Читаем Quo vadis? полностью

— I to słusznie. Nie masz cięższej winy nad zabójstwo. Będę się, za ciebie modlił, ale nie wiem, czy nawet moja modlitwa co wskóra — chyba że uczynisz ślub, iż nigdy w życiu nikogo nie tkniesz palcem.

— Ja i tak nie zabijałem rozmyślnie — odpowiedział Ursus.

Chilo jednak, który pragnął się na wszelki wypadek zabezpieczyć, nie przestawał obrzydzać w dalszym ciągu zabójstwa Ursusowi i zachęcać go do wykonania ślubu. Wypytywał też i o Winicjusza, lecz Lig odpowiadał na jego pytania niechętnie, powtarzając, że z ust samego Winicjusza usłyszy to, co usłyszeć powinien. Rozmawiając w ten sposób, przebyli wreszcie daleką drogę dzielącą mieszkanie Greka od Zatybrza i znaleźli się przed domem. Serce Chilona poczęło znów bić niespokojnie. Ze strachu wydało mu się, że Ursus poczyna spoglądać na niego jakimś łakomym. wzrokiem. „Mała mi pociecha — mówił sobie — jeśli mnie zabije niechcący, i wolałbym w każdym razie, aby go ruszył paraliż, a razem z nim i wszystkich Ligów, co daj, Zeusie, jeśli potrafisz.” Tak rozmyślając zatulał się coraz mocniej w swoją galicką gunię, powtarzając, iż boi się chłodu. Wreszcie, gdy przebywszy sień i pierwsze podwórze znaleźli się w korytarzu prowadzącym do ogródka domku, zatrzymał się nagle i rzekł:

— Pozwól mi tchu nabrać, inaczej bowiem nie będę mógł rozmówić się z Winicjuszem i udzielić mu rad zbawiennych.

To rzekłszy stanął — gdyż jakkolwiek powtarzał sobie, że żadne niebezpieczeństwo mu nie grozi, jednakże na myśl, że stanie wśród tych tajemniczych ludzi, których widział w Ostrianum, nogi trzęsły się nieco pod nim.

Tymczasem z domku poczęły dochodzić uszu jego śpiewy.

— Co to jest? — pytał.

— Mówisz, żeś chrześcijaninem, a nie wiesz, że między nami jest zwyczaj po każdym posiłku wielbić Zbawiciela naszego śpiewaniem — odpowiedział Ursus. Miriam z synem musiała już wrócić, a może i Apostoł jest z nimi, codziennie bowiem nawiedza wdowę i Kryspa.

— Prowadź mnie wprost do Winicjusza.

— Winicjusz jest w tej izbie, gdzie i wszyscy, bo ta jedna jest większa, a zresztą same ciemne cubicula, do których tylko spać chodzimy. Wejdźmy już — tam odpoczniesz.

I weszli. W izbie było ciemnawo, wieczór był chmurny, zimowy, a płomień kilku kaganków niezupełnie rozpraszał mrok. Winicjusz raczej domyślił się, niż rozeznał w zakapturzonym człowieku Chilona, ten zaś ujrzawszy łoże w rogu izby i na nim Winicjusza, ruszył, nie patrząc na innych, wprost ku niemu — jakby w przekonaniu, że przy nim będzie mu najbezpieczniej.

— O panie! czemuś nie słuchał moich rad! — zawołał składając ręce.

— Milcz — rzekł Winicjusz — i słuchaj!

Tu począł patrzeć bystro w oczy Chilona i mówić z wolna a dobitnie, jakby chciał, by każde jego słowo zrozumiane było jako rozkaz i zastało raz na zawsze w Chilonowej pamięci:

— Kroto rzucił się na mnie, by mnie zamordować i ograbić — rozumiesz! Wówczas zabiłem go, ci zaś ludzie opatrzyli rany, jakie otrzymałem w walce z nim.

Chilo od razu zrozumiał, że jeśli Winicjusz tak mówi, to chyba na mocy jakiegoś układu z chrześcijanami, a w takim razie chce, by mu wierzono. Poznał też to z jego twarzy, więc w jednej chwili, nie okazawszy ni powątpiewania, ni zdziwienia, podniósł oczy w górę i zawołał:

— Łotr to był wierutny, panie! Wszakżem cię ostrzegał, byś mu nie ufał. Wszystkie moje nauki obijały się o jego głowę jak groch o ścianę. W całym Hadesie nie ma dla niego mąk dostatecznych. Bo kto nie może być uczciwym człowiekiem, ten poniekąd musi być łotrem; komuż zaś trudniej zostać uczciwym niż łotrowi? Ale żeby napadać na swego dobroczyńcę i pana tak wspaniałomyślnego… O, bogowie!…

Tu jednak wspomniał, że w czasie drogi przedstawiał się Ursusowi jako chrześcijanin — i umilkł.

Winicjusz rzekł:

— Gdyby nie sica, którą miałem ze sobą, byłby mnie zabił.

— Błogosławię tę chwilę, w której doradziłem ci wziąć choć nóż.

Lecz Winicjusz zwrócił na Greka badawcze spojrzenie i spytał:

— Coś czynił dziś?

— Jak to? Czym ci, panie, nie powiedział, żem czynił śluby za twoje zdrowie?

— I nic więcej?

— I wybierałem się właśnie odwiedzić cię, gdy tamten dobry człowiek nadszedł i powiedział mi, że mnie wzywasz.

— Oto jest tabliczka. Pójdziesz z nią do mego domu, odnajdziesz mego wyzwoleńca i oddasz mu ją. Napisano jest na niej, żem wyjechał do Benewentu. Powiesz Demasowi od siebie, żem to uczynił dziś rano, wezwany pilnym listem przez Petroniusza.

Tu powtórzył z naciskiem:

— Wyjechałem do Benewentu — rozumiesz?

— Wyjechałeś, panie! Rano żegnałem cię przecie przy Porta Capena — i od czasu twego wyjazdu taka ogarnia mnie tęsknota, że jeśli twa wspaniałomyślność jej nie utuli, zakwilę się na śmierć, jak nieszczęsna żona Zethosa z żalu po Itylu.

Winicjusz, lubo chory i nawykły do giętkości Greka, nie mógł jednak wstrzymać uśmiechu. Rad był przy tym, że Chilo w lot go zrozumiał, więc rzekł:

— Zatem dopiszę, by ci łzy obtarto. Daj mi kaganek. Chilo, uspokojony już zupełnie, wstał i uczyniwszy kilka kroków w stronę kominka, zdjął jeden z palących się na murku kaganków.

Перейти на страницу:

Похожие книги

О, юность моя!
О, юность моя!

Поэт Илья Сельвинский впервые выступает с крупным автобиографическим произведением. «О, юность моя!» — роман во многом автобиографический, речь в нем идет о событиях, относящихся к первым годам советской власти на юге России.Центральный герой романа — человек со сложным душевным миром, еще не вполне четко представляющий себе свое будущее и будущее своей страны. Его характер только еще складывается, формируется, причем в обстановке далеко не легкой и не простой. Но он — не один. Его окружает молодежь тех лет — молодежь маленького южного городка, бурлящего противоречиями, характерными для тех исторически сложных дней.Роман И. Сельвинского эмоционален, написан рукой настоящего художника, язык его поэтичен и ярок.

Илья Львович Сельвинский

Проза / Историческая проза / Советская классическая проза