— Gdybyś mnie kochał najlepiej, uczyniłbyś mnie pierwszą, osadziłbyś mnie w pałacu, który zajmuje ta… Żydówka Sara, i mnie dałbyś wartę, nie jej… Tam przed posągiem Astoreth byłam najpierwszą… Ci, którzy składali hołd bogini, klękając przed nią, patrzyli na mnie… A tu co?… — Wojsko bębni i gra na fletach, urzędnicy składają ręce na piersiach i schylają głowy przez domem Żydówki…
— Przed moim pierworodnym synem — przerwał zniecierpliwiony książę — a on nie jest Żydem…
— Jest Żydem!.. — wrzasnęła Kama.
Ramzes zerwał się.
— Szalona jesteś?… — rzekł, nagle uspokoiwszy się. — Czy nie wiesz, że mój syn Żydem być nie może…
— A ja ci mówię, że jest!.. — krzyczała bijąc pięścią w stolik. — Jest Żydem, jak jego dziad, jak jego wujowie, i nazywa się Izaak…
— Coś powiedziała, Fenicjanko?… Czy chcesz, ażebym cię wypędził?…
— Dobrze, wypędź mnie, jeżeli kłamstwo wyszło z ust moich… Ale jeżeli rzekłam prawdę, wypędź tamtą… Żydówkę wraz z jej pomiotem i mnie oddaj pałac… Ja chcę, ja zasługuję na to, ażeby być pierwszą w twoim domu… Bo tamta oszukuje cię… drwi z ciebie… A ja dla ciebie wyparłam się mojej bogini… narażam się na jej zemstę…
— Daj mi dowód, a pałac będzie twoim… Nie, to fałsz!.. — mówił książę. — Sara nie dopuściłaby się takiej zbrodni… Mój pierworodny syn…
— Izaak!.. Izaak!.. — krzyczała Kama. — Idź do niej i przekonaj się…
Ramzes na pół nieprzytomny wybiegł od Kamy i skierował się do willi, gdzie mieszkała Sara. Pomimo gwiaździstej nocy zbłądził i przez pewien czas tułał się po ogrodzie. Lecz otrzeźwiło go chłodne powietrze, odnalazł drogę i do domu Sary wszedł prawie spokojny.
Mimo późnego wieczoru czuwano tam. Sara własnymi rękoma prała pieluszki syna, a jej służba skracała sobie czas jedzeniem, piciem i muzyką.
Kiedy Ramzes blady ze wzruszenia stanął na progu, Sara krzyknęła, lecz wnet uspokoiła się.
— Bądź pozdrowiony, panie — rzekła ocierając zmoczone ręce i chyląc mu się do nóg.
— Saro, jak na imię twemu synowi?… — spytał.
Przerażona schwyciła się za głowę.
— Jak na imię twemu synowi?… — powtórzył.
— Wszak wiesz, panie, że Seti… — odparła ledwie słyszalnym głosem.
— Spojrzyj mi w oczy…
— O Jehowo!.. — szepnęła Sara.
— Widzisz, że kłamiesz. A teraz ja ci powiem: mój syn, syn następcy egipskiego tronu, nazywa się Izaak… i jest Żydem… podłym Żydem…
— Boże!.. Boże!.. miłosierdzia!.. — zawołała rzucając się do nóg księciu.
Ramzes ani przez chwilę nie podniósł głosu, tylko twarz jego była szara.
— Ostrzegano mnie — mówił — abym nie brał do mego domu Żydówki… Moje wnętrzności skręcały się, kiedy widziałem folwark napełniony Żydami… Alem powściągnął odrazę, bom tobie ufał. I ty, wraz z twymi Żydami, ukradłaś mi syna, złodziejko dzieci…
— Kapłani rozkazali, ażeby został Żydem… — szepnęła Sara szlochając u nóg księcia.
— Kapłani?… Jacy?…
— Najdostojniejszy Herhor… najdostojniejszy Mefres… Mówili, że tak trzeba, bo twój syn musi zostać pierwszym królem żydowskim…
— Kapłani?… Mefres?… — powtórzył książę. — Królem żydowskim?… Ależ ja mówiłem ci, że twój syn może zostać dowódcą moich łuczników, moim pisarzem… Ja ci to mówiłem!.. a ty, nędzna, myślałaś, że tytuł żydowskiego króla równa się dostojeństwu mego łucznika i pisarza?… Mefres… Herhor!.. Niech będą dzięki bogom, że nareszcie zrozumiałem tych dostojników i wiem, jaki los przeznaczają memu potomstwu…
Przez chwilę rozmyślał, gryzł wargi. Nagle zawołał potężnym głosem:
— Hej!.. służba… żołnierze!..
W oka mgnieniu komnata zaczęła napełniać się. Weszły płacząc służebnice Sary, pisarz i rządca jej domu, potem niewolnicy, wreszcie kilku żołnierzy z oficerem.
— Śmierć!.. — krzyknęła Sara rozdzierającym głosem.
Rzuciła się do kołyski, porwała syna i stanąwszy w kącie komnaty zawołała:
— Mnie zabijcie… ale jego nie dam!..
Ramzes uśmiechnął się.
— Setniku — rzekł do oficera — weź tę kobietę z jej dzieckiem i zaprowadź do budynku, gdzie mieszczą się niewolnicy mego domu. Ta Żydówka już nie będzie panią, ale sługą tej, która ją zastąpi.
A ty, rządco — dodał zwracając się do urzędnika — pamiętaj, aby Żydówka nie zapomniała jutro z rana umyć nóg swej pani, która tu zaraz przyjdzie. Gdyby zaś ta służebnica okazała się krnąbrną, na rozkaz swej pani powinna otrzymać chłostę.
Wyprowadzić tę kobietę do izby czeladniej!..
Oficer i rządca zbliżyli się do Sary, lecz zatrzymali się nie śmiejąc jej dotknąć. Ale też i nie było potrzeby. Sara owinęła płachtą kwilące dziecko i opuściła komnatę szepcąc:
— Boże Abrahama, Izaaka, Jakuba, zmiłuj się nad nami…
Nisko skłoniła się przed księciem, a z jej oczu płynęły ciche łzy. Jeszcze w sieniach słyszał Ramzes jej słodki głos:
— Boże Abrahama, Iza…
Gdy wszystko uspokoiło się, namiestnik odezwał się do oficera i rządcy:
— Pójdziecie z pochodniami do domu między figowe drzewa…
— Rozumiem — odparł rządca.
— I natychmiast przeprowadzicie tu kobietę, która tam mieszka…
— Stanie się tak.
— Ta kobieta będzie odtąd waszą panią i panią Sary Żydówki, która każdego poranku ma swojej pani myć nogi, oblewać ją wodą i trzymać przed nią zwierciadło. To jest moja wola i rozkaz.