Читаем Mistrz i Małgorzata полностью

— Uważam cię za jednego z najwybitniejszych specjalistów w twoim zawodzie. Nie wiem zresztą, jak sprawy wyglądają w Rzymie, ale w koloniach nie masz równego sobie… Tak! Zapomniałem zapytać — procurator potarł czoło — jaki wymyślono sposób, by podrzucić Kajfaszowi pieniądze?

— Widzisz, procuratorze… Nie było to zbyt skomplikowane. Mściciele poszli na tyły pałacu Kajfasza, tam gdzie zaułek wznosi się nad pałacowym dziedzińcem. Przerzucili paczkę przez mur.

— Z notatką?

— Tak, dokładnie tak, jak to przewidziałeś, procuratorze.

— Wyobrażam sobie, co się działo u Kajfasza!

— Tak, procuratorze, wywołało to bardzo duże poruszenie. Zaprosili mnie natychmiast.

Nawet w półmroku widać było, jak goreją oczy Piłata.

— To ciekawe, to ciekawe…

— Ośmielam się sądzić inaczej, procuratorze, to nie było ciekawe. Nudna i żmudna sprawa. Kiedy zapytałem, czy w pałacu Kajfasza nie wypłacono komuś pieniędzy, odpowiedziano mi kategorycznie, że nie.

— Ach tak? No cóż, nie wypłacono, to znaczy nie wypłacono. Tym trudniej będzie znaleźć morderców.

— Tak jest, procuratorze.

— A zatem, Afraniuszu, ta sprawa jest jasna. Przejdźmy do sprawy pogrzebu.

— Skazańcy zostali pogrzebani, procuratorze.

— O, Afraniuszu, oddanie ciebie pod sąd byłoby przestępstwem. Godzien jesteś najwyższej nagrody. Jak to się odbyło?

Afraniusz zaczął opowiadać. Podczas kiedy zajęty był sprawą Judy, drużyna tajnej służby pod dowództwem jego zastępcy dotarła na wzgórze już po zapadnięciu zmierzchu. Na szczycie brakowało jednego ciała. Piłat drgnął i powiedział ochryple:

— Ach, jakże mogłem nie przewidzieć tego!…

— Nie ma powodu do niepokoju, procuratorze — powiedział Afraniusz i ciągnął dalej swoją opowieść: — Zabrali ciała Dismosa i Gestasa, którym drapieżne ptaki zdążyły już wyłupić oczy, i natychmiast ruszyli na poszukiwanie trzecich zwłok. Znaleźli je bardzo szybko. Pewien człowiek…

— Mateusz Lewita — powiedział Piłat. Nie pytał, raczej stwierdził.

— Tak, procuratorze… Mateusz Lewita ukrywał się w pieczarze na północnym zboczu Łysej Czaszki, czekał, aż zapadnie ciemność. Obok niego leżało nagie ciało Jeszui Ha — Nocriego. Kiedy strażnicy z pochodnią weszli do pieczary, Lewita wpadł w rozpacz i gniew. Krzyczał, że nie popełnił żadnego przestępstwa i że zgodnie z prawem każdemu człowiekowi wolno pochować ciało skazańca, jeśli tylko ma na to ochotę. Mateusz Lewita mówił, że nie chce się rozstać z tym ciałem. Był bardzo podniecony, wykrzykiwał coś bez sensu, to prosił, to znów groził i lżył…

— Trzeba go było pojmać? — posępnie zapytał Piłat.

— Nie, procuratorze, nie — uspokajająco odpowiedział Afraniusz — udało się uspokoić tego szaleńca, wyjaśniliśmy mu, że ciało zostanie pogrzebane. Zrozumiawszy to Lewita uspokoił się, ale oświadczył, że nie ruszy się stamtąd i że chce uczestniczyć w pogrzebie. Powiedział, że nie odejdzie, nawet gdyby go miano zamordować, i nawet oferował w tym celu nóż chlebowy, który miał przy sobie.

— Przepędzono go? — zapytał stłumionym głosem Piłat.

— Nie, procuratorze, nie. Mój zastępca pozwolił mu wziąć udział w pogrzebie.

— Który z twoich zastępców kierował tym wszystkim? — zapytał Piłat.

— Tolmaj — odpowiedział Afraniusz i dodał z niepokojem: — Może popełnił jakiś błąd?

— Mów dalej — odparł Piłat. — Nie popełniono żadnego błędu. W ogóle jestem nieco zaniepokojony, Afraniuszu, najwyraźniej mam do czynienia z człowiekiem, który nigdy nie popełnia błędów. Człowiek ów to ty.

— Mateusza Lewitę zabrali na wóz wraz z ciałami skazańców i po dwóch godzinach przyjechali do pustynnego wąwozu na północ od Jeruszalaim. Tam drużyna pracując na zmianę w ciągu godziny wykopała głęboki dół i pogrzebała w nim wszystkich trzech skazańców.

— Nagich?

— Nie, procuratorze, drużyna specjalnie zabrała chitony. Na palce włożono trupom pierścienie. Jeszui — z jednym nacięciem, Dismosowi — z dwoma, Gestasowi zaś z trzema. Dół zasypano, przywalono kamieniami. Tolmaj pamięta znak, który pozwoli nam trafić.

— Ach, gdybym mógł to przewidzieć! — krzywiąc się powiedział Piłat. — Powinienem był przecież zobaczyć tego Mateusza Lewitę…

— On jest tu, procuratorze.

Piłat szeroko otworzył oczy i patrzył przez czas pewien na Afraniusza, po czym powiedział:

— Dziękuję za wszystko, co zostało zrobione w tej sprawie. Proszę, abyś jutro przysłał do mnie Tolmaja, powiedz mu przedtem, że jestem z niego zadowolony, a ciebie, Afraniuszu — procurator wyjął z kieszeni leżącego na stole pasa pierścień i podał go komendantowi tajnej służby — proszę, byś przyjął to na pamiątkę.

Afraniusz skłonił się ze słowami:

— Wielki to dla mnie honor, procuratorze.

— Drużynie, która zajmowała się pochówkiem, wypłać, proszę, nagrody. Wywiadowcom, którzy stracili z oczu Judę, dać nagany. A teraz przyślij mi Mateusza Lewitę. Potrzebne mi są teraz szczegółowe informacje o sprawie Jeszui.

— Rozkaz, procuratorze — powiedział Afraniusz zaczął się oddalać wśród ukłonów, procurator zaś klasnął w dłonie i zawołał:

— Do mnie! Świecznik pod kolumnadę!

Перейти на страницу:

Похожие книги

Плаха
Плаха

Самый верный путь к творческому бессмертию – это писать sub specie mortis – с точки зрения смерти, или, что в данном случае одно и то же, с точки зрения вечности. Именно с этой позиции пишет свою прозу Чингиз Айтматов, классик русской и киргизской литературы, лауреат самых престижных премий, хотя последнее обстоятельство в глазах читателя современного, сформировавшегося уже на руинах некогда великой империи, не является столь уж важным. Но несомненно важным оказалось другое: айтматовские притчи, в которых миф переплетен с реальностью, а национальные, исторические и культурные пласты перемешаны, – приобрели сегодня новое трагическое звучание, стали еще более пронзительными. Потому что пропасть, о которой предупреждал Айтматов несколько десятилетий назад, – теперь у нас под ногами. В том числе и об этом – роман Ч. Айтматова «Плаха» (1986).«Ослепительная волчица Акбара и ее волк Ташчайнар, редкостной чистоты души Бостон, достойный воспоминаний о героях древнегреческих трагедии, и его антипод Базарбай, мятущийся Авдий, принявший крестные муки, и жертвенный младенец Кенджеш, охотники за наркотическим травяным зельем и благословенные певцы… – все предстали взору писателя и нашему взору в атмосфере высоких температур подлинного чувства».А. Золотов

Чингиз Айтматов , Чингиз Торекулович Айтматов

Проза / Советская классическая проза