Читаем Trylogia o Reynevanie – II Bo?y Bojownicy полностью

– Bracie Wyszku – spoważniał Prokop. – Ty dobrze wiesz, co przekazać. Nasz jesteś przecie człowiek, prawy chrześcijanin, komunię przyjmujesz z Kielicha jako i my. Ale Polak jesteś i patriota, tedy tak czyń, by Polsce też było z korzyścią. Krzyżak to wciąż dla Polski zagrożenie, Grunwald wiela nie pomógł, wisi Zakon Teutoński wciąż nad wami niczym miecz Damoklesowy. Da król Władysław ucho papieskim żalom i błaganiom, przyłączy się do krucjat, wyśle na nas polskie wojsko, a Krzyżacy natychmiast od północy uderzą. Uderzą Brandenburczycy i książęta śląscy. I będzie po Polsce. Będzie po Polsce, bracie Wyszku. – Król Władysław wie o tym – odrzekł Raczyński. I nie sądzę, by się do krucjat przyłączył. Nie może jednak król polski jawnie przeciw papieżowi iść. I tak mnożą się paszkwile, i tak Malbork judzi, że Jagiełło poganin i bałwochwalca w duszy, że z pogany się kuma, że z diabłem w zmowie. Dąży tedy król polski do pokoju. Do ugody między Czechami a Rzymem. A Rzym do takiej ugody skory… – Skory, skory – zadrwił Prokupek. – Im rzymskim krzyżowcom mocniej skórę garbujem, tym bardziej skory. – Prawda święta – przytaknął Polak. – Gdyby papież mógł was… To znaczy, nas, wziąć pod miecz i ogień, to by wziął. Ścinałby, katował, końmi targał, żywcem palił, topił i Gloria in excelsis przy tym wyśpiewywał. Zrobiliby z nami to, co z albigensami, po czym ogłosili, że to na Bożą chwałę. Ale, pokazało się, nie mogą. Sił brak. Więc chcą rokować. – Wiem, że chcą – parsknął pogardliwie Prokupek. Ale dlaczego my mamy chcieć? To my ich w dupę walimy, nie oni nas. – Bracie – Raczyński wzniósł ręce w rozpaczliwym geście. – Bracie, powtarzasz mi to, co sam wiem. Zezwól, bym ja tobie powtórzył, co wie król polski Władysław. Co wie każdy chrześcijański król w chrześcijańskiej Europie. Póki co, Kościół włada światem i dzierży dwa miecze: duchowny i świecki. W prostszych słowach: to papież ma pełnię władzy świeckiej, a król jedynie plenipotentem jest. W jeszcze prostszych słowach: nie będzie Królestwo Czeskie królestwem dopóty, dopóki papież króla czeskiego nie zatwierdzi. Wtedy dopiero nastanie pokój i ład, a Czechy jako królestwo chrześcijańskie do Europy powrócą. – Do Europy? Znaczy, do Rzymu? Dobra, wrócimy, ale nie za cenę utraty suwerenności! I naszej religii! Naszych wartości chrześcijańskich! Wpierw musi Rzym, Europa znaczy, przyjąć wartości chrześcijańskie. Mówiąc krótko: musi przejść na prawdziwą wiarę. To znaczy: na naszą. Tak więc, primo: musi Europa zaakceptować i przyjąć komunię z Kielicha. Secundo: musi zaprzysiąc cztery artykuły praskie. Tertio… – Raczej wątpię – Raczyński nie czekał na tertio – by Europa na to przystała. O papieżu nie wspomnę. – A to się zobaczy! – zaperzył się Prokupek. – Jak daleko stąd do Rzymu? Mil dwieście? Dojdziemy za miesiąc najdalej! I wtedy pogadamy! Ujrzy antychryst rzymski nasze wozy na Zatybrzu, to wnet mu rura zmięknie! – Spokojnie, spokojnie, bracie – Prokop Goły wparł pięści w stół. – Jesteśmy za pokojem, zapomniałeś? Nasz uczony brat, Piotr Chelczicky, naucza, że nic nie może usprawiedliwić łamania piątego przykazania. "Nie zabijaj" jest święte i niezłomne. Nie chcemy wojny, gotowiśmy do rokowań. – Ucieszy – rzekł Raczyński – króla polskiego ta gotowość. – Ja myślę. Ale Rzym niech tak hardo głowy nie podnosi, na piedestał się nie pcha, o dwóch mieczach nie ględzi. Bo nam, prawowiernym Czechom, trudno, bracie Wyszku, przyjąć, że mnożący się ostatnio jak króliki papieże, czy to rzymskiej, czy inakszej obediencji, to kompetentni namiestnicy Boga na Ziemi i że te dwa miecze dobre i prawe dzierżą ręce. Albowiem ostatnimi czasy czasy co papież, to gorsza się okazywała łajza. Jak nie kretyn, to złodziej, jak nie złodziej, to łajdak, jak nie łajdak, to moczymorda i wszetecznik. A niekiedy wszystko na raz. Przy całej mojej dobrej woli, chociażem jako ta owieczka potulny, takim pasterzom posłuszny nie będę, takich za głowy Kościoła nie uznam, takich wszechwładzy nie zaakceptuję, choćby mi kto i sto donacyj Konstantynowych do oczu pokazał. Nauczał mistrz Jan Hus, że nie może być prawdziwym następcą apostoła Piotra papież, który żyje wedle obyczajów Piotrowi przeciwnych. Taki papież wikariuszem jest nie Boga, lecz Judasza Iskarioty. Tedy zamiast posłuch takiemu dawać, za kark go brać i z ambony zrzucać, przywilejów pozbawiać i majętność odbierać! I tak od Watykanu po każdą wsiową plebanię. – Chętnie by Czechów, mówisz, bracie Wyszku, curia Romana jak synów marnotrawnych z przebaczeniem powitała, znów do grona europejskiej chrześcijańskiej wspólnoty zaliczyła? I my temu chętni. Ale wpierw niech obyczaje zmienią i wiarę. Na prawdziwą. Na taką, której Chrystus uczył. Jaką Piotr wyznawał. Jakiej mistrz Wiklef i mistrz Hus nauczali. Bo prawdziwa wiara, wiara apostolska, zgodna z literą Biblii, to ta, którą wyznajemy my, prawowierni Czesi. Chce nas europejska christianitas na swe łono? Niechajże wpierw to łono oczyści. – Są tacy ludzie jak Piotr Chelczicky, jak Mikulasz z Pelhrzymova. Jak twój wielki rodak, Paweł Włodkowic, broniący wolności sumień. Da Bóg, zwróci się Kościół rzymski, zrozumiawszy swe błędy, ku tym właśnie ludziom. Da Bóg, posłucha ich nauk. – A nie posłucha nauk – dokończył z zimnym uśmiechem Prokupek – to posłucha naszych cepów. Długo trwało milczenie. Przerwał je Wyszek Raczyński.

Перейти на страницу:
Нет соединения с сервером, попробуйте зайти чуть позже