Oni obaj uznali słuszność jego uwagi i umilkli. Po czym Nazariusz począł się żegnać, obiecując przyjść nazajutrz o świcie.
Ze stróżami miał nadzieję ułożyć się jeszcze tej nocy, ale przedtem chciał wpaść do matki, która z powodu niepewnych i strasznych czasów nie miała o niego chwili spokoju. Pomocnika postanowił po namyśle nie szukać na mieście, ale wynaleźć i przekupić jednego spośród tych, którzy wraz z nim wynosili trupy z więzienia.
Na samym odchodnym jednak zatrzymał się jeszcze i wziąwszy na stronę Winicjusza począł mu szeptać: — Panie, nie wspomnę o naszym zamiarze nikomu, nawet matce, ale Piotr Apostoł obiecał przyjść do nas z amfiteatru i jemu powiem wszystko.
— Możesz w tym domu mówić głośno — odpowiedział Winicjusz. — Piotr Apostoł był w amfiteatrze z ludźmi Petroniusza. Zresztą sam pójdę z tobą.
I kazał podać sobie płaszcz niewolniczy, po czym wyszli.
Petroniusz odetchnął głęboko.
„Życzyłem sobie — myślał — aby umarła na tę gorączkę, bo dla Winicjusza byłoby to jeszcze najmniej straszne. Ale teraz gotówem ofiarować złoty trójnog Eskulapowi w zamian za jej uzdrowienie… Ach, ty, Ahenobarbie, chcesz sobie wyprawić widowisko z boleści kochanka!
Ty, Augusto, naprzód zazdrościłaś piękności dziewczynie, a teraz pożarłabyś ją na surowo, dlatego, że zginął twój Rufius… Ty, Tygellinie, chcesz ją zgubić na złość mnie!… Zobaczymy.
Ja wam mówię, że oczy wasze nie ujrzą jej na arenie, bo albo umrze własną śmiercią, albo ją wam wyrwę jak psom z paszczęk… I wyrwę tak, że nie będziecie o tym wiedzieli, a potem ilekroć na was spojrzę, tylekroć pomyślę: oto głupcy, których wywiódł w pole Petroniusz…”
I rad z siebie, przeszedł do triclinium, gdzie wraz z Eunice zasiadł do wieczerzy. Lektor czytał przez ten czas sielanki Teokryta. Na dworze wiatr napędził chmur od strony Sorakte i nagła burza zmąciła ciszę pogodnej nocy letniej. Od czasu do czasu grzmoty rozlegały się na siedmiu wzgórzach, oni zaś, leżąc obok siebie za stołem, słuchali sielskiego poety, który w śpiewnym doryckim narzeczu opiewał miłość pasterzy, a następnie, uspokojeni, gotowali się do słodkiego spoczynku.
Przedtem jednak jeszcze wrócił Winicjusz. Petroniusz dowiedziawszy się o jego powrocie wyszedł do niego i spytał:
— Cóż?… Czy nie uradziliście czego nowego i czy Nazariusz poszedł już do więzienia?
— Tak — odpowiedział młody człowiek rozgarniając włosy przemoczone od dżdżu. — Nazariusz poszedł ułożyć się ze stróżami, a ja widziałem Piotra, który mi nakazał modlić się i wierzyć.
— To dobrze. Jeśli wszystko pójdzie pomyślnie, następnej nocy można ją będzie wynieść…
— Dzierżawca z ludźmi powinien być na świt. — To krótka droga. Spocznij teraz.
Lecz Winicjusz ukląkł w swym cubiculum i począł się modlić.
O wschodzie słońca przybył spod Corioli dzierżawca Niger przywiódłszy ze sobą zgodnie z zaleceniem Winicjusza muły, lektykę i czterech pewnych ludzi, wybranych spomiędzy niewolników brytańskich, których zresztą zostawił przezornie w gospodzie na Suburze.
Winicjusz, który czuwał całą noc, wyszedł na jego spotkanie, ów zaś wzruszył się na widok młodego pana i całując jego ręce i oczy rzekł:
— Drogi, czyś chory, czy też zmartwienia wyssały ci krew z oblicza, albowiem ledwiem cię mógł na pierwsze wejrzenie rozpoznać?
Winicjusz zabrał go do wewnętrznej kolumnady, zwanej ksystem, i tam przypuścił go do tajemnicy. Niger słuchał ze skupioną uwagą i na jego czerstwej, ogorzałej twarzy znać było wielkie wzruszenie, nad którym nie starał się nawet zapanować.
— Więc ona jest chrześcijanką? — zawołał.
I począł patrzeć badawczo w twarz Winicjusza, a ten odgadł widocznie, o co pyta go wzrok wieśniaka, albowiem odrzekł:
— I ja jestem chrześcijaninem…
Wówczas w oczach Nigra błysnęły łzy; przez chwilę milczał, następnie wzniósłszy do góry ręce rzekł:
— O, dzięki ci, Chryste, iżeś zdjął bielmo z najdroższych mi w świecie oczu.
Po czym objął głowę Winicjusza i płacząc ze szczęścia, począł całować jego czoło.
W chwilę później nadszedł Petroniusz prowadząc ze sobą Nazariusza.
— Dobre wieści! — rzekł z dala.
Jakoż wieści były dobre. Naprzód Glaukus lekarz zaręczał za życie Ligii, jakkolwiek miała tęż samą gorączkę więzienną, na którą i w Tullianum, i po innych więzieniach umierały codziennie setki ludzi. Co do stróżów i co do człowieka, który sprawdzał śmierć rozpalonym żelazem, nie było najmniejszej trudności. Pomocnik, Attys, był już również ugodzony.
— Poczyniliśmy otwory w trumnie tak, aby chora mogła oddychać — mówił Nazariusz. Całe niebezpieczeństwo w tym, by nie jęknęła lub nie odezwała się w chwili, gdy będziemy przechodzili koło pretorianów. Ale ona jest osłabiona bardzo i od rana leży z zamkniętymi oczyma. Zresztą Glaukus da jej napój usypiający, który sam urządzi z przyniesionych przeze mnie z miasta lekarstw. Wieko trumny nie będzie przybite. Podniesiecie je łatwo i zabierzecie chorą do lektyki, my zaś włożymy do trumny podłużny wór z piaskiem, który miejcie gotowy.