Harry poderwał głowę, spoglądając prosto w zmrużone oczy Severusa.
- Naprawdę rzuciłbyś na mnie klątwę?
- Ujmę to w ten sposób... - zaczął Severus, oblizując wargi i badawczo przypatrując
się zaintrygowanej twarzy Harry'ego. - Czy słyszałeś historię o lwie, który przygarnął
młodą gazelę i zaczął się nią opiekować?
Harry pokręcił głową, zaskoczony tym nagłym pytaniem. Wiedział o lwach tylko tyle,
ile udało mu się obejrzeć w programach telewizyjnych podczas wakacji u Dursleyów,
kiedy nikogo poza nim nie było w domu. Były to groźne drapieżniki, które swoje ofiary
rozrywały na strzępy. Nigdy nie słyszał, by...
- Czy z własnej woli zbliżyłbyś się do tego lwa? - zapytał po chwili Severus.
Harry zmarszczył brwi.
- Raczej nie.
- Dlaczego?
- Ponieważ to lew. Mógłby mnie pożreć.
- Jak więc sądzisz: dlaczego zaopiekował się kimś, kogo jedyną życiową funkcją było
zostanie jego posiłkiem?
Harry wzruszył ramionami.
- Może ta gazela była, nie wiem... jakaś wyjątkowa.
Nastała chwila ciszy, ale zanim Harry zdążył ponownie spojrzeć na Severusa,
usłyszał kolejne pytanie:
- Czy myślisz, że lew stał się przez to mniej niebezpieczny?
Harry pokręcił głową.
- A czy myślisz, że byłby w stanie pożreć tę gazelę... gdyby głód zajrzał mu w oczy?
Harry zamyślił się. Czuł na sobie badawcze spojrzenie Severusa, pochłaniające jego
twarz i nie pozwalające odwrócić wzroku.
- Nie - odparł po chwili zdecydowanym tonem. - W końcu... to on sam ją wybrał.
Sprzeciwił się swoim instynktom. Myślę, że pożarłby wszystkich wokół. Ale gazelę
zostawiłby nietkniętą.
Harry zobaczył, jak w kąciku ust Severusa pojawia się zmarszczka przypominająca
uśmiech.
- Jesteś tego absolutnie pewien? - zapytał mężczyzna, przyglądając się Harry'emu
błyszczącymi oczami.
Harry czuł się dziwnie pod wpływem tego spojrzenia. Jakby... jakby Severus
poddawał go próbie.
- Tak - odparł z naciskiem.
- Cóż za niespotykana... wiara - powiedział cicho Severus i Harry odniósł dziwne
wrażenie, że miał zamiar powiedzieć coś zupełnie innego.
- Jak to się skończyło? Co się stało z gazelą?
Twarz Severusa ściągnęła się.
- Oddaliła się, kiedy lew odpoczywał. I została pożarta przez innego lwa.
Serce Harry'ego zatrzymało się na moment. I doznał nieprzyjemnego wrażenia, jakby
gwałtownym szarpnięciem zamieniło się miejscami z żołądkiem.
- A co... co się stało z lwem?
- Nikt tego nie wie.
Harry opuścił głowę i przytulił policzek do piersi Severusa.
- A więc ta historia kończy się źle.
- Cóż... nie mogła zakończyć się inaczej.
Harry zacisnął usta, jeszcze mocniej wtulając się w zagłębienie pomiędzy ramieniem,
a klatką piersiową Severusa. Przymknął powieki, poddając się gładzącej go po
włosach dłoni. W takich chwilach jak ta, kiedy Severus był tuż obok, kiedy nie
przysłaniało go nic, poza okrywającą ich obu kołdrą, kiedy po prostu obejmował
Harry'ego i pozwalał mu się do siebie tulić... w takich chwilach Harry'emu zdarzało
się zapominać, kim naprawdę jest leżący obok niego człowiek. Zdarzało się, że nie
potrafił pojąć, jak to możliwe, że ta sama dłoń, która tak delikatnie gładzi teraz jego
włosy, potrafi zadawać niewyobrażalne cierpienia, że potrafi z taką bezwzględnością
rzucać klątwy, odbierać życie...
Ale Severus zawsze znalazł jakiś sposób, by mu o tym przypomnieć, nawet w
najmniej spodziewanym momencie. Nawet nie wprost...
I teraz Harry nie potrafił powstrzymać obrazów napływających mu do głowy.
Obrazów, które ujrzał w umyśle Severusa. Obrazów, które poraziły wszystkie jego
zmysły i pokryły ciało gęsią skórką.
- Dlaczego przyłączyłeś się do Voldemorta?
Pytanie padło nagle. Nie planował go.
Poczuł, jak mięśnie Severusa napinają się.
Nie spodziewał się odpowiedzi. Pamiętał, jak kilka razy próbował nawiązać do tego
tematu, ale Severus za każdym razem zręcznie go omijał.
Już otwierał usta, aby cofnąć pytanie, ale wtedy usłyszał niski, zachrypnięty szept:
- Był odpowiedzią na wszystkie moje pragnienia. Dał mi to, czego szukałem.
Rozumiał mnie. A raczej tak mi się wtedy wydawało... Myślałem, że przy jego boku
nareszcie będę mógł stać się tym, kim zechcę. Że przyświeca mu jakiś cel. Że chce
zmienić świat. Ale bardzo szybko okazało się, jak bardzo się pomyliłem. Zbyt późno
dostrzegłem, że był jedynie ogarniętym obsesją szaleńcem, a ja z własnej woli
stałem się jego marionetką. I że dla kogoś, kto raz wstąpił w jego szeregi, nie ma
drogi powrotnej...
Severus przerwał i Harry dopiero teraz wypuścił wstrzymywane powietrze. Przełknął
ślinę i powiedział tak cicho, jak tylko był w stanie:
- Ale tobie się udało.
Nie wiedział dlaczego, ale to stwierdzenie sprawiło, że wargi Severusa wykrzywił
gorzki grymas.
- Tak. Udało mi się. Odnalazłem tę drogę. Zwróciłem się do jedynego czarodzieja,
którego Czarny Pan kiedykolwiek się obawiał. Ale okazało się, że była to ślepa
uliczka. Wynurzyłem się z jednego bagna, by zanurzyć się w następnym. Jeszcze
bardziej grząskim i krępującym ruchy.
- Ale przecież mogłeś odejść - przerwał mu Harry. - W każdej chwili, kiedy wszyscy
myśleli, że Voldemort zginął. Nie musiałeś tu zostawać. Dumbledore nie mógłby cię
zatrzymać.