E lo spirito mio, che gia cotanto tempo era stato ch'a la sua presenza non era di stupor, tremando, affranto, sanza de li occhi aver piu conoscenza, per occulta virtu che da lei mosse, d'antico amor senti la grań potenza. Długo obaj nic nie mówili.
– Amor? – spytał wreszcie Reynevan. – Jesteś pewien, że amor? – Jestem pewien, że gran potenza. Jechali w milczeniu.
– Reinmarze?
– Słucham cię, Samsonie.
– Najwyższy czas, bym wrócił do siebie. Dołóżmy starań, dobrze? – Dobrze, przyjacielu. Dołożymy starań. Przyrzekam. Już most? Tak, chyba już most. Kopyta gromowo zahuczały na dylach i deskach, konni wjechali na most przerzucony nad głębokim jarem. Stąd widać już było, że będący celem drogi zamek stoi na stromym urwisku, opadającym wprost ku rzece, chyba Izerze. Za mostem była masywna brama, za bramą obszerne przedzamcze, nad nim górował właściwy zamek zwieńczony pękatym bergfrydem. – Tośwa są w domu! – gromko oznajmił od czoła Jan Czapek z San, gdy tylko podkowy zadzwoniły o bruk podzamcza. – Na Michalovicach. Znaczy się, u mnie!
Rozdział ósmy
w którym czytelnik, choć poznaje kilka historycznych postaci i ważnych dla fabuły osób, w zasadzie nie dowiaduje się wiele ponad to, że kot ma być łowny, a chłop mowny. A w sumie najważniejszą z podanych w rozdziale jest informacja o tym, kto spośród koronowanych głów i prominentnych notabli chędożył w roku 1353 pewną młodą wówczas, a starą dzisiaj babę.