Читаем Trylogia o Reynevanie – II Bo?y Bojownicy полностью

Wojna to rzecz bez przyszłości, a wojaczka rzecz bez perspektyw, twierdził Berengar Tauler. Z zawieruchy wojennej zrodzi się Nowy Wspaniały Świat, dowodził – nieszczerze i za mamonę – Drosselbart. Dnia dwudziestego miesiąca kwietnia Roku Pańskiego 1428, we wtorek, we wsi Moczydło, rozwiały się nadzieje obydwu. Taulera – na przyszłość i perspektywy, Drosselbarta – na cokolwiek miał. Do Moczydła kazał im jechać Prokop Goły. Z agitacją. Obaw, by ktokolwiek na Śląsku próbował jeszcze formować z chłopów piechotę, raczej nie było, Prokop wolał jednak dmuchać na zimne. Pod Nysą, kręcił wąs, dobrze zaagitowani chłopi uciekli, nim doszło do starcia. Trzeba więc agitować dalej. Z myślą o przyszłych starciach. Wyruszyli rankiem, dziesiątką konnych i jednym wozem bojowym. Konnych przydzielił kniaź Fedko z Ostroga, byli to, jak większość kniaziowej drużyny, Węgrzy i Słowacy. Wóz, czterokonny, jak to bojowy, należał do nymburczyków Otika z Loży i miał standardową raczej obsadę: hejtmana wozowego, dwóch woźniców, czterech kuszników, czterech strzelców z piszczałami i pięciu ludzi

zbrojnych w cepy, glewie i sudlice. Razem jechali Drosselbart jako agitator, Rzehors jako pomocnik agitatora, Reynevan jako pomocnik pomocnika, Szarlej jako pomocnik Reynevana, Berengar Tauler jako zbytek łaski i Samson jako Samson. Konni Węgrzy, pogardliwie zwani przez Czechów "Kumanami", spędzili mieszkańców Moczydła na majdan, po czym szybko rozjechali się między chałupy, by swym obyczajem spróbować coś ukraść, a może i zgwałcić. Kumańskie obyczaje były w husyckiej armii surowo tępione, toteż Madziarzy Ostrogskiego ośmielali się używać sobie tylko cichcem, na dalekich wypadach, gdy nikt nie widział. Hejtman wozowy uznał, że widzieć mu się nie chce. Również jego podkomendni całą aktywność obrócili na senne pogwarki, drapanie się w tyłki i dłubanie w nosach. Drosselbart, wlazłszy na wóz, agitował. Kazał. Że to, co się właśnie wokół dzieje, to wcale nie wojna i nie łupieżczy najazd bynajmniej, ale bratnia pomoc i misja pokojowa, a wszelkie orężne akcje Bożych bojowników wymierzone są wyłącznie przeciwko biskupowi wrocławskiemu, który jest łotr, ciemiężyciel i tyran. Bynajmniej nie przeciw śląskiem ludowi pobratymczemu, bo my, Boży bojownicy, lud śląski kochamy wielce, dobro ludu śląskiego nam na sercu leży. Tak leży, że jejujeju, i tak nam dopomóż Pambu. Drosselbart kazał z wielkim zapałem, sprawiał wrażenie, że sam wierzy w to, co mówi. Reynevan oczywiście wiedział, że Drosselbart nie wierzy, że mówi to, co kazali mu mówić Prokop i Markolt. Jak ludzie z pozoru rozsądni, dziwił się Reynevan, mogą mniemać, że ktokolwiek uwierzy w tak grubo szyty i tak oczywisty bzdet, jak ta "misja pokojowa"? W coś takiego nie ma wszak prawa uwierzyć nikt, kto ma w głowie choćby krztynę oleju. Nawet kmiot, któremu życie upływa na przerzucaniu gówna z jednej kupy na drugą, nie da wiary czemuś takiemu. Teorii Szarleja, że w odpowiednio długo powtarzaną bzdurę uwierzą wszyscy, Reynevan nie akceptował. Drosselbart skończył pierwszą agitkę, zaczął drugą.

Перейти на страницу:
Нет соединения с сервером, попробуйте зайти чуть позже