— Ojcze — rzekł prawie błagalnym głosem — zali bierzesz na sumienie ten uczynek i zali sam słyszałeś Glaukusa zaprzedającego braci?
Chilo zrozumiał, że trzeba dać jakieś dowody, wymienić jakieś nazwiska, albowiem inaczej w serce olbrzyma może się wkraść wątpliwość. I nagle szczęśliwa myśl zaświtała mu w głowie.
— Słuchaj, Urbanie — rzekł — mieszkam w Koryncie, ale pochodzę z Kos i tu, w Rzymie, uczę nauki Chrystusa pewną służebną dziewczynę z mojego kraju, której imię jest Eunice.
Służy ona jako vestiplica w domu przyjaciela cezara, niejakiego Petroniusza. Otóż w tym domu słyszałem, jak Glaukus podejmował się wydać wszystkich chrześcijan, a oprócz tego obiecywał innemu zausznikowi cesarskiemu, Winicjuszowi, że odnajdzie mu między chrześcijanami dziewicę…
Tu przerwał i spojrzał ze zdumieniem na robotnika, którego oczy zaświeciły nagle jak oczy zwierza, a twarz przybrała wyraz dzikiego gniewu i groźby.
— Co tobie jest? — zapytał prawie z przestrachem. — Nic, ojcze. Zabiję, jutro Glauka!…
Lecz Grek umilkł; po chwili wziąwszy za ramiona robotnika, zwrócił go tak, aby światło księżyca padało wprost na jego twarz i począł mu się przypatrywać uważnie. Widocznym było, że w duszy wahał się, czy go pytać dalej i wydobyć wszystko na jaw, czy też na razie poprzestać na tym, czego się dowiedział lub domyślił.
W końcu jednak wrodzona mu ostrożność przemogła. Odetchnął głęboko raz i drugi, po czym, położywszy znów dłoń na głowie robotnika, spytał uroczystym, dobitnym głosem:
— Wszakże na chrzcie świętym dano ci imię Urbana? — Tak jest, ojcze.
— A zatem niech pokój będzie z tobą, Urbanie.
ROZDZIAŁ XVIII
Petroniusz do Winicjusza:
„Źle z tobą,
Na Polluksa! Znajdźże ją prędzej; inaczej, o ile cię ogień w popiół nie obróci, zmienisz się w egipskiego Sfinksa, który zakochawszy się, jak mówią, w bladej Izys, stał się na wszystko głuchy, obojętny i czeka tylko nocy, aby mógł wpatrywać się w kochankę kamiennymi oczyma.
Przebiegaj sobie wieczorami miasto w przebraniu, uczęszczaj nawet wraz z twoim filozofem do chrześcijańskich domów modlitwy. Wszystko, co budzi nadzieję i zabija czas, jest godnym pochwały. Ale dla mojej przyjaźni uczyń rzecz jedną: oto ów Ursus, niewolnik Ligii, jest podobno człowiekiem siły niezwykłej, najmij więc sobie Krotona i przedsiębierzcie we trzech wyprawy. Tak będzie bezpieczniej i rozumniej. Chrześcijanie, skoro do nich należy Pomponia Grecyna i Ligia, nie są zapewne takimi łotrami, za jakich mają ich powszechnie, dali jednak przy porwaniu Ligii dowód, że gdy chodzi o jaką owieczkę z ich stada, umieją nie żartować. Gdy ujrzysz Ligię, wiem, że się wstrzymać nie zdołasz i zechcesz ją uprowadzić natychmiast, jakże zaś tego z samym Chilonidesem dokonasz? A Kroto da sobie rady, choćby jej dziesięciu takich, jak ów Ursus, Ligów broniło. Nie daj się wyzyskiwać Chilonowi, lecz na Krotona pieniędzy nie żałuj. Ze wszystkich rad, jakie ci mogę przesłać, ta jest najlepszą.
Tu już przestali mówić o małej Auguście i o tym, że z czarów umarła. Wspomina jeszcze czasem o niej Poppea, ale cezara umysł zaprzątnięty jest czym innym; zresztą, jeśli prawda, że diva Augusta jest znów w stanie odmiennym, to i w niej pamięć tamtego dziecka rozwieje się bez śladu. Jesteśmy już od dni kilkunastu w Neapolis, a raczej w Baiae. Gdybyś był zdolny do myślenia o czymkolwiek, to echa naszego tu pobytu musiałyby się obić o twe uszy, albowiem cały Rzym nie mówi zapewne o niczym innym. Zajechaliśmy tedy wprost do Baiae, gdzie naprzód opadły nas wspomnienia matki i wyrzuty sumienia. Ale czy wiesz, do czego Ahenobarbus już doszedł? Oto, że nawet zabójstwo matki jest dla niego tylko tematem do wierszy i powodem do odegrywania błazeńskotragicznych scen. On czuł dawniej prawdziwe wyrzuty o tyle jedynie, o ile jest tchórzem. Teraz, gdy się przekonał, że świat jest, jak był, pod jego stopami, a żaden bóg nie pomścił się nad nim, udaje je tylko, aby wzruszać ludzi swym losem. Czasem zrywa się po nocach, twierdząc, że go ścigają Furie, budzi nas, spogląda za siebie, przybiera postawę komedianta grającego rolę Oresta, i to lichego komedianta, deklamuje greckie wiersze i patrzy, czy go podziwiamy. A my, oczywiście, podziwiamy! I zamiast powiedzieć mu: Idź spać, błaźnie!
ROZDZIAŁ XIX
Zaledwie Winicjusz skończył czytać, gdy do biblioteki wsunął się cicho nie zapowiedziany przez nikogo Chilon, służba bowiem miała rozkaz puszczać go o każdej godzinie dnia i nocy.
— Niech boska matka twego wielkodusznego przodka, Eneasza — rzekł — będzie na cię tak łaskawą, panie, jako na mnie był łaskawym boski syn Mai.
— To się znaczy? — spytał Winicjusz zrywając się od stołu, przy którym siedział.