Читаем Faraon полностью

— A przecież tak jest, to była straszna bitwa — odparł Tutmozis. — Otoczyłeś ich ze wszech stron, resztę zrobili żołnierze, no… i dostojny Mentezufis… O takiej klęsce nieprzyjaciół Egiptu nie mówią nagrobki najsławniejszych faraonów.

— Idź już spać, Tutmozisie, jestem zmęczony — przerwał książę czując, że pycha zaczyna mu bić do głowy.

„Więc to ja odniosłem takie zwycięstwo?… Niepodobna!..” — pomyślał.

Rzucił się na skóry, ale pomimo śmiertelnego znużenia zasnąć nie mógł.

Dopiero czternaście godzin upłynęło od chwili, gdy wydał hasło rozpoczęcia bitwy… Dopiero czternaście godzin?… Niepodobna!..

On wygrał taką bitwę?… Ależ on nawet nie widział bitwy, tylko żółty, gęsty tuman, skąd potokami wylewały się nieludzkie wrzaski. Oto i teraz widzi ów tuman, słyszy wrzawę, czuje spiekotę, a przecie żadnej bitwy nie ma…

Potem zobaczył niezmierną pustynię, wśród której z bolesnym trudem posuwał się po piasku. On i jego ludzie mieli najlepsze konie z całej armii, a pomimo to pełzali jak żółwie… A co za spiekota!.. Niepodobna, ażeby człowiek mógł wytrzymać taki żar…

A oto zrywa się Tyfon, zasłania świat, pali, gryzie, dusi… Z figury Pentuera sypią się blade iskry… Nad ich głowami rozlegają się grzmoty, zjawisko, którego nie widział jeszcze nigdy…

Potem cicha noc w pustyni…Pędzący gryf, ciemna sylwetka sfinksa na wapiennym wzgórzu…

„Tylem widział, tylem przeżył — myśli Ramzes — byłem przy budowaniu naszych świątyń, a nawet przy urodzinach wielkiego sfinksa, który już nie ma wieku, i… to wszystko miałoby zdarzyć się w ciągu czternastu godzin?…”

Jeszcze ostatnia myśl błysnęła księciu: „Człowiek, który tyle przeżył, nie może długo żyć…”

Przebiegło go zimno od stóp do głów i — zasnął.

Nazajutrz ocknął się w parę godzin po wschodzie słońca. Kłuły go oczy, bolały wszystkie kości, trochę kaszlał, ale umysł miał jasny i serce pełne odwagi.

We drzwiach namiotu stanął Tutmozis.

— Cóż?… — spytał książę.

— Szpiegowie od granicy libijskiej przynoszą dziwne wieści — odparł ulubieniec. — Ku naszemu wąwozowi zbliża się wielki tłum, ale to nie jest wojsko, lecz bezbronni, kobiety i dzieci, a na ich czele Musawasa i najprzedniejsi Libijczycy…

— Cóż by to znaczyło?

— Widać chcą prosić o pokój.

— Po jednej bitwie?… — zdziwił się książę.

— Ale jakiej!.. Przy tym strach mnoży w ich oczach nasze wojska… Czują się słabymi i lękają się najazdu i śmierci…

Zobaczymy, czy to nie jest podstęp wojenny!.. — odparł książę po namyśle. A jakże nasi?

— Zdrowi, syci, napojeni, wypoczęci i weseli. Tylko…

— No?

— Patrokles umarł w nocy — szepnął Tutmozis.

— Jakim sposobem?… — zawołał książę zrywając się.

— Jedni mówią, że zapił się, drudzy… że to kara bogów… Twarz miał siną, a usta pełne piany…

— Jak tamten niewolnik w Atribis, pamiętasz go?… Nazywał się Bakura i wpadł do sali uczty ze skargami na nomarchę… Rozumie się, że tej samej nocy umarł z pijaństwa!.. Co?…

Tutmozis spuścił głowę.

— Musimy być bardzo ostrożni, panie mój… szepnął.

— Postaramy się — odparł książę spokojnie. — Nie będę się nawet dziwił śmierci Patroklesa…

Bo i co osobliwego może być w tym, że umarł jakiś pijaczyna, który obrażał bogów, ba!..

nawet kapłanów…

Ale Tutmozis w tych drwiących słowach odczuł groźbę.

Książę bardzo kochał wiernego jak pies Patroklesa. Mógł zapomnieć wiele własnych krzywd, ale jego śmierci nie przebaczy nigdy.

Przed południem do książęcego obozu nadciągnął z Egiptu świeży pułk tebański, a oprócz tego parę tysięcy ludzi i kilkaset osłów przyniosły wielkie zapasy żywności i namioty. Jednocześnie od strony Libii znowu nadbiegli szpiegowie donosząc, że banda ludzi bezbronnych, idących ku wąwozowi, wciąż powiększa się.

Z rozkazu następcy gęste oddziałki jazdy we wszystkich kierunkach zbadały okolicę: czy nie ukrywa się gdzie nieprzyjacielska armia? Nawet kapłani wziąwszy ze sobą małą kapliczkę Amona weszli na szczyt najwyższego wzgórza i odprawili tam nabożeństwo. A wróciwszy do obozu zapewnili następcę, że wprawdzie nadciąga kilkutysięczny tłum bezbronnych Libijczyków, ale armii nie ma nigdzie co najmniej w trzymilowym promieniu.

Książę zaczął się śmiać z raportu.

— Mam dobre oko — rzekł — ale w takiej odległości nie dojrzałbym wojska.

Kapłani naradziwszy się między sobą oświadczyli księciu, że jeżeli obowiąże się nie rozmawiać z ludźmi niewtajemniczonymi o tym, co zobaczy, przekona się, że można widzieć bardzo daleko.

Ramzes przysiągł. wówczas kapłani ustawili na jednym wzgórzu ołtarz Amona i rozpoczęli modlitwy. A gdy książę umywszy się zdjął sandały i ofiarował bogu złoty łańcuch i kadzidło, wprowadzili go do ciasnej skrzyni, zupełnie ciemnej, i kazali patrzeć na ścianę.

Po chwili zaczęły się pobożne śpiewy, w czasie których ukazało się na wewnętrznej ścianie skrzyni jasne kółko. Wnet jasna barwa zmętniała; książę zobaczył piaszczystą równinę, wśród niej skały, a przy nich azjatyckie placówki.

Kapłani zaczęli śpiewać żywiej i obraz zmienił się. Było widać inny kawałek pustyni, a w niej tłum ludzi niewiększych od mrówek. Mimo to ruchy, ubiory, a nawet twarze osób były tak wyraźne, że książę mógł je opisać.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Вечер и утро
Вечер и утро

997 год от Рождества Христова.Темные века на континенте подходят к концу, однако в Британии на кону стоит само существование английской нации… С Запада нападают воинственные кельты Уэльса. Север снова и снова заливают кровью набеги беспощадных скандинавских викингов. Прав тот, кто силен. Меч и копье стали единственным законом. Каждый выживает как умеет.Таковы времена, в которые довелось жить героям — ищущему свое место под солнцем молодому кораблестроителю-саксу, чья семья была изгнана из дома викингами, знатной норманнской красавице, вместе с мужем готовящейся вступить в смертельно опасную схватку за богатство и власть, и образованному монаху, одержимому идеей превратить свою скромную обитель в один из главных очагов знаний и культуры в Европе.Это их история — масшатабная и захватывающая, жестокая и завораживающая.

Кен Фоллетт

Историческая проза / Прочее / Современная зарубежная литература