Harry westchnął i uniósł głowę, rozglądając się wokół.
Równie dobrze może zaprzestać walki. Złość i gniew nie pomogą mu się stąd
wydostać, nie zmuszą też Severusa do tego, by szybciej go uwolnił. Sprawiają
jedynie, że robi się coraz bardziej zmęczony i senny. Przespał się przecież jedynie
trochę. I poza wczorajszym obiadem, nie miał w ustach niczego niemal od dwóch
dni.
Skoro i tak ma tu siedzieć nie wiadomo do której, to równie dobrze mógłby coś
zjeść... Ale skąd miałby teraz wziąć coś do jedzenia?
Zmarszczył brwi.
Racja, skrzaty... Jakie to szczęście, że zawsze mógł je wezwać.
Odetchnął głęboko i zawołał:
- Zgredku!
Niemal w tej samej chwili na środku podłogi pojawił się skrzat. Z ogromnym rondlem
w jednej ręce i szczotką do szorowania w drugiej. Kiedy tylko ujrzał Harry'ego, jego
pomarszczona twarz rozjaśniła się w uśmiechu, przez co wyglądał jak szczerzące się
zgniłe jabłko.
- Harry Potter wzywał Zgredka? Zgredek właśnie sprzątał po śniadaniu, ale rzucił
wszystko, żeby przybyć do Harry'ego Pottera!
Harry popatrzył na rondel, a jego oczy rozszerzyły się w zrozumieniu.
- Po śniadaniu? To oznacza, że jest dopiero po ósmej?
Skrzat pokiwał żarliwie swoją wielką głową.
- Czyli dopiero zaczęły się lekcje... jeszcze nie jest za późno. - Oczy Harry'ego
zaczęły biegać po pomieszczeniu, na nowo rozświetlone nadzieją, chociaż nadzieję
tę tłumiła niemożność wydostania się z więzienia, w którym zamknął go Severus i
dopiero po pewnym czasie zatrzymały się na wpatrującym się w niego Zgredku. I w
tej samej chwili Harry przypomniał sobie, dlaczego właściwie go wezwał.
- Jestem głodny, Zgredku. Przynieś mi coś do jedzenia.
- Ależ oczywiście! Dla Zgredka to prawdziwy zaszczyt przynieść jedzenie Harry'emu
Potterowi! Niech Harry Potter nigdzie się nie rusza. Zgredek zaraz wróci!
Po tych słowach zniknął z głośnym pyknięciem.
Harry westchnął i oparł się o ścianę.
- Nie martw się - mruknął cicho do siebie. - I tak nie mogę się nigdzie ruszyć.
Wydawało się, że minęło zaledwie kilka sekund, kiedy w pomieszczeniu pojawił się
skrzat z olbrzymią tacą jedzenia.
- Zgredek wykonał zadanie! - zawołał radośnie, stawiając tacę na podłodze przed
Harrym. Było tam niemal wszystko. Tłuczone ziemniaki, parujące kiełbaski, pudding
ryżowy z sosem malinowym, sok z dyni i ciasteczka rabarbarowe.
Harry poczuł się tak głodny, jakby nie jadł co najmniej od tygodnia. Nie namyślając
się długo, zabrał się za jedzenie i dopiero po trzech kiełbaskach przypomniał sobie o
Zgredku. Skrzat stał tuż obok, przypatrując mu się swoimi wyłupiastymi oczami i
uśmiechając z samozadowoleniem z dobrze wykonanego zadania.
- Czy Harry Potter życzy sobie coś jeszcze? - zapytał z nadzieją w głosie.
Harry pokręcił głową, biorąc duży łyk soku dyniowego.
- Nie, Zgredku. Spisałeś się świetnie. Możesz się już aportow... - Przerwał nagle,
gwałtownie wciągając powietrze i krztusząc się sokiem.
- Co się stało Harry'emu Potterowi? Zgredek pomoże!
- Nic. Nic się nie stało - odparł Harry, łapiąc oddech. Szeroko otwartymi oczami
spojrzał na Zgredka, czując, jak jego serce przyspiesza, a dłonie zaczynają drżeć. -
Zgredku, powiedz mi coś... - Niedbałym ruchem ręki machnął w bliżej nieokreślonym
kierunku. - Możesz się stąd aportować poza zamek?
Zgredek popatrzył na niego z takim zdziwieniem, jakby Harry zapytał, czy ptaki
potrafią fruwać.
- Oczywiście. Jestem skrzatem.
Harry czuł, jak jego krew zaczyna buzować w żyłach.
- A możesz zabrać kogoś ze sobą?
- Oczywiście. To nic trudnego.
Harry przez chwilę po prostu patrzył na niego z niedowierzaniem.
Merlinie, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał? W Hogwarcie nie można było się
aportować, ale nigdy wcześniej nie zastanawiał się, w jaki sposób udaje się to
skrzatom. Przecież tyle razy go wzywał...
Spokojnie, tylko spokojnie. Musi teraz błyskawicznie obmyślić plan.
- Mam dla ciebie kolejne zadanie, Zgredku - powiedział, wpychając sobie do ust
ostatni kęs jedzenia. - Przynieś mi nóż. Najostrzejszy jaki znajdziesz. Najlepiej,
gdyby był magiczny, ale zwykły też będzie dobry.
Zgredek pokiwał głową i aportował się z trzaskiem.
Harry szybko dopił sok i zerwał się na równe nogi.
Merlinie, nareszcie miał szansę! W życiu nie spodziewał się, że pomoc może nadejść
z tak nieoczekiwanej strony.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i wyciągnął różdżkę. Przyklęknął przy tacy i wziął do
ręki serwetkę oraz widelec. Po kilku próbach udało mu się transmutować je w
kawałek pergaminu i pióro. Zanurzył pióro w soku malinowym i napisał pospiesznie:
Przepraszam, Severusie, ale nie ma innego wyjścia. Muszę do niego iść. Muszę się z
nim zmierzyć, ponieważ on zawsze będzie stał pomiędzy nami. Ale już się nie boję.
Dzięki Tobie stałem się silniejszy. Dziękuję za wszystko.
Twój Harry
Zdołał się wyprostować w tej samej chwili, w której w pomieszczeniu pojawił się
Zgredek, ściskając obiema rękami połyskujący nóż.
- Zgredek wykonał zadanie! - zapiszczał, podając Harry'emu nóż. Harry przejechał
palcem po stalowym ostrzu. Wyczuł dziwne wibracje.
- Skąd go wziąłeś? - zapytał, przyglądając się ostrzu zmrużonymi oczami.