Читаем Faraon полностью

Obaj arcykapłani krzyknęli ze zdumienia. Grek rzeczywiście tak był podobny do następcy tronu, Ramzesa, że nie było można oprzeć się złudzeniu.

— Tyżeś to jest Lykon, śpiewak pogańskiej świątyni Astoreth?… — zapytał skrępowanego Greka święty Sem.

Lykon uśmiechnął się pogardliwie.

— I ty zamordowałeś dziecko księcia?… — dodał Mefres.

Grek posiniał z gniewu i usiłował zerwać pęta.

— Tak! — zawołał — zabiłem szczenię, bom nie mógł znaleźć jego ojca, wilka… Oby spalił go ogień niebieski!..

— Co ci winien książę, zbrodniarzu?… — spytał oburzony Sem.

— Co winien!.. Porwał mi Kamę i wtrącił ją w chorobę, z której nie ma wyjścia… Byłem wolny, mogłem uciec z majątkiem i życiem, ale postanowiłem zemścić się, i oto macie mnie…

Jego szczęście, że wasi bogowie mocniejsi są od mojej nienawiści… Dziś możecie mnie zabić… Im prędzej, tym lepiej.

— Wielki to zbrodniarz — odezwał się arcykapłan Sem.

Mefres milczał i wpatrywał się w pałające wściekłością oczy Greka. Podziwiał jego odwagę i rozmyślał. Nagle rzekł do naczelnika policji:

— Możesz, dostojny panie, odejść; ten człowiek należy do nas.

— Ten człowiek — odparł oburzony naczelnik — należy do mnie… Ja go schwytałem i ja otrzymam od księcia nagrodę.

Mefres powstał i wydobył spod ornatu złoty medal.

— W imieniu najwyższej rady, której jestem członkiem — mówił Mefres — rozkazuję ci oddać nam tego człowieka. Pamiętaj, że jego istnienie jest najwyższą tajemnicą państwową, i zaprawdę, stokroć lepiej będzie dla ciebie, jeżeli całkiem zapomnisz, żeś go tu zostawił…

Naczelnik policji znowu upadł na ziemię i — wyszedł tłumiąc gniew.

„Zapłaci wam za to pan nasz, książę następca, gdy zostanie faraonem!.. — myślał. — A że i ja oddam wam moją cząstkę, zobaczycie…”

Agenci stojący przed bramą zapytali go: gdzie jest więzień?…

— Na więźniu — odparł — spoczęła ręka bogów.

— A nasze wynagrodzenie?… — nieśmiało odezwał się starszy agent.

— I na waszym wynagrodzeniu spoczęła ręka bogów — rzekł naczelnik. — Wyobraźcie więc sobie, że wam śnił się ten więzień, a będziecie czuli się bezpieczniejsi w waszej służbie i zdrowiu.

Agenci milcząc spuścili głowy. Ale w sercach zaprzysięgli zemstę kapłanom pozbawiającym ich tak pięknego zarobku.

Po odejściu naczelnika policji Mefres zawołał kilku kapłanów i najstarszemu szepnął coś do ucha. Kapłani otoczyli Greka i wyprowadzili go z izby świętej. Lykon nie opierał się.

— Myślę — rzekł Sem — że człowiek ten, jako zabójca, powinien być wydany sądowi.

— Nigdy! — odparł stanowczo Mefres. — Na człowieku tym cięży nierównie gorsza zbrodnia: jest podobny do następcy tronu…

— I co z nim zrobisz, wasza dostojność?

— Zachowam go dla najwyższej rady — mówił Mefres. — Tam, gdzie następca tronu zwiedza pogańskie świątynie wykrada z nich kobiety, gdzie kraj jest zagrożony niebezpieczną wojną, a władza kapłańska buntem, tam — Lykon może się przydać…

Nazajutrz w południe arcykapłan Sem, nomarcha i naczelnik policji przyszli do więzienia Sary. Nieszczęśliwa nie jadła od kilku dni i była tak osłabiona, że nawet nie podniosła się z ławy na widok tylu dygnitarzy.

— Saro — odezwał się nomarcha, którego znała dawniej — przynosimy ci dobrą nowinę.

— Nowinę?… — powtórzyła apatycznym głosem. — Syn mój nie żyje, oto nowina!.. Mam piersi przepełnione pokarmem, ale serce jest jeszcze pełniejsze smutku…

— Saro — mówił nomarcha — jesteś wolna… Nie ty zabiłaś dziecię.

Martwe jej rysy ożywiły się. Zerwała się z ławy i krzyknęła:

— Ja… ja zabiłam… tylko ja!..

— Syna twego, uważaj Saro, zabił mężczyzna, Grek, nazwiskiem Lykon, kochanek Fenicjanki Kamy…

— Co mówisz?… — wyszeptała chwytając go za ręce. — O, ta Fenicjanka!.. Wiedziałam, że nas zgubi… Ale Grek?… Ja nie znam żadnego Greka… Cóż wreszcie mógłby zawinić Grekom mój syn…

— Nie wiem o tym — ciągnął nomarcha. — Grek ten już nie żyje. Ale uważaj, Saro: ten człowiek był tak podobny do księcia Ramzesa, że gdy wszedł do twego pokoju, myślałaś, że to nasz pan… I wolałaś oskarżyć samą siebie aniżeli swego i naszego pana.

— Więc to nie był Ramzes?… — zawołała chwytając się za głowę. — I ja, nędzna, pozwoliłam, ażeby obcy człowiek wywlókł syna mego z kolebki… Cha!.. cha!.. cha!..

Zaczęła się śmiać coraz ciszej. Nagle, jakby jej nogi podcięto, runęła na ziemię, rzuciła parę razy rękoma i w śmiechu skonała.

Ale na twarzy jej pozostał wyraz niezgłębionego żalu, którego nawet śmierć nie mogła odegnać.

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

Zachodnią granicę Egiptu na długości przeszło sto mil jeograficznych stanowi ściana pagórków wapiennych, nagich, poprzerywanych wąwozami, wysokich na paręset metrów. Biegnie ona wzdłuż Nilu, od którego oddala się na milę, niekiedy na kilometr.

Gdyby kto wdrapał się na który z pagórków i zwrócił twarz ku północy, zobaczyłby jedno z najosobliwszych widowisk. W dole, na prawo, miałby wąską, ale zieloną łąkę, przerżniętą Nilem; zaś na lewo ujrzałby nieskończoną równinę barwy żółtej, urozmaiconą plamami białymi albo ceglastymi.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Вечер и утро
Вечер и утро

997 год от Рождества Христова.Темные века на континенте подходят к концу, однако в Британии на кону стоит само существование английской нации… С Запада нападают воинственные кельты Уэльса. Север снова и снова заливают кровью набеги беспощадных скандинавских викингов. Прав тот, кто силен. Меч и копье стали единственным законом. Каждый выживает как умеет.Таковы времена, в которые довелось жить героям — ищущему свое место под солнцем молодому кораблестроителю-саксу, чья семья была изгнана из дома викингами, знатной норманнской красавице, вместе с мужем готовящейся вступить в смертельно опасную схватку за богатство и власть, и образованному монаху, одержимому идеей превратить свою скромную обитель в один из главных очагов знаний и культуры в Европе.Это их история — масшатабная и захватывающая, жестокая и завораживающая.

Кен Фоллетт

Историческая проза / Прочее / Современная зарубежная литература