Читаем Prawiek i inne czasy полностью

Kiedy opadły kwiaty z kartofli, a na ich miejscu zawiązały się małe zielone owoce, Genowefa stwierdziła, że jest w ciąży. Liczyła na palcach miesiące i doliczyła się pierwszych sianokosów w końcu maja. To musiało się stać właśnie wtedy. Teraz rozpaczała, że nie zdążyła powiedzieć Michałowi. Może rosnący z dnia na dzień brzuch był jakimś znakiem, że Michał wróci, że musi wrócić. Genowefa sama prowadziła młyn, tak jak to robił Michał. Pilnowała robotników i wypisywała kwity chłopom zwożącym ziarno. Nadsłuchiwała szmeru wody, poruszającej młyńskie kamienie, i huku maszyn. Mąka osiadała na jej włosach i rzęsach, tak że stając wieczorem przy lustrze, widziała w nim starą kobietę. Stara kobieta rozbierała się potem przed lustrem i badała brzuch. Kładła się do łóżka i mimo poduszek i wełnianych skarpet nie mogła się rozgrzać. A ponieważ w sen, tak jak w wodę, wchodzi się zawsze stopami, długo nie mogła usnąć. Miała więc dużo czasu na modlitwę. Zaczynała od „Ojcze nasz", potem „Zdrowaś Mario", a na koniec zostawiała swoją ulubioną, senną modlitwę do anioła stróża. Prosiła go o opiekę nad Michałem, bo może na wojnie potrzeba więcej niż jednego anioła stróża. Potem to modlenie się przechodziło w obrazy wojny – były proste i ubogie, bo Genowefa nie znała innego świata niż Prawiek ani innych wojen, prócz sobotnich bójek na rynku, kiedy pijani mężczyźni wychodzili od Szloma. Szarpali się wtedy za poły kapot, przewracali na ziemię i turlali po błocie usmarowani, brudni, żałosni. Genowefa wyobrażała więc sobie wojnę jako walkę wręcz wśród błota, kałuż i śmieci, walkę, w której wszystko załatwia się od razu, za jednym zamachem. Dlatego dziwiła się, że wojna trwa tak długo.

Czasem, gdy wybierała się po zakupy do miasteczka, przysłuchiwała się rozmowom ludzi.

– Car silniejszy od Niemca – mówili. Albo:

– Wojna skończy się na Boże Narodzenie.

Ale nie skończyła się ani na to Boże Narodzenie, ani na żadne z czterech następnych.

Przed samymi świętami Genowefa wybrała się na zakupy do Jeszkotli. Kiedy przechodziła przez most, zobaczyła idącą wzdłuż rzeki dziewczynę. Była biednie ubrana i bosa. Jej gołe stopy zagłębiały się śmiało w śnieg i zostawiały głębokie, drobne ślady. Genowefa wzdrygnęła się i przystanęła. Popatrzyła na dziewczynę z góry i znalazła dla niej w torebce kopiejkę. Dziewczyna podniosła wzrok i ich oczy spotkały się. Moneta upadła w śnieg. Dziewczyna uśmiechnęła się, ale nie było w tym uśmiechu podziękowania ani sympatii. Pokazały się duże białe zęby, błysnęły zielone oczy.

– To dla ciebie – powiedziała Genowefa.

Dziewczyna kucnęła i delikatnie palcem wyciągnęła ze śniegu monetę, a potem odwróciła się i bez słowa poszła dalej.

Jeszkotle wyglądały tak, jakby odjęto im kolory. Wszystko było czarne, białe i szare. Na rynku stały grupki mężczyzn. Rozprawiali o wojnie. Miasta zniszczone, a dobra ich mieszkańców walają się po ulicach. Ludzie uciekają przed kulami. Brat szuka brata. Nie wiadomo, kto gorszy – Rusek czy Niemiec. Niemcy trują gazem, od którego pękają oczy. Głód będzie na przednówku. Wojna to pierwsza plaga, po której nadejdą następne.

