Читаем Śmierć w Breslau полностью

– Pomogę ci, tylko nie wiem, jak. Co mam zrobić? – odparł bez wahania.

– Pierwsze mądre pytanie – w głosie barona drżała jeszcze wściekłość. – Chodź do salonu. Kogoś ci przedstawię.

Kiedy baron otworzył drzwi salonu, dwaj mężczyźni siedzący przy stoliku gwałtownie powstali z miejsc. Niewysoki, kędzierzawy brunet sprawiał wrażenie nastolatka, który został przyłapany przez rodziców na oglądaniu pornograficznych ilustracji. Młodszy, szczupły szatyn, miał w oczach ten sam wyraz znużenia i zadowolenia, jaki dostrzegał u siebie Mock w sobotnie poranki.

– Herr Kriminaldirektor – zwrócił się baron do Mocka. – Przedstawiam panu doktora Georga Maassa z Królewca oraz asystenta kryminalnego policji berlińskiej pana Herberta Anwaldta. Doktor Maass jest prywatnym docentem uniwersytetu królewieckiego, wybitnym semitologiem i historykiem, asystent Anwaldt – specjalistą od przestępstw na tle seksualnym. Drodzy panowie, oto szef Wydziału Kryminalnego Prezydium Policji we Wrocławiu, dyrektor kryminalny Eberhard Mock.

Mężczyźni skinęli sobie głowami, po czym – idąc za przykładem barona – usiedli. Gospodarz ciągnął dalej ceremonialnie:

– Zgodnie ze swym uprzejmym zapewnieniem pan dyrektor kryminalny udzieli panom wszelkiej pomocy. Akta i biblioteki stoją przed panami otworem. Pan dyrektor kryminalny łaskawie zgodził się zatrudnić od jutra asystenta Anwaldta w podległej mu placówce na stanowisku referenta do specjalnych poruczeń. Czy dobrze powiedziałem, Herr Kriminaldirektor? (Mock zdumiony własną „uprzejmością” skinął głową). Pan asystent Anwaldt mając dostęp do wszelkich akt i informacji rozpocznie ściśle tajne śledztwo w sprawie zabójstwa mojej córki. Czy coś pominąłem, Herr Kriminaldirektor?

– Nie, niczego pan baron nie pominął – potwierdził Mock, zastanawiając się, za pomocą jakich środków uśmierzyć gniew żony, gdy dowie się, że pierwsze dni urlopu spędzi samotnie.

WROCŁAW, SOBOTA 7 LIPCA 1934 ROKU.GODZINA ÓSMA RANO

We Wrocławiu niepodzielnie zapanował upał. Niecka, w której leży miasto, prażyła się w strugach rozpalonego powietrza. Sprzedawcy lemoniady siedzieli pod parasolami na rogach ulic, w sklepach i w innych wynajętych w tym celu lokalach. Nie musieli reklamować swojego towaru. Wszyscy zatrudniali pomocników, którzy dostarczali im ze składów wiadra lodu. Wachlujący się nieustannie, spocony tłum wypełniał kawiarnie i cukiernie przy reprezentacyjnej Gartenstrasse. Zlani potem muzykanci wygrywali w niedziele marsze i walce na Liebichshöhe, gdzie pod rozłożystymi kasztanowcami i platanami oddychało suchym kurzem zmęczone mieszczaństwo. Skwery i parki zaludniali staruszkowie grający w skata i rozłoszczone bony usiłujące uspokoić zgrzane dzieci. Gimnazjaliści, którzy nie wyjechali na wakacje, dawno zapomnieli o sinusach czy o Hermannie i Dorothei i urządzali pływackie zawody na Kępie Mieszczańskiej. Lumpenproletariat z biednych, brudnych uliczek wokół Rynku i Blücherplatz wypijał cysterny piwa i zalegał nad ranem pod bramami i w rynsztokach. Młodzież urządzała polowania na szczury, które nadzwyczaj rojnie buszowały po śmietnikach. W oknach smętnie zwieszały się namoczone prześcieradła. Wrocław ciężko dyszał. Zacierali ręce wytwórcy i sprzedawcy lodów i lemoniady. Browary pracowały pełną parą.

Herbert Anwaldt rozpoczynał swe śledztwo. Policjanci siedzieli w sali odpraw bez marynarek i z poluzowanymi krawatami. Wyjątek stanowił zastępca Mocka Max Forstner, który – mimo że pocił się w przyciasnym garniturze i w zaciśniętym krawacie – nie pozwalał sobie nawet na pozór niedbalstwa. Był niezbyt lubiany. Powodem tej antypatii było zarozumialstwo i złośliwość, które aplikował swym podwładnym w małych, lecz jadowitych dawkach.

A to krytykował czyjś krój kapelusza jako niemodny, a to czepiał się czyjegoś źle ogolonego zarostu lub poplamionego krawata, a to spierał się o jakieś inne drobiazgi, które – według niego – źle świadczyły o wizerunku policjanta. Ale tego ranka upał odebrał mu wszystkie argumenty w ewentualnym sporze o stan garderoby podwładnych.

Drzwi otworzyły się i wszedł Mock w towarzystwie szczupłego szatyna około trzydziestki. Nowy policjant wyglądał na człowieka, który nie może się wyspać. Połykał ziewnięcia, lecz oczy zdradzały go łzawieniem. Forstner skrzywił się na widok jasnobeżowego garnituru.

Mock, jak zwykle, rozpoczął od zapalenia papierosa, którą to czynność powtórzyli za swoim szefem prawie wszyscy policjanci.

Перейти на страницу:

Похожие книги

1. Щит и меч. Книга первая
1. Щит и меч. Книга первая

В канун Отечественной войны советский разведчик Александр Белов пересекает не только географическую границу между двумя странами, но и тот незримый рубеж, который отделял мир социализма от фашистской Третьей империи. Советский человек должен был стать немцем Иоганном Вайсом. И не простым немцем. По долгу службы Белову пришлось принять облик врага своей родины, и образ жизни его и образ его мыслей внешне ничем уже не должны были отличаться от образа жизни и от морали мелких и крупных хищников гитлеровского рейха. Это было тяжким испытанием для Александра Белова, но с испытанием этим он сумел справиться, и в своем продвижении к источникам информации, имеющим важное значение для его родины, Вайс-Белов сумел пройти через все слои нацистского общества.«Щит и меч» — своеобразное произведение. Это и социальный роман и роман психологический, построенный на остром сюжете, на глубоко драматичных коллизиях, которые определяются острейшими противоречиями двух антагонистических миров.

Вадим Кожевников , Вадим Михайлович Кожевников

Детективы / Исторический детектив / Шпионский детектив / Проза / Проза о войне