— Bo jesteś jak boski Amon, jesteś słońce ukryte w ludzkiej postaci — odparła Kama. — Ciemność pierzcha stamtąd, gdzie zwrócisz twoje oblicze, a pod blaskiem twoich spojrzeń rosną kwiaty…
Książę znowu zbliżył się do niej.
— Ale bądź miłosierny — szepnęła. — Przecież ty dobry bóg, więc nie możesz zrobić krzywdy twojej kapłance…
Książę znowu odsunął się i otrząsnął, jakby pragnąc zrzucić z siebie ciężar. Kama patrzyła na niego spod opuszczonej powieki i uśmiechnęła się nieznacznie.
Gdy milczenie trwało zbyt długo, spytała:
— Kazałeś mnie wezwać, władco. Oto jestem i czekam, abyś mi objawił wolę twoją.
— Aha!.. — ocknął się książę. — Powiedz no mi, kapłanko… Aha!.. Kto to był ten, tak podobny do mnie, którego widziałem w waszej świątyni wówczas?…
Kama położyła palec na ustach.
— Święta tajemnica… — szepnęła.
— Jedno jest tajemnicą, drugiego nie wolno — odparł Ramzes. Niechże przynajmniej dowiem się, kto on taki: człowiek czy duch?…
— Duch.
— A jednak ten duch wyśpiewywał pod twoimi oknami?…
Kama uśmiechnęła się.
— Nie chcę gwałcić tajemnic waszej świątyni… — ciągnął książę.
— Przyrzekłeś to, panie, Hiramowi — wtrąciła kapłanka.
— Dobrze… dobrze!.. — przerwał rozdrażniony namiestnik. — Dlatego ani z Hiramem, ani z kim innym nie będę rozmawiał o tym cudzie, tylko z tobą… Otóż, Kamo, powiedz duchowi czy człowiekowi, który jest tak do mnie podobny, ażeby jak najprędzej wyjeżdżał z Egiptu i nikomu nie pokazywał się. Bo widzisz… W żadnym państwie nie może być dwu następców tronu.
Nagle uderzył się w czoło. Dotychczas mówił tak, ażeby zakłopotać Kamę, lecz teraz przyszła mu myśl całkiem poważna:
— Ciekawym — rzekł, ostro patrząc na Kamę — dlaczego twoi rodacy pokazali mi mój żywy wizerunek?… Czy chcą ostrzec, że mają dla mnie zastępcę?… Istotnie, zadziwia mnie ich czyn.
Kama upadła mu do nóg.
— O panie! — szepnęła. — Ty, który nosisz na piersiach nasz najwyższy talizman, czy możesz przypuścić, ażeby Fenicjanie robili co na twoją szkodę?… Ale pomyśl tylko… W wypadku, gdyby groziło ci niebezpieczeństwo albo gdybyś chciał omylić swoich nieprzyjaciół, czy taki człowiek nie przyda się?… Fenicjanie to tylko chcieli pokazać ci w świątyni…
Książę pomyślał i wzruszył ramionami…
„Tak — rzekł do siebie. — Gdybym potrzebował czyjejkolwiek opieki!.. Ale czy Fenicjanie sądzą, że ja sam nie dam sobie rady?… W takim razie złego wybrali protektora dla siebie.”
— Panie — szepnęła Kama — alboż nie jest ci wiadome, że Ramzes Wielki miał oprócz swojej postaci dwie inne dla wrogów?… I tamte dwa cienie królewskie zginęły, a on żył…
— No, dosyć… — przerwał książę. — Aby zaś ludy Azji wiedziały, że jestem łaskawy, przeznaczam, Kamo, pięć talentów na igrzyska na cześć Astoreth, a kosztowny puchar do jej świątyni. Dziś jeszcze odbierzesz to. Skinieniem głowy pożegnał kapłankę. Po jej wyjściu opanowała go nowa fala myśli:
„Zaprawdę, przebiegli są Fenicjanie. Jeżeli ten mój żyjący wizerunek jest człowiekiem, mogą mi zrobić z niego wielki podarunek, a ja czyniłbym kiedyś cuda, o jakich bodajże nie słyszano w Egipcie. Faraon mieszka w Memfis, a jednocześnie ukazuje się w Tebach albo w Tanis!.. Faraon posuwa się z armią na Babilon, Asyryjczycy tam gromadzą główne siły, a jednocześnie — faraon z inną armią zdobywa Niniwę… Sądzę, że Asyryjczycy byliby bardzo zdumieni takim wypadkiem.”
I znowu obudziła się w nim głucha nienawiść do potężnych Azjatów, i znowu widział swój triumfalny wóz, przejeżdżający pobojowisko pełne asyryjskich trupów i całe kosze odciętych rąk.
Teraz wojna stała się dla jego duszy taką koniecznością jak chleb dla ciała. Bo nie tylko mógł przez nią zbogacić Egipt, napełnić skarb i zdobyć wiecznotrwałą sławę, ale jeszcze — mógł zaspokoić, dotychczas nieświadomy, dziś potężnie rozbudzony instynkt zniszczenia Asyrii.
Dopóki nie zobaczył tych wojowników z kudłatymi brodami, nie myślał o nich. Ale dziś zawadzali mu. Było mu tak ciasno z nimi na świecie, że ktoś musiał ustąpić: oni albo on.
Jaką rolę w obecnym jego nastroju odegrał Hiram i Kama? — z tego nie zdawał sobie sprawy. Czuł tylko, że musi mieć wojnę z Asyrią, jak ptak przelotny czuje, że w miesiącu Pachono musi odejść na północ.
Namiętność wojny szybko ogarniała księcia. Mniej mówił, rzadziej uśmiechał się, przy ucztach siedział zamyślony, a zarazem coraz częściej przestawał z wojskiem i arystokracją.
Widząc łaski, jakie namiestnik zlewał na tych, którzy noszą broń, szlachecka młodzież, a nawet ludzie starsi poczęli zaciągać się do pułków. Zwróciło to uwagę świętego Mentezufisa, który wysłał do Herhora list tej treści:
„Od przybycia Asyryjczyków do Pi-Bast następca tronu jest rozgorączkowany, a jego dwór usposobiony bardzo wojowniczo. Piją i grają w kości jak poprzednio, ale wszyscy odrzucili cienkie szaty i peruki i bez względu na straszny upał chodzą w żołnierskich czepcach i kaftanach.
Obawiam się, ażeby ta zbrojna gotowość nie obraziła dostojnego Sargona.” Na co Herhor natychmiast odpowiedział: