– Niewykluczone, że i do tego dojdzie – odparła całkiem serio Rione. – Jeśli nasze domysły są słuszne, Obcy podjęli działania ofensywne przeciw Sojuszowi, ponieważ mieli do czynienia z władzami Syndykatu. Być może chcą tylko, aby pozostawiono ich w spokoju, albo usiłują zabezpieczyć się przed nami. Usunie pan zagrożenie ze strony ludzkości, a Obcy będą mogli zająć się ogromnymi przestrzeniami dostępnymi po pozostałych stronach ich granic.
– O ile za tamtymi granicami nie ma kolejnych Obcych – powiedziała Desjani niby do siebie, spoglądając w głąb korytarza.
Geary zmarszczył brwi i nagle poczuł ukłucie strachu.
– Jeśli istnieje jedna obca rasa…
– Mogą istnieć także inne. I z pewnością istnieją – wyszeptała Desjani. Obejrzała się na Geary’ego. – Musimy zrozumieć postępowanie tych istot, to niezwykle ważne w naszej sytuacji. Być może uważają, że znaleźli się w potrzasku pomiędzy dwoma groźnymi potencjalnymi wrogami. Być może toczą w tej chwili wojnę na niewyobrażalną dla nas skalę, walkę, której nie można nawet porównać do naszych starć z Syndykami. Może dlatego doprowadzili do takiego klinczu pomiędzy nami. Chcą po prostu chronić swoje flanki. A to może oznaczać, że możemy zyskać potencjalnych sprzymierzeńców pośród ich wrogów. Albo gorzej, trafimy na kolejnych wrogów.
Rione wyglądała, jakby właśnie połknęła coś wyjątkowo obrzydliwego.
– Musimy się z czymś takim liczyć. Nie mamy jednak możliwości, aby stwierdzić, czy to prawda. Zbyt wielu rzeczy jeszcze nie wiemy.
– Wiele już odkryliśmy. A wkrótce dowiemy się znacznie więcej. – Geary miał nadzieję, że się nie myli.
Za flotą Sojuszu, lecącą wprost na punkt skoku prowadzący na Anahalta i Dilawę, pozostał rosnący wciąż obłok szczątków, z których jeszcze niedawno składały się wraki
Nadal też nie miał pewności, do którego systemu gwiezdnego mają teraz skoczyć. Nie miał też ochoty na zastanawianie się nad tym problemem w tym momencie.
Flota utraciła w ostatniej bitwie wielu ludzi, nie mówiąc już o kilku okrętach. Spędził wiele czasu, służąc we flocie za czasów pokoju, sto lat temu, i stoczył jedną bitwę, nie mając żadnych szans na zwycięstwo, zanim nie pogrążył się w hibernacyjnym śnie. Inni ludzie w tym czasie toczyli setki potyczek, przyzwyczajali się do ogromnych strat wśród załóg i okrętów. Geary chciał za wszelką cenę ich uniknąć, ale coraz jaśniej widział, że nie zdoła. Musiał zaakceptować cenę, jaką trzeba było zapłacić za zwycięstwo, musiał się też zaznajomić z aktami osobowymi, aby poznać cenę, jaką zapłacili kiedyś ludzie, których teraz poznał. Był im to winien. Ściągał więc kolejne foldery i przeglądał je uważnie. Kapitan Jaylen Cresida z planety Madira. Pierwszym jej przydziałem był działon na niszczycielu
Cresida wspomniała kiedyś, że jeśli zginie, ktoś będzie na nią czekał.
Geary zamknął na moment oczy, próbując zdławić ból, jaki narastał w nim w miarę czytania akt. A potem zagłębiał się w nie dalej, zmuszając do poznania ceny, która odmieniła oblicze znanego mu niegdyś Sojuszu, i rozgryzając osobowości otaczających go od niedawna ludzi.
Matka i brat Cresidy także należeli do ofiar tej wojny. Matka zginęła, gdy Jaylen miała zaledwie dwanaście lat. Geary nie chciał poznać danych dotyczących osób z jej rodziny poległych w poprzednich pokoleniach, dlatego zamknął folder.
Zmusił się do otwarcia następnego, oznaczonego nazwiskiem Duellos. Jego żona była naukowcem pracującym w bezpiecznym systemie gwiezdnym, znajdującym się z dala od linii frontu, ale ojciec i wuj kapitana polegli. A jego najstarsza córka będzie podlegać poborowi do armii już w przyszłym roku.
Kapitan Tulev stracił żonę i trójkę dzieci podczas syndyckiego bombardowania jego rodzinnej planety.