Bolko Wołoszek odwrócił się, wpił płonące oczy w Reynevana i Horna. Oddychał szybko, głośno i nieregularnie. Dłonie mu dygotały. – Sapienti sat – wyrzekł chrapliwie. – Słyszeliście, com nakazał. Wycofuję wojsko, i to takim sposobem, by uniknąć kontaktu z waszymi podjazdami. Nie pójdę pod Nysę, nie wesprę biskupa. Prokop winien traktować to jako akt przymierza. Wy w zamian oszczędzicie moje dobra. Głogówek… Ale to nie wszystko. Nie wszystko, na mękę Zbawiciela! – Powtórzycie Prokopowi… – młody książę dumnie uniósł głowę. – Powtórzycie, że alians ze mną będzie wymagać istotnych zmian na mapach. Konkretnie…
– Konkretnie – powtórzył Horn – Wołoszek zażądał wieczystego lenna Hukvaldów, Przyboru, Ostrawy i Frensztatu. Jak uzgodniliśmy, przyrzekłem mu je. Ale mało mu było, domagał się Namysłowa, Kluczborka, Gryżowa, Rybnika, Pszczyny i Bytomia. Przyrzekłem mu je, bracie Prokopie, również, ręcząc twoim imieniem. Pospieszyłem się? Prokop Goły nie od razu odpowiedział. Oparty plecami
o wóz bojowy, jadł na stojąco, lipową łyżką czerpał z garnka zacierki, niósł do ust. Mleko schło mu na wąsach. Za wozem i plecami Prokopa ryczał i szalał pożar, wielkim ogniem płonęło miasto Głuchołazy. Płonął jak pochodnia drewniany kościół farny. Ogień pożerał dachy i strzechy, dym bił w niebo czarnymi kłębami. Wrzask mordowanych nie cichł ani na chwilę. – Nie, bracie, nie pospieszyłeś się – Prokop Goły oblizał łyżkę. – Postąpiłeś słusznie, przyrzekając w moim imieniu. Damy mu wszystko, co przyrzeczone. Bolkowi należy się rekompensata. Za krzywdy. Bo jakoś tak wyszło, że Zmrzlik i Puchała, puściwszy z dymem Białą i Prudnik, z rozpędu spalili też jego ukochany Głogówek. Wyrównamy mu tę krzywdę. Większość miast, których żąda, i tak, po prawdzie, trzeba będzie dopiero zdobyć. Zobaczymy przy zdobywaniu, jaki z księcia Bolka sojusznik. I nagrodzimy podług zasług dla sprawy. – I zasług przed Bogiem – wtrącił z pełnymi ustami kaznodzieja Markolt. – Dziedzic Opola musi przyjąć sakrament z Kielicha i zaprzysiąc cztery artykuły. – Przyjdzie i na to czas – Prokop odstawił miskę. Kończcie jedzenie. Na wąsach Prokopa zasychało mleko i zacierkowa mączność. Za plecami Prokopa miasto Głuchołazy zamieniało się w zgliszcza. Mordowani mieszkańcy wyli na różne głosy. – Przygotować się do wymarszu! Na Nysę, Boży bojownicy! Na Nysę!
Rozdział osiemnasty
w którym we czwartek osiemnastego marca roku 1428, albo, jak zwykło się. pisać w kronikach: in crastino Sancle Gertrudis Anno Domini MCCCCXXVIII jakieś XIV tysięcy chłopa skacze sobie do gardeł w bitwie pod Nysą. Straty pokonanych wynoszą circa M poległych. Straty zwycięzców kronikarski obyczaj każe pomijać milczeniem.
– Hus kacerz! – skandowały pierwsze szeregi uszykowanego na Mnisiej Łące biskupiego wojska. – Hus kacerz! Hu! Hu! Hu! Wieść o ciągnących na Nysę taborytach musiała dotrzeć do biskupa wrocławskiego już dawno – i nie dziwota, raczej trudno jest dokonać skrytego manewru armią liczącą z górą siedem tysięcy ludzi i blisko dwie setki wozów – zwłaszcza jeśli armia ta pali wszystkie osiedla na trasie marszu i tej okolicy, czytelnie znacząc swój szlak łunami i dymami. Biskup Konrad miał więc dość czasu, by sformować wojsko. Dość czasu miał starosta kłodzki,
pan Puta z Czastolovic, by przybyć z pomocą. Zgromadziwszy pod swą komendą tysiąc sto koni jazdy i prawie sześć tysięcy chłopskiej piechoty, mając mocny odwód i zaplecze w postaci uzbrojonych nyskich mieszczan i miejskich murów, biskup i Puta postanowili przyjąć bitwę w polu. Gdy Prokop Goły zjawił się pod Nysą, zastał w rejonie Mnisiej Łąki Ślązaków pod bronią i sztandarami, uszykowanych i gotowych do boju. Przyjął wyzwanie. Gdy hejtmani sprawili wojsko – a sprawili szybko Prokop przystąpił do modlitwy. Modlił się spokojnie i niegłośno. Całkowicie lekceważąc rzucane przez Ślązaków wyzwiska. – Hus kacerz! Hus kacerz! Hu! Hu! Hu!
– Panie – mówił, złożywszy ręce. – Boże Zastępów, do Ciebie uciekamy się w modlitwie naszej. Bądź nam tarczą i obroną, opoką i warownią w niebezpieczeństwach wojny i krwi przelewie. Łaska Twoja niechaj będzie z nami, grzesznymi ludźmi. – Diable syny! Diable syny! Hu! Hu! Hu!