Читаем Desiderium Intimum полностью

- Tak. Blackwood popełnił ten jeden, niewybaczalny błąd. Dlatego spotkała go

śmierć.

Harry przypomniał sobie niewyobrażalne zaskoczenie na ukrytej pod strzechą

potarganych włosów twarzy. I przypomniał sobie również zupełnie inny wyraz tej

twarzy. Bezlitosny, przepełniony chorym uniesieniem.

- To wspomnienie z nim i z tobą... - zaczął nieco niepewnie, nie bardzo wiedząc jak

ująć w słowa to, co go trapiło. - Co się właściwie stało z tymi chłopcami?

- Zabiłem ich - odparł krótko Severus i Harry miał naprawdę ogromny problem z

wychwyceniem jakichkolwiek emocji w jego głosie, tak jakby mężczyzna próbował je

skrzętnie ukryć.

- Ale czy oni...?

- Musiałem ich zabić, inaczej Blackwood wykorzystałby ich w najbrutalniejszy i

najohydniejszy sposób, zanim pozbawiłby ich życia.

Harry doskonale wiedział, o jakim sposobie mówił Severus, ale jego umysł wciąż nie

potrafił objąć bezmiaru okrucieństwa, które ujrzał we wspomnieniach mężczyzny.

- Masz na myśli, że...

- Tak, Potter. Zgwałciłby ich. Każdy, kto miał pecha poznać Blackwooda, wiedział, że

nic nie sprawiało mu tak ogromnej przyjemności jak zabawianie się ze swoimi

ofiarami. Oszczędzę ci jednak szczegółów, w jaki sposób to robił.

Harry mocniej zacisnął powieki, odcinając się od napływających szybko obrazów,

które pokrywały jego ciało gęsią skórką i więziły oddech w płucach.

- To potworne - wyszeptał po chwili, chociaż wiedział, że to słowo nawet w połowie

nie oddaje tego, co stało się udziałem bezbronnych ofiar tego opętanego psychopaty.

- Kiedy Czarny Pan wysłał nas na jedną z misji, przeczuwałem, że wynikną z tego

tylko problemy. I nie myliłem się. Blackwood upatrzył sobie pewną placówkę... - Głos

Severusa był głuchy i bardzo odległy, jakby samo wspomnienie wystarczyło, aby do

jego duszy wkradła się ciemność. - Oczywiście musiałem odegrać należycie swoją

rolę i udawać że zniżyłem się do jego wynaturzonego poziomu... do poziomu

zwykłego zwierzęcia, pozbawionego jakichkolwiek ludzkich odruchów, który swoje

życie zamienił w jałową wegetację, a duszę w trujący ściek... Ale nawet pomimo

zamkniętych drzwi i wyciszających zaklęć... - Severus zawiesił głos, a Harry

wstrzymał oddech. - ...do tej pory pamiętam ich błagania i krzyki. - Szept Severusa

był ledwie słyszalny, ale wystarczył, żeby Harry poczuł bolesny dreszcz przenikający

całe jego ciało. Był przekonany, że jest pierwszą osobą, której Severus powiedział o

tym wspomnieniu.

- To było twoje najgorsze wspomnienie? - zapytał cicho. Miał wrażenie, że jakikolwiek

głośniejszy dźwięk może rozbić ten kruchy, szklany pomost, który rozciągał się teraz

pomiędzy nimi.

- Nie. - Severus westchnął ciężko. - Najgorszą chwilą była ta, w której wyszedłeś stąd

rano po naszej ostatniej nocy i słyszałem twoje oddalające się kroki... i wiedziałem,

że cię straciłem.

Harry przypomniał sobie to, co widział we wspomnieniach. Moment, w którym

Severus stał z czołem opartym o drzwi i dłonią zaciśniętą na klamce i wszystko wokół

niego gasło, pochłaniane przez nieprzebytą, gęstą ciemność.

Czy on tak samo będzie się czuł, kiedy... kiedy już niedługo...?

- Dla mnie najgorszą chwilą była ta, w której wyszedłem z myślodsiewni. I

zobaczyłem cię, takiego niewzruszonego, podczas gdy ja rozpadałem się na

kawałki... i pobiegłem później na błonia. Wszędzie był śnieg i... i było tak straszliwie zimno. I kiedy Hagrid mnie znalazł i ocknąłem się w szpitalu... byłem już zupełnie

kimś innym. Jakby napadło mnie całe stado Dementorów i wyssali ze mnie wszystko,

aż nie zostało prawie nic.

Dłoń Severusa mocniej zacisnęła mu się we włosach.

- Wiesz, że musiałem to zrobić.

- Wiem.

- Musiałem cię odsunąć. Jak najdalej.

- Wiem.

- Nawet za cenę tego, kim się stałeś.

Harry zacisnął usta. Severus nie musiał mu tego tłumaczyć.

- Nie wiem, kim się stałem. Miałem wrażenie, jakbym był w jakiejś śpiączce. I

dopiero, kiedy zemdlałem i ocknąłem się w szpitalu... dopiero wtedy poczułem się

tak, jakbym wybudził się z tej śpiączki. Ja... musiałem wyczuć w jakiś sposób twoją

obecność.

- Niepotrzebnie to zrobiłem - powiedział nagle Severus i Harry wyczuł w jego głosie

delikatny zgrzyt.

Poderwał głowę i spojrzał na niego, marszcząc brwi.

- Niepotrzebnie? Uważasz, że to... - wskazał na siebie, a później na Severusa - ...że

to jest niepotrzebne? - Zagryzł wargę, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów. -

Nigdy nie spotkało mnie nic piękniejszego.

Zobaczył, że usta Severusa rozchylają się, ale zanim zdążyło się z nich coś

wydobyć, mężczyzna odzyskał nad nimi kontrolę i zacisnął je mocno.

- Nie oszukasz mnie - kontynuował Harry, patrząc prosto w czarne, połyskujące

dziwnie oczy. - To ty pierwszy przyszedłeś do szpitala. Zaryzykowałeś, ponieważ tak

bardzo chciałeś mnie zobaczyć. Trzymałeś mnie za rękę. Nie mogłeś mnie zostawić.

Rysy mężczyzny wyostrzyły się nagle, a brwi zmarszczyły.

- Byłeś nieprzytomny... musiałem... Do diabła, w tamtej chwili nie myślałem

racjonalnie. Nie wiedziałem, że moja obecność aż tak na ciebie wpłynie. Gdybym

wiedział, to...

- Postąpiłbyś inaczej? - zapytał szybko Harry, uważnie obserwując czarne źrenice,

Перейти на страницу:

Похожие книги