Читаем Desiderium Intimum полностью

Ale niemal natychmiast przerwał ją zachrypnięty szept Severusa: - Chodź do mnie.

Harry poczuł dłonie Severusa obejmujące jego twarz i przyciągające ją do własnej...

a po chwili gorące wargi, zamykające jego usta w czułym, delikatnym pocałunku. I

Harry nie wiedział, jak nazwać to uczucie, które w nim wtedy wezbrało... ale było tak

ciepłe, tak... jasne... że nawet największe ciemności nie mogłyby go zgasić.

Westchnął, kiedy wargi Severusa oderwały się na moment od jego warg i mężczyzna

wyszeptał wprost w jego usta:

- Pomimo wszelakich masek, które przyjdzie nam założyć... zawsze będziesz mój.

I Harry ponownie poczuł oplatające go mocno ramiona. I napierające na niego ciało,

kierujące ich obu z powrotem na łóżko. Jego nagie plecy dotknęły chłodnej pościeli, a

Severus opadł na niego, przygniatając go do materaca i wysuwając się z niego tak

powoli, jakby każdy centymetr, którym znajdował się poza gorącym wnętrzem

Harry'ego przynosił mu jedynie cierpienie.

- Mój! - Z tym ostatnim słowem, będącym czymś pomiędzy zwierzęcym warknięciem

a pozbawionym tchu okrzykiem, wszedł w Harry'ego ostrym, gładkim pchnięciem,

zagłębiając się w nim z tak nieposkromioną potrzebą, jakby pragnął na zawsze

pozostawić w nim swój ślad, wypalić go tak głęboko, by nigdy nie wyblaknął i by

Harry nigdy o nim nie zapomniał.

Ciało Severusa spięło się, a z jego ust wyrwał się długi, skamlący jęk, podobny do

wycia rannego zwierzęcia i Harry poczuł rozlewającą się po jego wnętrzu falę gorąca,

jedną i drugą i kolejną... i wydawało się, że Severus nie przestanie dochodzić i że

zgniecie go w swych ramionach, drżąc tak bardzo, jakby miał rozpaść się na kawałki i

tylko uścisk Harry'ego utrzymywał go w całości. Jego biodra podrygiwały

konwulsyjnie, a usta haustami łapały powietrze i dopiero po bardzo długiej chwili jego

ciało rozluźniło się i Severus opadł na Harry'ego, wgniatając go w materac i

przyciskając otwarte usta do jego nagiego ramienia z taką siłą, jakby próbował go

pogryźć.

I nagle powietrze wypełniło się jedynie parującą ciszą. Taką, która powstaje, kiedy

pożar już ucichnie i nagle okazuje się, że jego siła była tak rażąca, że nie pozostało

już nic, co mogłoby się chociaż tlić.

Wszystko spłonęło.

64. What have you done

Let me wake up in your arms

Hear you say it's not alright

Let me never see the sun

Let us be so dead and so gone

So far away from life

Close my eyes

Hold me tight

And bury me deep inside your heart*

Część 1

Harry nieznacznie rozchylił rozgrzane powieki. Otaczała go gęsta cisza,

przypominająca niewidzialną zasłonę odgradzającą go od zewnętrznego świata.

Słyszał jej szelest w oddechu Severusa owiewającym mu czoło i poruszającym

kosmykami włosów, które łaskotały mu skronie.

Widział w oddali drgający leniwie płomień świecy, jednak wszystko było tak rozmyte,

iż miał wrażenie, jakby jej światło zamieniło się we mgłę, snującą się wstęgami w

kierunku sufitu.

Nie. Wzrok nie był mu w tej chwili do niczego potrzebny. Ponownie przymknął

powieki i głęboko wciągnął do płuc intensywnie ziołowy zapach Severusa, wtulając

twarz w jego nagą pierś i oplatając go ramieniem w pasie, tak jakby chciał

przygarnąć go do siebie jeszcze bliżej.

Słyszał powolny rytm serca Severusa, pulsujący pod skórą w regularny, uspokajający

sposób. Przypominał tykanie zegara, które Harry słyszał w dormitorium przed

zaśnięciem.

Nie miał pojęcia, czy Severus śpi, czy nie. Nie wiedział, ile czasu minęło. Bał się

poruszyć. Bał się, że nawet najlżejszy ruch może zburzyć tę chwilę. Chwilę

zawieszenia pomiędzy dwoma przepaściami. Chwilę krótkotrwałego spokoju. Chwilę

na zaczerpnięcie oddechu pomiędzy huraganem, a wybuchem wulkanu.

Westchnął głęboko, owiewając ciepłym oddechem skórę mężczyzny. Czuł, jak

czarne, śliskie macki myśli próbują przedrzeć się do jego umysłu i zburzyć ten

spokój, ale nie pozwalał im na to. Nie zniszczą go.

Był teraz tutaj. Z Severusem. Bezpieczny. Nic więcej się nie liczyło. Nie w tej chwili.

Potem mogą go nawet rozedrzeć na strzępy.

Dłoń Severusa, obejmująca jego ramiona i zanurzona w jego włosach, poruszyła się,

przeczesując palcami ciemne kosmyki.

- Wydajesz się być spięty - usłyszał cichy szept.

Harry oblizał wargi.

- Nie chciałem cię obudzić - odparł cicho. Miał wrażenie, że każdy dźwięk

przypomina wbijany w ciszę sztylet, rozcinający otaczającą ich zasłonę na kawałki.

- Nie śpię już od jakiegoś czasu.

- Ja też nie - mruknął Harry.

- Zauważyłem - odparł Severus z nutą kpiny w głosie. - Wiercisz się tak, że przez

jakiś czas zastanawiałem się, czy cię nie spetryfikować.

Harry uśmiechnął się pod nosem.

- Dlaczego tego nie zrobiłeś?

- Ponieważ istniało ryzyko, iż wówczas zakleszczyłbyś mnie w tak silnym uścisku, że

już w ogóle nie dałbym rady się od ciebie uwolnić.

- Mógłbyś użyć na mnie którejś ze swoich klątw - wyszeptał Harry, czując, że jego

serce zaczyna bić nieco mocniej, kiedy przed oczami pojawił mu się obraz Severusa

w szatach Śmierciożercy, bez wahania rzucającego najbrutalniejsze i najboleśniejsze

klątwy na swoje ofiary.

Odpowiedź nadeszła dopiero po dłuższej chwili.

- Mógłbym. Więc lepiej mnie nie prowokuj.

Перейти на страницу:

Похожие книги