Taki był nastrój kół najwyższych, gdy pewnej nocy wpadł do mieszkania Ramzesa święty Mentezufs i oświadczył, że natychmiast musi zobaczyć się z księciem.
Dworzanie odpowiedzieli, że u księcia znajduje się jedna z jego kobiet, że więc nie śmią niepokoić swego pana. Lecz gdy Mentezufis coraz natarczywiej nalegał, wywołali następcę.
Książę po chwili ukazał się, nawet nierozgniewany.
— Cóż to — zapytał kapłana — czy mamy wojnę, że wasza cześć trudzisz się do mnie o tak późnej porze?
Mentezufs pilnie przypatrzył się Ramzesowi i głęboko odetchnął.
— Książę nie wychodziłeś cały wieczór? — zapytał.
— Ani na krok.
— Więc mogę dać na to kapłańskie przyrzeczenie?
Następca zdziwił się.
— Zdaje mi się — odparł dumnie — że twoje słowo już nie jest potrzebne, gdy ja dałem moje.
Cóż to znaczy?…
Wyszli do osobnego pokoju.
— Czy wiesz, panie — mówił wzburzony kapłan — co zdarzyło się może przed godziną? Jego dostojność Sargona jacyś młodzieńcy napadli i obili kijami…
— Jacy?… gdzie?…
— Pod willą fenickiej kapłanki, nazwiskiem Kamy — ciągnął Mentezufis pilnie śledząc fizjognomię następcy.
— Odważne chłopaki! — odparł książę wzruszając ramionami. Napadać takiego siłacza!..
Przypuszczam, że musiała tam pęknąć niejedna kość.
— Ale napadać posła… Uważ, dostojny panie, posła, którego osłania majestat Asyrii i Egiptu… — mówił kapłan.
— Ho! ho!.. roześmiał się książę. — Więc król Assar wysyła swoich posłów nawet do fenickich tancerek?…
Mentezufis stropił się. Nagle uderzył się w czoło i zawołał również ze śmiechem:
— Patrz, książę, jaki ze mnie prostak, nieoswojony z politycznymi ceremoniami. Wszakże ja zapomniałem, że Sargon włóczący się po nocach około domu podejrzanej kobiety nie jest posłem, ale zwyczajnym człowiekiem!
Lecz po chwili dodał:
— W każdym razie niedobrze się stało… Sargon może nabrać do nas niechęci…
— Kapłanie!.. Kapłanie!.. — zawołał książę kiwając głową. — Ty zapominasz daleko ważniejszej rzeczy, iż Egipt nie potrzebuje ani lękać się; ani nawet dbać o dobre lub złe usposobienie dla niego nie tylko Sargona, ale nawet króla Assara… Mentezufis był tak zmięszany trafnością uwag królewskiego młodzieńca, że zamiast odpowiedzieć kłaniał się mrucząc:
— Bogowie obdarzyli cię, książę, mądrością arcykapłanów… niechaj imię ich będzie błogosławione!.. Już chciałem wydać rozkazy, aby poszukano i osądzono tych młodych awanturników, lecz teraz wolę zasięgnąć twojej rady, bo jesteś mędrcem nad mędrce.
Powiedz zatem, panie, co mamy począć z Sargonem i tymi zuchwalcami?…
— Przede wszystkim zaczekać do jutra — odparł następca. — Jako kapłan, wiesz najlepiej, że boski sen często przynosi dobre rady.
— A jeżeli i do jutra nic nie obmyślę? — pytał Mentezufis.
— W każdym razie ja odwiedzę Sargona i postaram się zatrzeć w jego pamięci ten drobny wypadek.
Kapłan pożegnał Ramzesa z oznakami czci. Zaś wracając do siebie myślał:
„Serce dam sobie wydrzeć z piersi, że do tego nie należał książę: ani sam bił, ani namawiał, a nawet nie wiedział o wypadku. Kto tak chłodno i trafnie sądzi sprawę, nie może być współwinnym. A w takim razie mogę zacząć śledztwo i jeżeli nie ułagodzimy kudłatego barbarzyńcy, oddam zawadiaków pod sąd. Piękny traktat przyjaźni między dwoma państwami, który zaczyna się sponiewieraniem posła!..”
Nazajutrz wspaniały Sargon do południa leżał na wojłokowym posłaniu, co wreszcie zdarzało mu się dosyć często, bo po każdej pijatyce. Obok niego, na niskiej sofie, siedział pobożny Istubar, z oczyma utkwionymi w sufit, szepcząc modlitwy.
— Istubarze — westchnął dostojnik — czy jesteś pewny, że nikt z naszego dworu nie wie o moim nieszczęściu?
— Któż może wiedzieć, jeżeli cię nikt nie widział?
— Ale Egipcjanie!… — jęknął Sargon.
— Z Egipcjan wie o tym Mentezufs i książę, no i ci szaleńcy, którzy zapewne długo będą pamiętali twoje pięści.
— Może trochę, może!.. Ale zdaje mi się, że był między nimi następca i ma nos rozbity, jeżeli nie złamany…
— Następca ma cały nos i on tam nie był, zapewniam cię.
— W takim razie — wzdychał Sargon — powinien książę kilku z nich wbić na pal. Przecieżem ja poseł!.. ciało moje jest święte.
— A ja mówię ci — radził Istubar — wyrzuć złość z serca twego i nawet nie skarż się. Bo gdy hultaje pójdą pod sąd, cały świat dowie się, że poseł najdostojniejszego króla Assara wdaje się z Fenicjanami, a co gorsza, odwiedza ich samotny wśród nocy. Co zaś odpowiesz, gdy twój śmiertelny wróg, kanclerz Lik-Bagus, zapyta cię: „Sargonie, z jakimiż to widywałeś się Fenicjanami i o czym mówiłeś z nimi pod ich świątynią wśród nocy?…” Sargon wzdychał, jeżeli można wzdychaniem nazwać odgłosy podobne do mruczenia lwa.
Wtem wpadł jeden z oficerów asyryjskich. Uklęknął, uderzył czołem o podłogę i rzekł do Sargona:
— Światło źrenic pana naszego!.. Przed gankiem pełno magnatów i dostojników egipskich, a na ich czele sam następca tronu… Chce tu wejść, widocznie z zamiarem złożenia ci hołdu…