Było to kłamstwo, a z wyrazu niemal rozbawienia na twarzy Finge’a można było wyczuć, że on o tym wie.
— Będzie Zmiana Rzeczywistości — powiedział.
— Jeśli tak — rzekł Harlan — poproszę o związek z panną Lambent w nowej Rzeczywistości.
— Nie sądzę, żeby to było rozsądne. Teraz nic pan nie wie na pewno. W nowej Rzeczywistości ona może być mężatką, może być ułomna. Właściwie ona pana nie będzie chciała. Tak, nie będzie chciała.
Marian zadrżał.
— Pan nic nie wie na ten temat.
— Czyżby? Pan sobie wyobraża, że ta pańska wielka miłość to sprawa dwojga dusz? Że przetrwa wszelkie zewnętrzne zmiany? Czytuje pan powieści z Czasu?
Harlan został zmuszony do szczerości.
— Po pierwsze, nie wierzę panu.
— Bardzo mi przykro — oświadczył Finge chłodno.
— Pan kłamie. — Harlan nie troszczył się już teraz o to, co mówi. -Pan jest zazdrosny. Miał pan plany w stosunku do Noys, lecz ona wybrała mnie.
Finge powiedział:
— Czy pan uświadamia sobie…
— Uświadamiam sobie dużo. Nie jestem głupcem. Nie jestem Kalkulatorem, ale nie jestem również idiotą. Mówi pan, że ona nie będzie mnie chciała w nowej Rzeczywistości. Skąd pan wie? Nie wie pan nawet, jaka będzie ta nowa Rzeczywistość. Nie wie pan, czy w ogóle musi nastąpić ta nowa Rzeczywistość. Dopiero co otrzymał pan mój raport. Trzeba go przeanalizować, zanim można będzie skalkulować Zmianę, a cóż dopiero wystąpić o akceptację. Więc mówiąc, że zna pan naturę Zmiany, pan kłamie.
Finge mógł zareagować na kilka różnych sposobów i podniecony Harlan uświadamiał to sobie. Nie próbował między nimi wybierać. Finge mógł wyjść udając bardzo obrażonego. Mógł wezwać agenta Bezpieczeństwa i aresztować Technika za niesubordynację; mógł zacząć wrzeszczeć tak jak Harlan; mógł natychmiast połączyć się z Twissellem i złożyć oficjalne zażalenie; mógł… mógł…
Finge nie zrobił nic w tym rodzaju.
Powiedział spokojnie:
Siadaj, Harlan, musimy o tym pomówić.
A ponieważ tego typu reakcja była całkowicie nieoczekiwana, Harlan otworzył usta i usiadł zmieszany. Jego zacietrzewienie minęło. Co to może być?
— Pamięta pan oczywiście — powiedział Finge -jak mówiłem, że zlecony panu problem w 482 Stuleciu polega na niepożądanym stosunku Czasowców bieżącej Rzeczywistości do Wieczności. Przypomina pan sobie, prawda? — Mówił z łagodnym naciskiem, jak nauczyciel do nieco ograniczonego ucznia, jednak Harlanowi wydawało się, że dostrzega twardy błysk w jego oczach.
— Niewątpliwie — odparł Harlan.
— Pamięta pan, jak mówiłem, że Rada Wszechczasów nie chciała akceptować mojej analizy sytuacji bez specjalnych obserwacji potwierdzających. Czy nie sugeruje to panu, że już skalkulowałem potrzebną Zmianę Rzeczywistości?
— A moje obserwacje potwierdzają założenia?
— Potwierdzają.
— Więc właściwe ich zanalizowanie wymaga czasu.
— Nonsens. Pana raport nie ma żadnego znaczenia. Potwierdzeniem było to, co mi pan powiedział przed chwilą.
— Nie rozumiem.
— Niech pan słucha, Harlan, i pozwoli sobie powiedzieć, co jest nie w porządku z 482 Stuleciem. Wśród wyższych klas społeczeństwa, szczególnie wśród kobiet, pokutuje mniemanie, że Wieczno-ściowcy są naprawdę wieczni; dosłownie, że żyją wiecznie… Wielki Czasie, człowieku, Noys Lambent ci to powiedziała. Powtórzyłeś mi jej oświadczenie dwadzieścia minut temu.
Harlan patrzył tępo na Finge’a. Przypominał sobie słodki, pieszczotliwy głos Noys; gdy pochyliła się ku niemu i patrzyła mu w oczy. „Pan żyje wiecznie. Jest pan Wiecznościowcem?”.
Finge kontynuował:
— Takie przekonanie jest niedobre, ale jeszcze nie tak bardzo groźne. Może sprawiać pewne kłopoty, zwiększyć trudności sekcji, lecz kalkulacja wykaże, że Zmiana byłaby potrzebna jedynie w niewielu przypadkach. Jeśli jednak Zmiana jest pożądana, czy nie jest dla pana oczywiste, że muszą się zmienić, i to zmienić maksymalnie, przede wszystkim ci mieszkańcy Stulecia, którzy ulegli przesądowi? Innymi słowy — kobiety z arystokracji. Noys.
— Może być, ale spróbuję swojej szansy.
— Nie ma pan żadnej szansy. Myśli pan, że to pana urok i wdzięki przekonały tę miękką arystokratkę, by padła w ramiona skromnego Technika? Harlan, bądźmy realistami.
Harlan zacisnął wargi. Nie powiedział nic. Finge mówił:
— Nie domyśla się pan, że istnieje jeszcze inny przesąd, który ci ludzie połączyli ze swą wiarą w wieczne życie Wiecznościowców? Wielki Czasie, Harlan! Większość kobiet wierzy, że intymne stosunki z Wiecznościowcem zapewniają śmiertelnej (jak myślą o sobie) kobiecie życie wieczne!
Harlan zawahał się. Znowu bardzo wyraźnie słyszał głos Noys: „Gdyby mnie wzięto do Wieczności…”.
A potem jej pocałunki. Finge ciągnął dalej:
— W istnienie takiego przesądu trudno było uwierzyć, Harlan. To nie miało precedensu. Mieściło się to w granicach marginesowego błędu, tak że kalkulowanie poprzedniej Zmiany w ogóle nie dało informacji na ten temat. Rada Wszechczasów chciała więc mocnych dowodów, chciała konkretów. Wobec tego wybrałem pannę Lambent jako typową przedstawicielkę jej klasy, a pana wybrałem jako drugi obiekt…
Harlan zerwał się:
— Pan wybrał mnie? Jako obiekt?