Po ukończeniu układów wszedł z dziedzińca Tutmozis i podziękował Antefowi naprzód za to, że takiemu jak on nędzarzowi oddaje swoją córkę, a po wtóre — że ją tak pięknie wychował. Zarazem umówiono się, że ceremonia zaślubin odbędzie się w ciągu kilku dni. Tutmozis bowiem, jako dowódca gwardii, nie ma czasu na zbyt długie uroczystości wstępne.
— Życzę ci szczęścia, mój synu — zakończył z uśmiechem Antef — tudzież wielkiej cierpliwości. Albowiem ukochana córka moja, Hebron, ma już dwadzieścia lat, jest pierwszą elegantką w Tebach i przywykła posiadać swoją wolę…
Na bogi!.. mówię ci, że moja władza nad Tebami zawsze kończyła się przy furcie ogrodów mojej córki. I lękam się, że twoje jeneralstwo nie większe zrobi na niej wrażenie.
Z kolei szlachetny Antef zaprosił swoich gości na wspaniałą ucztę, w czasie której ukazała się piękna Hebron z wielkim orszakiem towarzyszek.
W sali jadalnej stało mnóstwo stolików na dwie i cztery osoby tudzież jeden większy stół na wzniesieniu dla faraona. Aby uczcić Antefa i swego ulubieńca, jego świątobliwość zbliżył się do Hebron i zaprosił ją do swego stołu.
Panna Hebron była rzeczywiście piękna, a robiła wrażenie osoby doświadczonej, co w Egipcie nie stanowiło osobliwości. Ramzes prędko spostrzegł, że narzeczona wcale nie zwraca uwagi na przyszłego małżonka, ale za to posyła wymowne spojrzenia w stronę jego, faraona.
I to także nie było dziwem w Egipcie.
Gdy goście zasiedli przy stolikach, gdy odezwała się muzyka, a tancerki zaczęły roznosić między biesiadnikami wino i kwiaty, Ramzes odezwał się:
— Im dłużej patrzę na ciebie, Hebron, tym więcej zdumiewam się. Gdyby tu wszedł kto obcy, uważałby cię za boginię albo arcykapłankę, ale nigdy za szczęśliwą narzeczoną.
— Mylisz się, panie — odparła. — W tej chwili jestem szczęśliwą, ale nie z mego narzeczeństwa…
— Jak to może być?… — przerwał faraon.
— Małżeństwo nie nęci mnie i z pewnością wolałabym zostać arcykapłanką Izydy aniżeli żoną…
— Więc dlaczego wychodzisz za mąż?
— Robię to dla ojca, który koniecznie chce mieć spadkobiercę swej sławy… Głównie zaś dlatego, że ty tak chcesz, panie…
— Mógłżeby ci się nie podobać Tutmozis?
— Tego nie mówię. Tutmozis jest piękny, jest pierwszym elegantem w Egipcie, ładnie śpiewa i bierze nagrody na igrzyskach. Jego zaś stanowisko dowódcy gwardii waszej świątobliwości należy do najpierwszych w kraju.
Mimo to, gdyby nie prośby ojca i twój rozkaz, panie, nie zostałabym jego żoną… Choć i tak nie będę nią!.. Tutmozisowi wystarczy mój majątek i tytuły po moim ojcu, a resztę znajdzie u tancerek.
— I on wie o swoim nieszczęściu?
Hebron uśmiechnęła się.
— On od dawna wie, że choćbym nie była córką Antefa, ale ostatniego paraszyty, jeszcze nie oddałabym się człowiekowi, którego nie kocham. A pokochać mogłabym tylko wyższego od siebie.
— Mówisz to naprawdę?.. — dziwił się Ramzes.
— Mam przecież dwadzieścia lat, więc już od sześciu lat otaczają mnie wielbiciele. Prędko jednak poznałam ich wartość… A dziś wolę słuchać rozmowy uczonych kapłanów aniżeli śpiewów i oświadczyn eleganckiej młodzieży.
— W takim razie nie powinienem siedzieć przy tobie, Hebron, bo nawet nie jestem elegantem, a już wcale nie posiadam mądrości kapłańskiej…
— O, ty, panie, jesteś czymś większym… — odparła mocno rumieniąc się. — Ty jesteś wódz, który odniósł zwycięstwo… Ty jesteś porywczy jak lew, bystry jak sęp… Przed tobą miliony upadają na twarz, a państwa drżą… Alboż nie wiemy, jaką trwogę budzi w Tyrze i Niniwie twoje imię? Bogowie mogliby zazdrościć twojej potęgi…
Ramzes zmięszał się.
— O Hebron, Hebron… Gdybyś wiedziała, jaki niepokój zasiewasz w moim sercu!..
— Dlatego — mówiła — godzę się na małżeństwo z Tutmozisem… Będę bliższą waszej świątobliwości i choć co kilka dni będę widywała ciebie, panie…
To powiedziawszy — wstała od stolika i odeszła.
Postępek jej spostrzegł Antef i wylękniony przybiegł do Ramzesa.
— O panie! — zawołał — czy moja córka nie powiedziała czego niestosownego?… To niepohamowana lwica…
— Uspokój się — odparł faraon. — Twoja córka jest pełna mądrości i powagi. Wyszła zaś, bo spostrzegła, że wino waszej dostojności zbyt silnie rozwesela biesiadników.
Rzeczywiście w sali jadalnej panował wielki hałas, tym bardziej że Tutmozis porzuciwszy rolę wicegospodarza zrobił się najbardziej ożywionym biesiadnikiem.
— Poufnie rzeknę waszej świątobliwości — szepnął Antef — że biedny Tutmozis bardzo będzie musiał pilnować się wobec Hebron…
Ta pierwsza uczta przeciągnęła się do rana. Wprawdzie faraon zaraz wyjechał, lecz inni zostali — z początku na krzesłach, później na posadzkach… Aż wreszcie musiał Antef wozami rozesłać ich do domów, niby rzeczy martwe.
W kilka dni odbyła się uroczystość zaślubin.
Do pałacu Antefa zeszli się arcykapłani Herhor i Mefres, nomarchowie sąsiednich nomesów i najwyżsi dostojnicy miasta Tebów. Później przyjechał na dwukolnym wozie Tutmozis otoczony oficerami gwardii, a na końcu — jego świątobliwość Ramzes XIII.