Ale Kama ociągała się z przybyciem błagając księcia, aby zostawił ją w spokoju, dopóki nie zmniejszy się napływ pielgrzymów, a nade wszystko dopóki z Pi-Bast nie wyjadą najznakomitsi. Gdyby bowiem za ich bytności została kochanką księcia, mogły zmniejszyć się dochody świątyni, a kapłance groziłoby niebezpieczeństwo.
— Nasi mądrzy i wielcy — mówiła Ramzesowi — przebaczą mi zdradę. Ale pospólstwo będzie wzywać pomsty bogów na moją głowę, a ty, panie, wiesz, że bogowie mają długie ręce…
— Oby ich nie stracili, gdy wsuną je pod mój dach! — odparł książę.
Nie nalegał jednak, mając w tym czasie uwagę bardzo zajętą.
Posłowie asyryjscy: Sargon i Istubar, już wyjechali do Memfis dla podpisania traktatu.
Jednocześnie faraon wezwał Ramzesa o złożenie mu raportu z podróży.
Książę kazał pisarzom dokładnie opisać wszystko, co zdarzyło się od chwili, gdy opuścił Memfis, a więc: przeglądy rzemieślników, zwiedzanie fabryk i pól, rozmowy z nomarchami i urzędnikami. Do odwiezienia zaś raportu przeznaczył Tutmozisa.
— Przed obliczem faraona — rzekł do niego książę — będziesz moim sercem i ustami. A oto co masz robić:
Gdy najdostojniejszy Herhor zapyta: co myślę o przyczynach nędzy Egiptu i skarbu? — odpowiedz ministrowi, ażeby zwrócił się do swego pomocnika Pentuera, a on objaśni moje poglądy w ten sam sposób, jak to uczynił w świątyni boskiej Hator.
Gdy Herhor zechce wiedzieć: jakie jest moje zdanie o traktacie z Asyrią? — odpowiedz, że moim obowiązkiem jest spełniać rozkazy naszego pana.
Tutmozis kiwał głową na znak, że rozumie.
— Ale — ciągnął namiestnik — gdy staniesz przed obliczem mego ojca (oby żył wiecznie!) i przekonasz się, że was nikt nie podsłuchuje, upadnij mu do nóg w mym imieniu i powiedz: Panie nasz, to mówi syn i sługa twój, nędzny Ramzes, któremu dałeś życie i władzę.
Przyczyną klęsk Egiptu jest ubytek ziemi urodzajnej, którą zagarnęła pustynia, i ubytek ludności, która mrze z pracy i niedostatku.
Ale wiedz, o panie nasz, że nie mniejszą szkodę jak mór i pustynia wyrządzają skarbowi twemu kapłani. Gdyż nie tylko świątynie ich są wypełnione złotem i klejnotami, którymi można by wszystkie długi spłacić, ale jeszcze święci ojcowie i prorocy mają najlepsze folwarki, najdzielniejszych chłopów i robotników, a ziemi daleko więcej niż bóg-faraon.
To ci mówi syn i sługa twój, Ramzes, który przez cały czas podróży miał oczy ciągle otwarte jak ryba i uszy nastawione jak u roztropnego osła.
Książę odpoczął, Tutmozis powtarzał sobie w pamięci jego słowa.
— Gdy zaś — mówił dalej namiestnik — jego świątobliwość spyta: jakie jest moje zdanie o Asyryjczykach? — padnij na twarz i odpowiedz:
Sługa Ramzes, jeżeli pozwolisz, ośmiela się mniemać, że Asyryjczycy są to wielkie i silne chłopy i mają doskonałą broń; ale widać po nich, że są źle musztrowani.
Za piętami Sargona chodzili przecie najlepsi wojownicy asyryjscy: łucznicy, topornicy, kopijnicy, a jednak nie było takich sześciu, którzy potrafiliby maszerować zgodnie, w jednym szeregu. Przy tym włócznie noszą krzywo, miecze źle przywiązane, topory trzymają jak cieśle albo rzeźnicy. Ich odzież jest ciężka, ich grube sandały odparzają nogi, a ich tarcze, choć mocne, niewiele dadzą im pożytku, gdyż żołnierz jest niezgrabny.
— Prawdę mówisz — wtrącił Tutmozis. To samo i ja spostrzegłem i to samo słyszę od naszych oficerów, którzy twierdzą, że takie wojsko asyryjskie, jakie tu widzieli słabszy stawi opór aniżeli hordy libijskie.
— Powiedz też — ciągnął Ramzes — panu naszemu, który nas obdarza życiem, iż cała szlachta i wojsko egipskie burzy się na samą wieść, że Asyryjczycy mogliby zagarnąć Fenicję. Przecie Fenicja to port Egiptu, a Fenicjanie — najlepsi majtkowie naszej floty.
Powiedz wreszcie, jakom słyszał od Fenicjan (o czym jego świątobliwość lepiej musi wiedzieć), że Asyria jest dziś słaba: ma bowiem wojnę na północy i wschodzie, a całą zachodnią Azję ma przeciw sobie. Gdybyśmy więc ją dziś napadli, moglibyśmy zdobyć wielkie skarby i mnóstwo niewolników, którzy naszym chłopom pomagaliby w pracy.
Zakończ jednak, że mądrość ojca mego jest większa aniżeli wszystkich ludzi i że zatem będę postępował tak, jak on mi rozkaże, byle nie oddał Fenicji w ręce Assara, bo inaczej zginiemy. Fenicja to drzwi spiżowe do naszego skarbca, a gdzież jest człowiek, który by złodziejowi oddawał swoje drzwi?
Tutmozis odjechał do Memfisu w miesiącu Paofi (lipiec, sierpień). Nil zaczął mocno przybierać, skutkiem czego zmniejszył się napływ azjatyckich pielgrzymów do świątyni Astoreth.
Ludność też miejscowa wyległa na pola, aby czym prędzej uprzątnąć winogrona, len i pewien gatunek rośliny wydającej bawełnę.
Słowem, okolica uspokoiła się, a ogrody otaczające świątynią Astoreth były prawie puste.