Читаем Trylogia o Reynevanie – II Bo?y Bojownicy полностью

Prokopowa armia nadciągnęła pod Kolin niespodziewanie szybko, nie zostawiając mieszkańcom podgrodzia wiele czasu, zdołali ratować się ucieczką za miejskie mury dosłownie z tym, co złapali w ręce, zostawiając taborytom i Sierotkom znaczne zapasy paszy, sporo inwentarza, do tego zaś chaty z pełnym nieledwie wyposażeniem. Nic tedy dziwnego, że na tym właśnie terenie powstał główny obóz Bożych bojowników, otoczony szańcem z wozów i zagrodą dla koni. Między chałupami i kleciami płonęły liczne ogniska, dzwoniły młoty w kuźniach, stukotały młotki w warsztatach stelmachów. Suszyło się na sznurach odzienie. Kwiczały świnie, beczały owce. Śmierdziały latryny. – A tak w ogóle – odezwał się nagle Prokop – to po coś ty tu, bracie Bielawa, przyjechał? Reynevan westchnął ukradkiem. Spodziewał się takiego pytania. Decyzję o wyprawie na zamek Troski podjął Reynevan. Dość spontanicznie ją podjął, trzeba powiedzieć, z ogromnym i gorącym niczym młoda wdowa entuzjazmem. Entuzjazm ten i żywiołowość niezbyt przypadły do gustu magikom spod "Archanioła", zwłaszcza Fraundinstowi i Szczepanowi z Drahotusz. Obaj poddali w wątpliwość zarówno wiadomości Axlebena, jak i legendarne zdolności legendarnego Rupiliusa Ślązaka. Axleben, twierdzili, konfabuluje, by odwrócić uwagę od swej kompromitującej porażki z Samsonem. Rupiliusa Ślązaka na zamku Troski najprawdopodobniej nie ma. A gdyby nawet Rupilius Ślązak na zamku Troski przypadkiem był, to szansa, że zdoła pomóc, równa jest zeru – według przybliżonych kalkulacyj Rupilius Ślązak liczy sobie bowiem już jakieś dziewięćdziesiąt lat, czegóż można oczekiwać od takiego starego pierdoły? Stronę Reynevana wziął natomiast Telesma. Telesma słyszał o Rupiliusie Ślązaku, kiedyś nawet widział się z nim przelotnie, za potwierdzone i sprawdzone już pół wieku temu uznał jego kwalifikacje w dziedzinie spirytyzmu i bytów astralnych. Spróbować, orzekł, nie zawadzi. Dla Samsona Miodka wyprawa na Troski jest szansą, którą należałoby wykorzystać, i to pospiesznie. Rupilius, racja to, ma dziewiąty krzyżyk na karku. A w takim wieku wiadomo: przeziębisz się, kichniesz, pierdniesz i nie wiedzieć kiedy przenosisz się w byt astralny. Telesmę poparł Bezdiechovsky. Sędziwy czarnoksiężnik nie tylko o Rupiliusie słyszał lecz poznał go osobiście, przed laty, w Padwie. Rupilius, wyraził sąd, może, i owszem, pomóc Samsonowi. Nie wiadomo jednak, czy zechce, bo w Padwie dał się poznać jako arogancki i nieużyty zasraniec. Dość sceptycznie i chłodno, o dziwo, odniósł się do projektu sam Samson. Samson nie brał udziału w dyskusji, a jeżeli, to półgębkiem. Nie argumentował ani za, ani przeciw. Najczęściej milczał. Ale Reynevan znał go już zbyt dobrze. Samson w powodzenie wyprawy zwyczajnie nie wierzył. Gdy ostatecznie na nią przystał, Reynevan nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to z grzeczności. Pozostawał Szarlej. Opinię Szarleja o przedsięwzięciu Reynevan znał, zanim go o nią zapytał. Ale zapytał, dla porządku i formy. – To jest zwyczajny idiotyzm – ocenił spokojnie Szarlej. – Nadto, to mi zaczyna przypominać Śląsk sprzed dwóch lat, pamiętną entuzjastyczną odyseję za panią Adelą. Wyprawa na Troski wygląda na podobnie obmyśloną i pewnie byłaby podobnie prowadzona. I już oczyma mej duszy widzę wynik. Ty chyba nigdy nie zmądrzejesz, Reinmarze. – Mamy, jak twierdzisz – kontynuował, nieco ciszej i poważniej – zobowiązania wobec Samsona, jesteśmy mu coś dłużni. Może i tak, nie przeczę. Życie pozostaje jednak życiem, a podstawowa reguła życia nakazuje o takich długach zapominać, wykreślać je z pamięci. Życie ma do siebie to, że bliższa koszula ciału. Dopomagać bliźnim i owszem, czemu nie, ale nie własnym kosztem. Zrobiliśmy, twierdzę, dla Samsona dość, będzie okazja, zrobimy więcej. A okazja zdarzy się, jestem pewien, prędzej czy później, wystarczy usiąść i cierpliwie poczekać. Poczekajmy więc na okazję. Po co tej okazji szukać, szukając guza przy okazji? Myślmy o swej koszuli, Reinmarze, i o swoim ciele, bo to jest najważniejsze. A ty na co chcesz nasze ciała wystawić, chłopcze? Dokąd nas chcesz poprowadzić? Trwa zawierucha, wojna, pożoga, panują chaos, nieład i bezprawie. To nie jest dobry czas na szaleńcze wyprawy. Bez przygotowania, w dodatku. – Otóż mylisz się – odrzekł Reynevan. – Nie zgadzam się z tobą zupełnie. I nie tylko w kwestii cynicznych reguł życiowych bynajmniej i bynajmniej nie względem tego, co jest w życiu najważniejsze. Nie zgadzam się z twoją oceną sytuacji. Bo czas wyprawie nie tylko sprzyja, ale i nagli. Podjesztedzie i Pogórze Jiczyńskie są opanowane przez nasze wojska, nieliczni katoliccy panowie z tego rejonu są zastraszeni, ich morale złamała klęska krucjaty pod Tachowem. Są jak odymione pszczoły. Jeśli więc wyprawić się, to teraz, nim się otrząsną i będą znowu zdolni żądlić. Co na to powiesz? – Nic.

– Względem natomiast przygotowania, masz rację. Przygotujmy się. Co proponujesz? Szarlej westchnął.

Перейти на страницу:
Нет соединения с сервером, попробуйте зайти чуть позже