— Boże, co za koszmarna noc! — powiedziała Zosia z rozdzierającym jękiem. — Daję wam słowo, że dłużej tego nie zniosę. Alicja, rób, co chcesz, myśl, szukaj, sprawdzaj, jeśli sobie nie przypomnisz, co wiesz, jeśli nie odbierzesz tej paczki od Herberta, jeśli nie wyczerpiesz wszystkiego, żeby złapać tę zbrodniarkę, przysięgam wam, że ja zacznę mordować!!!
— Nie dziś, proszę cię — powiedziała Alicja błagalnie. — Zacznij od jutra. Pozwól nam się przedtem trochę przespać!
— Nie wiem (
— Chyba nie zdąży (
Rzeczywiście nie zdążył (
— Nie wiem, czy warto próbować — powiedziałam z powątpiewaniem. — Będę zdziwiona, jeśli tej nocy nie wybuchnie w Allerød pożar albo cokolwiek innego…
— Chyba nie zdąży, bo już zaczyna świtać — powiedział Paweł pocieszająco, patrząc w okno.
Rzeczywiście nie zdążył, chociaż tej nocy nie zdziwiłoby nas już prawdopodobnie nic. Ani pożar, ani powódź, ani trzęsienie ziemi. Gdyby Alicja hodowała kota albo psa, klepanie ogonem w podłogę lub też drapanie się za obrożą postawiłoby znów cały dom w stan alarmu.