jak mężczyzna rozluźnia uścisk, odsuwając się odrobinę i w tej samej chwili jego
twarz została zasypana gorącymi, opętańczymi pocałunkami, składanymi na
skroniach, policzkach, czole i brodzie. Ale już po chwili wygłodniałe usta odnalazły
jego wargi i przycisnęły się do nich tak mocno, jakby pragnęły je pożreć i Harry
poczuł ciepły język, liżący jego wargi i napierający na nie. I w momencie, w którym
tylko je rozchylił, zachłanny język wśliznął mu się do ust, gorący, wilgotny i drżący...
penetrując ich wnętrze, smagając policzki, podniebienie i napierając na jego własny,
osłabiony język... Ostre zęby wpiły mu się boleśnie w wargi i Harry jęknął cicho, ale
Severus wydawał się w ogóle tego nie słyszeć, pożerając jego usta z
nieposkromioną, dziką łapczywością i Harry poczuł, jak dłoń Severusa jeszcze
mocniej zaciska mu się we włosach, przyciągając go bliżej do siebie i jak wijący mu
się w ustach język Severusa dotyka niemal jego gardła, sięgając jeszcze dalej,
jeszcze głębiej, jakby pragnął skosztować jego duszy.
Harry próbował odpowiedzieć, próbował nadążyć, ale był zbyt oszołomiony. Zdołał
jedynie unieść osłabione ręce i owinąć je wokół szyi mężczyzny, poddając się jego
niepohamowanemu, nienasyconemu pragnieniu i mając wrażenie, jakby żar
emanujący z ust Severusa, rozchodził się po całym jego ciele, pobudzając mięśnie i
krążącą w żyłach krew.
Kiedy w końcu wargi Severusa oderwały się od jego ust, pozwalając, by do obolałych
płuc wdarło się zimne powietrze i Harry uniósł zaciśnięte mocno powieki...
pierwszym, co zobaczył były wpatrzone w niego, płonące niczym w gorączce oczy.
Tak blisko, tak niezwykle blisko, iż miał wrażenie, że jeszcze chwila, a pochłoną go,
wciągając w swe odmęty, a on bez oporu im na to pozwoli. Byleby tylko zawsze
płonęły tak jak teraz. Tylko dla niego.
- Zjadłbym trochę czekolady... - wyszeptał słabo i ujrzał, jak oczy naprzeciw
rozszerzają się i po chwili napływa do nich zrozumienie. Ale Severus
prawdopodobnie nie nosił przy sobie czekolady. Szkoda... Gdyby wiedział, że będzie
tu tyle Dementorów, z pewnością zabrałby ze sobą kilka tabliczek...
Na chwilę przymknął powieki, biorąc głęboki oddech, a po chwili poczuł, jak do jego
zmaltretowanych przez Severusa warg przyciska się coś chłodnego.
- Wypij to - usłyszał rozkaz. - Może nie smakuje jak czekolada, ale jest znacznie
skuteczniejsze.
Otworzył usta i pozwolił, by płyn wlał mu się do gardła, przynosząc ze sobą ukojenie i
rozgrzewający mięśnie żar.
Kiedy przełknął ostatni łyk, otworzył oczy i nagle poczuł, że Severus odsuwa się
nieco i sięga po coś, co leżało obok. Usłyszał wyszeptane cicho zaklęcie i po chwili
na jego nosie pojawiły się okulary i nagle świat stał się o wiele wyraźniejszy. Harry
zamrugał kilka razy, przyglądając się poranionej twarzy Severusa, na której wciąż
widniały głębokie zmarszczki, wyryte przez przelewające się przez nią jeszcze przed
chwilą, rwące rzeki silnych, niekontrolowanych emocji. Nie zdążył jednak przyjrzeć
się niczemu więcej, ponieważ ponownie został otoczony przez jego ramiona i
przyciśnięty do odzianego w czerń, szczupłego ciała.
- Co się stało? - zapytał w ramię Severusa, przymykając powieki i próbując
przypomnieć sobie, co dokładnie się wydarzyło i jak to możliwe, że wciąż żył.
Pamiętał ten lodowaty chłód, kiedy Dementorzy usiłowali wyssać z niego duszę. Były
ich tu setki. Co się z nimi stało? Co się stało z Voldemortem?
Może to był sen? Może to wszystko nie działo się naprawdę? To niemożliwe, że
wciąż istniał. Przecież Dementorzy... przecież...
Słyszał spokojny oddech Severusa owiewający my czubek głowy ciepłymi
podmuchami. Wokół panowała aksamitna cisza i Harry miał wrażenie, że są
jedynymi istotami we wszechświecie. A może to znaczyło... może obaj zginęli?
- Co się stało? - usłyszał po chwili ochrypły głos Severusa. Brzmiał tak, jakby został
wytrawiony przez rozgrzany do temperatury kilku tysięcy stopni, piekielny ogień i
teraz tlił się resztkami sił. - Pokonałeś Czarnego Pana. To właśnie się stało.
Pogratulowałbym ci, ale znacznie bardziej mam ochotę złoić ci skórę.
Silny, niemal miażdżący uścisk zelżał i Harry odwrócił głowę, rozglądając się po
najbliższej okolicy. Niemal jęknął, kiedy zobaczył obok siebie nieruchome ciało
Voldemorta, które wydawało się zapadać w sobie, jakby nie było w stanie pozostać w
tym samym kształcie, kiedy utrzymująca je w całości magia zniknęła.
- Czy on... nie żyje? - zapytał niepewnie, nie będąc w stanie uwierzyć w to, co widzi.
Severus podążył za jego spojrzeniem.
- Tak, zabiłeś go. Udało ci się zniszczyć jego duszę. Merlin wie, w jaki sposób
wpadłeś na ten pomysł, ale nikt, choćby nie wiadomo jak potężny, nie jest w stanie
odrodzić się bez duszy.
Harry spojrzał na Severusa z zamyślonym wyrazem twarzy.
Nie mógł w to uwierzyć. Po prostu nie mógł. Voldemort naprawdę już nie istniał?
Sama myśl, że już go nie było... wydawała się zbyt... nierealna. Niewłaściwa.
Bał się. Że wystarczy, iż na chwilę w to uwierzy, że chociaż na moment straci
czujność... i on znowu powróci.