Читаем Quo vadis? полностью

Chilo zgodził się najchętniej. Emporium leżało u stóp wzgórza Awentyńskiego, zatem niezbyt od Wielkiego Cyrku daleko. Można było nie obchodząc wzgórz udać się wzdłuż rzeki, przez Porticus Aemilia, co jeszcze znacznie skracało drogę.

— Stary jestem — rzekł Chilo, gdy weszli pod kolumnadę — i czasem miewam zaćmienia pamięci. Tak! Wszakże nasz Chrystus wydany został przez jednego ze swoich uczniów! Ale imienia zdrajcy nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć…

— Judasz, panie, który się powiesił — odpowiedział Kwartus dziwiąc się nieco w duszy, jak można było tego imienia nie pamiętać.

— A tak! Judasz! Dziękuję ci — powiedział Chilo. I czas jakiś szli w milczeniu. Doszedłszy do Emporium, które było już zamknięte, minęli je i obszedłszy spichlerze, w których wydawano ludowi zboże, skręcili na lewo, ku domom, które ciągnęły się wzdłuż Via Ostiensis, aż do wzgórka Testacius i Forum Pistorium. Tam zatrzymali się przed drewnianym budynkiem, z którego wnętrza dochodził huk żaren. Kwartus wszedł do środka, Chilo zaś, który nie lubił pokazywać się wielkiej ilości ludzi i który w ciągłej był obawie, że jakieś fatum może go zetknąć z Glaukiem lekarzem, pozostał na zewnątrz.

„Ciekawym tego Herkulesa, który służy za młynarczyka — mówił sobie spoglądając na jasno świecący księżyc — jeśli to jest łotr i człowiek mądry, będzie mnie trochę kosztował, jeśli zaś cnotliwy chrześcijanin a głupi, zrobi za darmo wszystko, czego od niego zażądam.” Dalsze rozmyślania przerwał mu powrót Kwartusa, który wyszedł z budynku z drugim człowiekiem, przybranym tylko w tunikę zwaną exomis, skrajaną w ten sposób, że prawe ramię i prawa pierś pozostawały nagie. Odzieży podobnej, jako pozostawiającej zupełną swobodę ruchów, używali szczególniej robotnicy. Chilo spojrzawszy na przybysza odetchnął z zadowoleniem, w życiu bowiem nie widział dotąd takiego ramienia i takiej piersi.

— Oto jest, — panie — rzekł Kwartus — brat, którego chciałeś widzieć.

— Niech pokój Chrystusów będzie z tobą — ozwał się — Chilo — ty zaś;.Kwartusie, powiedz temu bratu, czy zasługuję na wiarę i ufność, a potem wracaj w imię Boże; albowiem nie trzeba, abyś sędziwego ojca zostawiał w samotności.

— Jest to święty człowiek — rzekł Kwartus — który oddał całe mienie, aby mnie, nie znanego sobie, wykupić z niewoli. Niechaj mu Pan nasz, Zbawiciel, zgotuje za to niebieską nagrodę.

Olbrzymi robotnik usłyszawszy to schylił się i ucałował rękę Chilona.

— Jak ci na imię bracie? — spytał Grek.

— Na chrzcie świętym dano mi, ojcze, imię Urbana. — Urbanie, bracie mój, maszli czas, aby pomówić ze mną swobodnie?

— Robota nasza poczyna się o północy, a teraz gotują nam dopiero wieczerzę.

— Czasu jest więc dość — pójdźmy nad rzekę, a tam wysłuchasz słów moich.

Poszli i siedli na kamiennej brzeźnicy w ciszy przerywanej tylko przez odległy huk żaren i bełkotanie płynącej w dole fali. Tam Chilo wpatrzył się w twarz robotnika, która mimo nieco groźnego i smutnego wyrazu, jaki miewały zazwyczaj twarze barbarzyńców zamieszkałych w Rzymie, wydała mu się jednak dobrotliwą i szczerą.

„Tak jest! — rzekł sobie w duchu. — To jest człowiek dobry i głupi, który darmo zabije Glauka.”

Po czym spytał:

— Urbanie, miłujesz ty Chrystusa?

— Miłuję z duszy, serca — odpowiedział robotnik. — A braci swoich? A siostry, a tych, którzy nauczyli cię prawdy i wiary w Chrystusa?

— Miłuję ich także, ojcze.

— Tedy niech pokój będzie z tobą. — I z tobą, ojcze.

Nastała znów cisza — tylko w oddaleniu huczały żarna, a w dole bełkotała rzeka.

Chilo wpatrzył się w jasny blask miesięczny i wolnym, stłumionym głosem począł mówić o śmierci Chrystusa. Mówił jakby nie do Urbana, ale jakby sam dla siebie rozpamiętywał ową śmierć lub jakby jej tajemnicę zwierzał temu uśpionemu miastu. Było w tym coś wzruszającego i zarazem uroczystego. Robotnik płakał, a gdy Chilo począł jęczeć i ubolewać nad tym, że w chwili śmierci Zbawiciela nie było nikogo, kto by go bronił, jeśli nie od ukrzyżowania, to przynajmniej od zniewag żołnierzy i Żydów, olbrzymie pięści barbarzyńcy poczęły zaciskać się z żalu i tłumionej wściekłości. Śmierć wzruszała go tylko, lecz na myśl o tej tłuszczy, szydzącej z przybitego na krzyżu Baranka, burzyła się w nim prostacza dusza i ogarniała go dzika chęć zemsty.

A Chilo spytał nagle:

— Urbanie, zali wiesz, kto był Judasz?

— Wiem, wiem! Ale on się powiesił! — zawołał robotnik.

I w głosie jego był jakby żal, że zdrajca sam już wymierzył sobie karę i że nie maże wpaść w jego ręce. A Chilon mówił dalej:

— Gdyby się jednak nie był powiesił i gdyby który z chrześcijan spotkał go na lądzie lub na morzu, czyby nie powinien się pomścić za mękę, krew i śmierć Zbawiciela?

— Kto by się nie pomścił, ojcze!

Перейти на страницу:

Похожие книги

О, юность моя!
О, юность моя!

Поэт Илья Сельвинский впервые выступает с крупным автобиографическим произведением. «О, юность моя!» — роман во многом автобиографический, речь в нем идет о событиях, относящихся к первым годам советской власти на юге России.Центральный герой романа — человек со сложным душевным миром, еще не вполне четко представляющий себе свое будущее и будущее своей страны. Его характер только еще складывается, формируется, причем в обстановке далеко не легкой и не простой. Но он — не один. Его окружает молодежь тех лет — молодежь маленького южного городка, бурлящего противоречиями, характерными для тех исторически сложных дней.Роман И. Сельвинского эмоционален, написан рукой настоящего художника, язык его поэтичен и ярок.

Илья Львович Сельвинский

Проза / Историческая проза / Советская классическая проза