem i kryształkami lodu.
Gdyby tylko mógł dorwać kobietę, która wycisnęła z siebie te kłamliwe wypociny... z
przyjemnością patrzyłby, jak wije się u jego stóp, podczas gdy on rzucałby na nią