Читаем Mistrz i Małgorzata полностью

W pół godziny później księgowy, który zupełnie stracił głowę, dotarł w końcu do wydziału finansowego z nadzieja, że pozbędzie się wreszcie państwowych pieniędzy. Nauczony doświadczeniem przede wszystkim zajrzał ostrożnie do długiej sali, w której za matowymi szybami ze złoconymi napisami siedzieli urzędnicy. Nie zauważył żadnych oznak paniki ani skandalu. Panował spokój, jak przystało na szanujący się urząd.

Łastoczkin wsunął głowę w okienko, nad którym widniał napis “Przyjmowanie wpłat”, przywitał jakiegoś nie znanego sobie urzędnika i uprzejmie poprosił o blankiet wpłaty.

— Po co to panu? — zapytał urzędnik w okienku.

Buchalter zdumiał się.

— Chcę wpłacić pieniądze. Jestem z Varietes.

— Chwileczkę — odparł urzędnik i błyskawicznie zastawił siatką otwór w szybie.

“Dziwne!”… — pomyślał księgowy. Miał powody do zdziwienia. Coś takiego spotykało go po raz pierwszy w życiu. Każdy wie, jak trudno jest podjąć pieniądze, wtedy zawsze mogą się wyłonić jakieś trudności. Ale księgowemu w jego trzydziestoletniej praktyce ani razu nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś, wszystko jedno czy to osoba prywatna, czy prawna, stwarzał kłopoty, kiedy mu się daje pieniądze.

Ale siateczka odsunęła się wreszcie i buchalter znowu przywarł do okienka.

— Dużo pan tego ma? — zapytał urzędnik.

— Dwadzieścia jeden tysięcy siedemset jedenaście rubli.

— Ho — ho! — Nie wiedzieć czemu ironicznie odparł urzędnik i podał księgowemu zielony arkusik.

Buchalter wprawnie wypełnił dobrze sobie znany blankiet i zaczął rozwiązywać sznurek na paczce.

Kiedy rozpakował swój bagaż, pociemniało mu w oczach, zaskowyczał boleśnie.

Zawirowały mu przed oczyma zagraniczne banknoty — były tam paczki kanadyjskich dolarów, angielskich funtów szterlingów, holenderskich guldenów, łotewskich łatów, koron estońskich…

— To jeden z tych sztukmistrzów z Varietes! — rozległ się nad oniemiałym księgowym groźny glos. I Wasilij Stiepanowicz natychmiast został aresztowany.

18. Pechowi goście

Kiedy pedantyczny buchalter mknął taksówką, aby u celu swej podróży zobaczyć urzędujący garnitur, z wagonu numer dziewięć pierwszej klasy (z miejscówkami) kijowskiego pociągu, który właśnie przyjechał do Moskwy, wysiadł wraz z innymi dostojnie wyglądający pasażer z fibrową walizeczką w ręku. Pasażerem tym był wujek nieboszczyka Berlioza we własnej osobie, Maksymilian Andriejewicz Popławski, ekonomista — planista, mieszkający w Kijowie, na byłej ulicy Instytuckiej. Przyczyną przyjazdu Popławskiego do Moskwy była otrzymana przezeń przedwczoraj wieczorem depesza następującej treści:

“przed chwilą na patriarszych przejechał mnie tramwaj pogrzeb piątek godzina trzecia przyjeżdżaj berlioz”.

Popławski był uważany — i słusznie — za jednego z najmądrzejszych ludzi w Kijowie. Ale nawet najmądrzejszy człowiek otrzymawszy tego rodzaju depeszę znalazłby się w kropce. Skoro ktoś telegrafuje, że został przejechany, to chyba jasne, że nie został przejechany na śmierć. Ale w takim razie, dlaczego mowa o pogrzebie? Może jest w tak ciężkim stanie, że przewiduje nieuniknioną śmierć? To oczywiście jest możliwe, ale nawet wtedy co najmniej dziwne jest to dokładne oznaczenie terminu — skąd Berlioz może wiedzieć, że pochowają go akurat w piątek i to akurat o trzeciej? Zdumiewająca depesza!

Jednakże mądrzy ludzie w tym właśnie celu mają rozum, żeby się nim posługiwać w podobnie skomplikowanych przypadkach. Wszystko jest proste. Skutkiem niedopatrzenia treść depeszy została zniekształcona. Słowo “mnie” niewątpliwie trafiło do niej z innego telegramu zamiast słowa “Berlioza”, a to z kolei zamieniono na “Berlioz” i przesunięto na koniec depeszy. Z taką poprawką sens depeszy stawał się jasny, chociaż naturalnie tragiczny.

Kiedy osłabła rozpacz, której wybuch zdumiał małżonkę Popławskiego, wujek Berlioza niezwłocznie zaczął się zbierać do wyjazdu.

Musimy tu ujawnić pewną tajemnicę wuja Maksymiliana. Bez wątpienia przykro mu było, że siostrzeniec żony poległ w kwiecie wieku. Jako człowiek trzeźwy rozumiał jednak, że jego obecność na pogrzebie Berlioza nie jest konieczna. Niemniej wuj Maksymilian bardzo się spieszył do Moskwy. O co więc chodziło? Chodziło o mieszkanie. Mieszkanie w Moskwie — to nie byle co! Nie wiadomo dlaczego, Kijów nie podobał się Popławskiemu, i myśl o tym, żeby przenieść się do Moskwy, nękała go ostatnimi czasy tak uparcie, że zaczął źle sypiać po nocach.

Nie cieszyły go wiosenne rozlewiska Dniepru, kiedy wody zatapiając łachy na niskim brzegu zlewały się z horyzontem. Nie cieszył go z niczym nieporównywalny przepiękny widok, jaki roztaczał się u podnóża pomnika kniazia Włodzimierza. Nie sprawiały mu radości słoneczne plamy tańczące wiosną na wyłożonych cegłą alejkach Władimirskiej Górki. Chciał tylko jednego — przenieść się do Moskwy.

Ogłoszenia w gazetach o zamianie mieszkania na Instytuckiej na mniejsze w Moskwie nie dawały rezultatu. Chętnych nie było, a jeśli nawet z rzadka się pojawiali, to ich propozycje były niesolidne i podejrzane.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Плаха
Плаха

Самый верный путь к творческому бессмертию – это писать sub specie mortis – с точки зрения смерти, или, что в данном случае одно и то же, с точки зрения вечности. Именно с этой позиции пишет свою прозу Чингиз Айтматов, классик русской и киргизской литературы, лауреат самых престижных премий, хотя последнее обстоятельство в глазах читателя современного, сформировавшегося уже на руинах некогда великой империи, не является столь уж важным. Но несомненно важным оказалось другое: айтматовские притчи, в которых миф переплетен с реальностью, а национальные, исторические и культурные пласты перемешаны, – приобрели сегодня новое трагическое звучание, стали еще более пронзительными. Потому что пропасть, о которой предупреждал Айтматов несколько десятилетий назад, – теперь у нас под ногами. В том числе и об этом – роман Ч. Айтматова «Плаха» (1986).«Ослепительная волчица Акбара и ее волк Ташчайнар, редкостной чистоты души Бостон, достойный воспоминаний о героях древнегреческих трагедии, и его антипод Базарбай, мятущийся Авдий, принявший крестные муки, и жертвенный младенец Кенджеш, охотники за наркотическим травяным зельем и благословенные певцы… – все предстали взору писателя и нашему взору в атмосфере высоких температур подлинного чувства».А. Золотов

Чингиз Айтматов , Чингиз Торекулович Айтматов

Проза / Советская классическая проза