Читаем Trylogia o Reynevanie – II Bo?y Bojownicy полностью

– Jezu – westchnął Jan Kralovec. – Pośród morza ten gród stoi, czy jak? – To Odra i jej odnoga – wskazał na szeroko rozlane wody Urban Horn. – A to Oława, otacza miasto od południa. – I nieźle broni przystępu – ocenił Jira z Rzeczycy. Rzekłbyś, murów nie potrzeba. – Ale są – rzekł Błażej z Kralup. – I to potężne. Baszt też nie brakuje… A co wież kościelnych! Bez mała jak w Pradze! – Ten pierwszy – wskazał, chwaląc się wiedzą, Horn to Święty Mikołaj na Szczepinie, a tam, o, Brama Mikołajska. Ten wielki kościół z wysoką wieżą to fara Świętej Elżbiety. A ten drugi, równie okazały, też farny, Marii Magdaleny. Ta wieża to ratusz. Tamten zaś kościół… – To Święta Dorota – beznamiętnie wpadł mu w słowo nie gorzej widać znający Wrocław Prokop Goły. – A tam, na wyspie Piasek, świątynia Panny Marii. Za Piaskiem jest Ostrów Tumski, na nim kolegiata Świętokrzyska, obok katedra, wciąż w budowie. Tam daleko… Ołbin, wielki klasztor premonstracki. A tam, o, Święta Katarzyna i dominikański Święty Wojciech. Zadowoleni? Już wszystko wiecie? To świetnie, bo z bliska wrocławskich kościołów nie obejrzycie. Przynajmniej nie tym razem. – To jasne – kiwnął głową» Jan Tovaczovsky z Cimburka. – Byłoby szaleństwem uderzyć na miasto. – Człowieku małej wiary! – skrzywił się i splunął Prokupek. – Gdyby Jozue myślał jak ty, Jerycho stałoby po dziś dzień! To moc Boga obala mury… – Ostawcie Boga – przerwał spokojnie Dobko Puchała. – Jerycho czy nie Jerycho, szturmować teraz Wrocław mógłby tylko człek całkiem bezrozumny. Husyccy wodzowie zamruczeli. W większości godząc się z opiniami Morawianina i Polaka. Błyski w oczach Kralovca, Jana Bleha i Otika z Loży świadczyły jednak, że gdyby co, to spróbowaliby chętnie. – Przyszliśmy jednak – Prokop, jak zwykle, nie przegapił błysków – z dość daleka pod to gniazdo antychrysta. Drogę mamy za sobą tak długą i trudną, że grzechem byłoby nie udzielić antychrystowi religijnej nauki. Przed nimi, pod wzgórzem, płynęła w płytkiej dolinie rzeka Ślęza, szeroko i wiosennie rozlana na łąki, po których brodziły bociany. Zieleniły się już brzeziny piękną, świeżą wiosenną zielenią. Gęsto pokryła się kwiatem czeremcha. Na łęgach kwitły kaczeńce i jaskry, żółciły się całe dywany mleczy. Reynevan obejrzał się. Główne siły Taboru i Sierotek przekraczały Bystrzycę przez uchwycony most w Leśnicy, obok dopalającej się komory celnej. – Udzielimy – podjął Prokop – wrocławianom i biskupowi antychrystowi lekcji pokazowej. Ta wioseczka, pod wzgórzem, jak się zowie? – Żerniki, panie dobry – pospieszył z wyjaśnieniem jeden z usłużnych chłopskich przewodników. – A tamój to Muchobór… – Spalić obie. Zajmij się tym, bracie Puchała. O, a tam widzę młyn… Tam drugi. Tam wioska… I tam wioska… A tam co? Kościółek? Bracie Salava! – Rozkaz, bracie Prokop!

Nie minęła godzina, jak w niebo wzbiły się ognie i dymy, a świeże majowe powietrze zrobiło się duszne od smrodu spalenizny.


Перейти на страницу:
Нет соединения с сервером, попробуйте зайти чуть позже