Genowefa ominęła kupy końskich odchodów, które roztapiały śnieg przed sklepem Szenberta. Na dykcie przybitej do drzwi napisane było:

DROGERIA Szenbert i Sp. utrzymuje na składzie tylko pierwszorzędnej jakości Mydło do prania Farbkę do bielizny Krochmal pszenny i ryżowy Oliwę świece zapałki Proszek owadobójczy

Zrobiło jej się nagle słabo od słów „proszek owadobójczy". Pomyślała o tym gazie, którego używają Niemcy, a od którego pękają oczy. Czy karaluchy czują to samo, kiedy posypie się je proszkiem Szenberta? Musiała wziąć kilka głębokich oddechów, żeby nie zwymiotować.

– Słucham panią – powiedziała śpiewnym głosem młoda kobieta w wysokiej ciąży. Spojrzała na brzuch Genowefy i uśmiechnęła się.

Genowefa poprosiła o naftę, zapałki, mydło i nową szczotkę ryżową. Pociągnęła palcem po ostrej szczecinie.

– Będę robiła porządki na święta. Będę myła podłogi, prała firany, wyczyszczę piec.

– My też mamy zaraz święta. Poświęcenie Świątyni. Pani z Prawieku, prawda? Z młyna? Znam panią.

– Teraz już obie się znamy. Na kiedy pani ma swój termin?

– Na luty.

– I ja na luty.

Szenbertowa zaczęła układać na ladzie kostki szarego mydła.

– Nie zastanawiała się pani, czemu my, głupie, rodzimy, jak tu wojna wokół?

– Pewnie Bóg…

– Bóg, Bóg… To jest dobry buchalter i pilnuje rubryk „winien" i „ma". Musi być bilans. Co się natraci, to się narodzi… A pani pewnie na syna taka ładna.

Genowefa podniosła koszyk.

– Potrzebna mi córka, bo mąż na wojnie, a chłopiec beż ojca źle się chowa.

Szenbertowa wyszła zza lady i odprowadziła Genowefę do drzwi.

– Nam w ogóle potrzebne są córki. Gdyby wszystkie naraz zaczęły rodzić córki, byłby spokój na świecie.

Roześmiały się obie.

Czas anioła Misi

Перейти на страницу:

Похожие книги

Последний рассвет
Последний рассвет

На лестничной клетке московской многоэтажки двумя ножевыми ударами убита Евгения Панкрашина, жена богатого бизнесмена. Со слов ее близких, у потерпевшей при себе было дорогое ювелирное украшение – ожерелье-нагрудник. Однако его на месте преступления обнаружено не было. На первый взгляд все просто – убийство с целью ограбления. Но чем больше информации о личности убитой удается собрать оперативникам – Антону Сташису и Роману Дзюбе, – тем более загадочным и странным становится это дело. А тут еще смерть близкого им человека, продолжившая череду необъяснимых убийств…

Александра Маринина , Алексей Шарыпов , Бенедикт Роум , Виль Фролович Андреев , Екатерина Константиновна Гликен

Фантастика / Приключения / Современная проза / Детективы / Современная русская и зарубежная проза / Прочие Детективы
Норвежский лес
Норвежский лес

…по вечерам я продавал пластинки. А в промежутках рассеянно наблюдал за публикой, проходившей перед витриной. Семьи, парочки, пьяные, якудзы, оживленные девицы в мини-юбках, парни с битницкими бородками, хостессы из баров и другие непонятные люди. Стоило поставить рок, как у магазина собрались хиппи и бездельники – некоторые пританцовывали, кто-то нюхал растворитель, кто-то просто сидел на асфальте. Я вообще перестал понимать, что к чему. «Что же это такое? – думал я. – Что все они хотят сказать?»…Роман классика современной японской литературы Харуки Мураками «Норвежский лес», принесший автору поистине всемирную известность.

Ларс Миттинг , Харуки Мураками

Зарубежная образовательная литература, зарубежная прикладная, научно-популярная литература / Проза / Современная русская и зарубежная проза / Современная проза