— Chaj bahasłavić ciabie Apis! Spraviŭ nam takija ihryščy ŭ Benevencie, što nielha tabie aby-čaho žadać: zrabi paru botaŭ Sfinksu, jakomu drancviejuć łapy padčas siadravych rasistych nočaŭ, a pasla plascimieš łapci kałosam, staražujučym aleji pierad sviatyniami. Kožny tam znojdzie sabie zaniatak.
Damicyj Afier, naprykład, budzie skarbnikam, viedamy z sumlennasci. Cezar, lublu tvaje letucienni pra Jehipiet, i adkład vyjezdu vyklikaje ŭ mianie sum.
Neron kaža: — Vašy smiarotnyja vočy ničoha nie bačyli, bostva bo robicca nieviduščym dla kaho zachoča. Bačycie, kali byŭ ja ŭ sviatyni Viesty, jana sama stała la mianie j kaža mnie ŭ samaje vucha: «Adkładzi vyjezd». Stałasia heta tak raptoŭna, što ja až žachnuŭsia, choć za takuju vidavočnuju apieku bahoŭ nada mnoju pavinien byŭ by ja być udziačnym.
— Usie my žachnulisia, — adazvaŭsia Tyhelin, — a viastałka Rubryja až abamleła.
— Rubryja! — dzivicca Neron. — Jak ža sniežnuju jana maje šyju!
— Ale čyrvanicca, na ciabie hledziačy, boski cezaru… — Tak! Skiemiŭ heta i ja. Heta dziva! Viastałka! Josć niešta boskaje ŭ kožnaj viastałcy, a Rubryja nadta ž pryhožaja.
Dy zadumaŭsia na chvilinu, pasla pytaje: — Skažecie vy mnie, čamu ludzi bolš bajacca Viesty, čym inšych bahoŭ?
U čym tut sprava? Ot mianie samoha žach pieraniaŭ, choć ja i najvyšejšy sviatar. Pamiataju tolki, što ŭpaŭ nicma i byŭ by rynuŭ na ziamlu, kab chtoś nie padtrymaŭ mianie. Chto mianie padchapiŭ?
— Ja, — adkazaŭ Vinić.
— Ach! Ty, «strohi Aresie»? Čamu nie byŭ u Benevencie? Kazali mnie, što chvory, i sapraŭdy tvar maješ zmienieny. Aha! Čuŭ ja, što Kraton chacieŭ ciabie zamardavać? Ci to praŭda?
— Praŭda — i złamaŭ mnie ruku, ale ja abaraniŭsia.
— Złamanaju rukoju?
— Dapamoh mnie adzin barbar, jaki byŭ dužejšy za Kratona.
Neron ustaviŭ u jaho zdziŭlenyja vočy.
— Macniejšy za Kratona? Škieli strojiš? Kraton byŭ najmacniejšy čałaviek na sviecie, a ciapier josć Syfaks z Etyjopiji.
— Kažu toje, što bačyŭ sobskimi vačyma.
— Kažy, dzie taja pierła? Mo staŭsia karalom Niemarenskim?
— Nie viedaju dzie, zhubiŭ z vačej.
— Nie viedaješ nat, z čyjho narodu?
— Ja ž mieŭ złamanuju ruku, dyk nielha było jaho raspytać.
— Pašukaj ty mnie jaho.
Na heta Tyhelin: — Ja za heta vaźmusia.
Ale Neron dalej havaryŭ Viniciju: — Dziakuju tabie, što padtrymaŭ mianie. Moh, padajučy, razbić hołaŭ. Kaliś dobry z ciabie byŭ kumpan, ale ad časaŭ vajny j słužby pad Karbułonam zdzičeŭ ty niejk, i redka ciabie spatykaju.
I, pamaŭčaŭšy krychu, havaryŭ znoŭ: — A jak ža majecca tvaja… tanklavaja małoduchna… u jakuju ty byŭ zakachaŭsia? Ja ž adabraŭ jaje ŭ Aŭłaŭ dla ciabie… Vinić zdetynavaŭsia, ale Piatroni ŭ tym ža momancie padaspieŭ jamu na pomač: — Idu ŭ zakład, dominie, što zabyŭ. Ci nie bačyš, jak spudłavaŭsia? Pytaj u jaho pra toje, kolki ich było ad taje pary, a nie ručaju, ci i na heta patrapić adkazać. Z Vinicijaŭ dobryja vajaki, ale ŭdalejšyja jšče pieŭni. Im tre cełyja statki. Ukaraj jaho za toje, dominie, nie zaprasi na bankiet, jaki Tyhelin abiacaje zładzić na tvoj honar nad sažałkaj Ahrypy.
— Nie, nie zrablu hetaha, spadziajusia na Tyhelina, što tam jakraz statkaŭ budzie ŭdoval.
— A ci ž dazvolu, kab byŭ niedachop charytak tam, dzie budzie Amur? — zapeŭnivaje Tyhelin.
Neron pačaŭ žalicca: — Nuda mnie dakučaje! Zastaŭsia ja z voli bahini ŭ Rymie, ale nie mahu jaho ciarpieć. Vyjedu da Ancyjuma. Ciesna mnie ŭ henych vuzkich vulicach, siarod hetych starych damiščaŭ dy zanieachajenych zavułkaŭ. Smurodam ciahnie až siudy, pad moj dom i sady. Ach, kab ziemlatrus zrujnavaŭ Rym, kab jaki zahnievany boh zraŭnavaŭ jaho z ziamloj, voś tady pakazaŭ by ja vam, jak tre budavać horad — stalicu svietu i maju.
— Cezar, — adzyvajecca Tyhelin, — kažaš, kab jaki razhnievany boh zništožyŭ horad, ci tak?
— Tak, dyk što?
— Abo ž ty nie boh?