zastanawiając się, czy przy tym zginie, czy tylko zyska kolejną bliznę. Nikt się tym nie przejmował. On także nie. Nauczył się nie przejmować.
Ale nagle pojawił się Potter. Wraz ze swoją młodzieńczą wrażliwością oraz naiwnym
oddaniem. Jedyna osoba, która...
Severus poruszył się i uwolnił go z uścisku, łapiąc jego twarz w dłonie i unosząc ją.
Kiedy zanurzył spojrzenie w wypełnionych lękiem, zielonych oczach, powietrze
zafalowało, wypełniając się lśnieniem.
- Nie, nic mi nie będzie. To był tylko sen - odparł cicho.
- Obiecujesz? - W głosie chłopaka zabrzmiała desperacja. Jakby sama myśl, że
mógłby stracić Severusa, wydawała mu się... niewyobrażalna.
I Severus poczuł, jak do jego głowy wkrada się nieproszona myśl...
Jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak i nie uda mu się doprowadzić chłopaka do Czarnego
Pana, albo nie zdoła uwarzyć eliksiru... wtedy sen Pottera okaże się proroczy.
Blask przygasł, przyćmiony przez nadciągający mrok.
Pozostał jedynie chłód nieuniknionego.
- Obiecuję - powtórzył Severus, poddając się wpełzającej po ścianach i suficie
ciemności. - Twoja troska jest wzruszająca, Potter. - Snape puścił jego twarz i
wyprostował się. Czerń sięgała już jego stóp. - A teraz wracaj do łóżka. Chyba nie
masz zamiaru stać tutaj do rana i użalać się nad sobą.
Harry uśmiechnął się lekko.
- Nie - odparł.
- A to nowość - prychnął mężczyzna, odsuwając się od niego i odwracając głowę. -
Przecież ty tak uwielbiasz się nad sobą użalać.
Czuł zaciskające mu się na gardle zimne palce gniewu. Miał wrażenie, że próbują mu
je rozszarpać.
Dlaczego Potter musiał tak wszystko komplikować? Dlaczego musiał przychodzić do
niego z tą swoją żałosną, niepotrzebną nikomu troską? Dlaczego Severus pozwolił
mu tu zostać? Nie potrzebował w środku nocy jego użalania się. I tak było ono
bezwartościowe. Nie przynosiło niczego, poza... wzburzeniem. Wyprowadzało go
tylko z równowagi.
Oczy chłopaka rozszerzyły się z zaskoczenia.
- Nie użalam się - odparł obronnie. - Miałem tylko zły sen. Powiedziałem ci, że
możemy już iść spać.
- To dobrze, bo mam dosyć niańczenia cię - odparł cierpko Severus.
Gniew kipiał. Kąsał. Rozdrapywał.
To Potter był temu winien. Temu, że Severus wciąż tracił przy nim kontrolę. Że to on
musiał za nim podążać, pocieszać go i przyciągać z powrotem, zamiast po prostu
prowadzić za sobą. Że chłopak miał o wiele więcej siły, niż się wydawało.
I że swoim upartym światłem docierał do miejsc, które na zawsze powinny pozostać
w ciemności.
***
W laboratorium panował półmrok. Jedyne światło rzucała stojąca na jednej z półek
świeca, wyłaniając z ciemności odzianą w szaty Śmierciożercy, wysoką sylwetkę.
Severus stał nad myślodsiewnią, oczyszczając swój umysł. Starannie nawijał na
różdżkę wszystkie niebezpieczne myśli oraz wspomnienia i umieszczał je wśród
złotych wstęg. Wspomnienia kotłowały się i wypływały na powierzchnię, tworząc
przenikające się obrazy. Potter na jego kolanach. W jego łóżku. Przyciśnięty do
niego. Masturbujący się. Radosny.
Temperatura w pomieszczeniu wydawała się obniżać coraz bardziej wraz z każdą
umieszczoną w myślodsiewni wstęgą. Na półkach i butelkach osiadał szron, tak jak
wtedy, gdy w pobliżu zjawiali się dementorzy. Jedynym elementem pomieszczenia,
które nie pokryło się szronem, była myślodsiewnia. Emanowała żarem, tak jakby
skupiła w sobie całe wyssane z wnętrza ciepło i światło.
Severus schował różdżkę i wyprostował się.
Był gotów.
*
To zawsze było bolesne. Umysł Czarnego Pana przypominał ostrze. Wdzierał się na
wprost, przebijając się przez wszelkie osłony, i pozostawiał po sobie długą, rwącą
ranę, poszarpaną i zmasakrowaną. A jego śmiech... był niczym odłamki szkła, które
wbijają się w mózg i kłują jeszcze długo po tym, kiedy śmiech już przeminie.
Zawsze śmiał się, kiedy oglądał wspomnienia Severusa i mógł zobaczyć w nich
swego największego wroga... złamanego, upodlonego, zdominowanego... a
szczególnie upodobał sobie wspomnienie, w którym Potter klęczał na stoliku w
salonie Severusa, związany i unieruchomiony, skamląc z bólu, podczas gdy
mężczyzna pieprzył go ostro i bez skrupułów. Tak, ten widok Czarny Pan cenił sobie
najbardziej. I Severus wyraźnie czuł jego satysfakcję.
- Dossskonale - wyszeptał, kiedy opuścił w końcu umysł Severusa, odchylając się w
swym wysokim krześle i uśmiechając z zadowoleniem.
Severus potrzebował chwili, by dojść do siebie. Miał wrażenie, jakby w jego umyśle
powstały pulsujące boleśnie szczeliny w miejscach, w których Czarny Pan zatapiał
swoje szpony. Zamrugał kilka razy, walcząc z zawrotami głowy. Zawsze po penetracji
czuł się tak, jakby został odarty ze wszelkich osłon. Jakby jego umysł został
zanieczyszczony i zaczynał ropieć i gnić od środka, wypełniając każdą szczelinę
gęstą, wdzierającą się wszędzie ciemnością.
- Ale wydaje mi się, że ostatnio twoje wspomnienia, stały się... uboższe -
kontynuował Czarny Pan, mrużąc oczy i wbijając w Severusa przeszywające
spojrzenie.
- Postanowiłem ograniczyć kontakty z chłopakiem do niezbędnego minimum. Jest
hałaśliwy i natrętny. Za bardzo mi się narzuca, co przeszkadza i spowalnia prace nad