Читаем Trylogia o Reynevanie – II Bo?y Bojownicy полностью

Dopłynęli do wyspy Travnik. Od lewego brzegu wciąż niosło spalenizną. W maju roku 1420, podczas zażartych walk z wojskiem wiernym królowi, Małą Stranę podpalono, tak skutecznie, że cała niemal legła popiołem – i faktycznie leżała nim po dziś dzień. Próbowano, prawda, odbudowywać, ale jakoś bez serca i zapału. Było wszak bez liku innych zmartwień, historia skutecznie dbała, by ich nie zabrakło. – W świetle procesów historycznych – podjął Szarlej, patrząc na czarne resztki nadbrzeżnych młynów – można więc przyjąć, żeś już wziął odwet za brata. Albowiem idziesz w jego ślady, kontynuujesz dzieło, którego on nie dokończył. W ramach schedy po bracie przyjąłeś komunię sub utrague specie i jesteś husytą. Peterlin, wiem to, dotarły do mnie informacje, był faktycznie wierzącym utrakwistą, służył sprawie Kielicha z faktycznego przekonania. Mówię o tym, bo nie brakowało takich, którzy robili to z innych pobudek, niekiedy bardzo brzydkich, a zawsze bardzo prozaicznych. Ale, powtarzam, nie dotyczy to ani twego brata, ani, jak sądzę, ciebie. Ty wszak szczerze i z oddaniem, bez cienia wyrachowania, walczysz dla sprawy i religii, dla których twój brat dał się zabić. – Nie wiem, skąd się to bierze, Szarleju, ale w twoich ustach rzeczy najbardziej podniosłe potrafią brzmieć jak jakiś karczemny żart. Wiem, że nie zwykłeś szanować świętości, ale… – Świętości? – przerwał demeryt. – Reinmarze? Czy ja

dobrze słyszę?

– Nie imputuj mi, proszę – zacisnął wargi Reynevan ani perfidii, ani braku własnego zdania. Owszem, zbliżył mnie do husytów fakt, że Peterlin dla nich zginął, wiem, jakim mój brat był człowiekiem, bez wahania staję po stronie, po której się opowiadał. Ale ja mam swój rozum, swój własny. Sprawę przemyślałem i osądziłem w duszy. Komunię z Kielicha przyjąłem z pełnym przekonaniem. Albowiem popieram cztery artykuły, popieram naukę Wiklefa, popieram husytów w kwestii liturgii i interpretacji Biblii. Popieram ich światopogląd i program budowania sprawiedliwości społecznej. – Sprawiedliwości, przepraszam, jakiej?

– Omnia sunt communia, Szarleju! Wszystko wspólne, w tych słowach mieści się cała sprawiedliwość boska. Nie ma wielkich, nie ma małych, nie ma bogaczy, nie ma biedoty. Wszystko wspólne! Komunizm! Czyż to nie brzmi pięknie?

– Dawno nie słyszałem czegoś równie pięknie brzmiącego.

– Dlaczego taki sarkazm?

– Nie przejmuj się. Brzmij dalej. Czym to jeszcze ujęli cię wiklefiści? – Całą duszą i sercem popieram zasadę sola Scriptura.

– Aha.

– Do Pisma Świętego niczego dodawać nie trzeba i nie można, Pismo jest dostatecznie przejrzyste, by każdy wierzący mógł pojąć je bez komentarza z ambony. Między wiernymi a Bogiem nie potrzeba pośredników. Przed Stwórcą wszyscy są równi. Autorytet papieża i kościelnych dostojników uznawać można tylko wówczas, gdy jest on zgodny z wolą Najwyższego i Pismem Świętym. W szczególności zaś majątek został księżom powierzony celem pełnienia obowiązków nałożonych przez Chrystusa i Pismo. Jeśli księża z obowiązków tych się nie wywiązują, jeśli grzeszą, majątek należy im odebrać. – O! – ożywił się Szarlej. – Odebrać? Tak mi brzmij. Takie brzmienie mi lube! – Nie drwij. Czy nigdy nie zastanawiałeś się, dlaczego właśnie tu, w Czechach, w Pradze, z roznieconej przez konstancjeński stos iskry rozgorzał taki pożar? Powiem ci: czy wiesz, ilu było duchownych w praskiej diecezji? Sześć tysięcy. Ile było klasztorów? Sto sześćdziesiąt. Czy wiesz, że w samej Pradze co dwudziesty człowiek nosił habit lub sutannę? A ile było w Pradze far? Czterdzieści i cztery. Wrocław, przypomnę, ma dziewięć. W samej tylko katedrze Świętego Wita było równo trzysta kościelnych stanowisk. Czy przedstawiasz sobie majątek, wyciągany z prebend i annat? Nie, Szarleju, tak dłużej być nie mogło i nie może. Sekularyzacja dóbr kościelnych jest absolutnie konieczna. Kler panuje nad zbyt potężną własnością doczesną. Nie chodzi tu już o przykazania Chrystusowe, o powrót do ewangelicznego ubóstwa, do sposobu życia Jezusa i apostołów. Tak ogromna koncentracja majątku i władzy musi powodować gniew i napięcia społeczne. To się musi skończyć, ich bogactwo, ich zdzierstwa, ich pycha, ich buta, ich władza. Muszą wrócić do tego, czym byli, czym nakazał im być Chrystus: ubogimi i pokornymi sługami. I nie Joachim z Fiore pierwszy na to wpadł, nie

Перейти на страницу:
Нет соединения с сервером, попробуйте зайти чуть позже