Uspamin tamtych strašnych chvilin jašče j ciapier vycisnuŭ dzvie slaziny z vačej starca, jakija lho było vyrazna bačyć pry blasku ahniu, sciakajučyja z biełaj barady. Staraja biezvałosaja hałava pačała trascisia, i hołas zamiraŭ jamu ŭ hrudziach. Vinić skazaŭ u dušy: «Hety čałaviek praŭdu kaža i płača nad joju», a prostych słuchačoŭ taksama chapiŭ žal za skivicy. Nie raz čuli ŭžo pra pakutu Chrystovu i viedali, što radasć pryjdzie pasla sloz, adyž toje raskazvaŭ sam Apostał, navočny sviedak, dyk až załomlivali ruki, płačučy i bjučysia ŭ hrudzi.
Ale pavoli supakojvalisia, bo achvota dalejšaha słuchannia pieramahała.
Starac prymknuŭ vočy, jak by maniŭsia lepiej bačyć u dušy adlehłyja rečy, i moviŭ dalej: — Kali tak voś my hałasili, prybiahaje znoŭ Maryja z Mahdali, lamantujučy, što bačyła Hospada. Nie mohučy raspaznać jaho z pryčyny zziannia, što sychodziła ad Jaho, dumała aharodnik, ale Jon adazvaŭsia: «Maryja!» Tady kryknuła: «Raboni!» i prypała da noh jahonych. Jon ža skazaŭ joj isci da vučniaŭ i znik.
Ale vučni nie pavieryli joj i, hledziačy na jejny płač radasci, adny vajciali joj, a druhija dumali, žal zbiŭ jaje z hłuzdu, bo i ab aniołach zhadvała ŭ aharodzie; pabiehli druhi raz da hrobu, i znoŭ byŭ parožny. Potym uviečary pryjšoŭ Kleofas, što chadziŭ z inšymi da Emaŭs, i chutka viarnulisia z hałosnaju viestkaju: «Sapraŭdy Chrystus uvaskros». I, zamknuŭšysia ad žydoŭ, pačali spračacca. Naraz zjaŭlajecca miž imi Jon praz začynienyja dzviery i kaža im, patruchleŭšym ad pieralaku: «Pax vobis!»
«I bačyŭ Jaho ja, tak jak i ŭsie, a byŭ Jon moŭ sonca, moŭ ščascie sercaŭ našych, bo my ŭvieryli, što ŭvaskros, što mora vysachnie, hory ŭ pył rassyplucca, a słava jahonaja nie praminie!»
A pasla vaśmioch dzion Tamaš Dydymus układaŭ palcy ŭ rany, u bok Jahony dy ŭpaŭ da noh jahonych, vyznajučy: «Hospad moj i Boh moj!» A Jon adkazaŭ jamu: «Ty bačyŭ mianie i ŭvieryŭ. Bahasłaŭlonyja tyja, što nie bačyŭšy ŭvieryli».
I henyja słovy čuli my, a vočy našyja hladzieli na Jaho, bo ž byŭ miž nami.
Vinić słuchaŭ, i dziejałasia z im niešta dziŭnaje. Zabyŭ na momant, dzie jon, pačaŭ hublać adčuvannie rečajisnasci, hublać mieru, tołk, Dzvie niestavietnasci stajali pierad im. Nie moh uvieryć u toje, što kazaŭ starac, a čuŭ, što tre chiba być slapym i admovicca ad ułasnaha rozumu, kab dapuscić, što čałaviek toj chłusiŭ, kažučy: «Ja bačyŭ». Było štoś u jahonaj postaci dy ŭ dakładnasci apaviadannia, što adhaniała ŭsialaki sumniŭ. Viniciju vydavałasia časami ŭsio heta jak by sniščam, ale ž navakoł siabie bačyŭ uscišanuju masu ludziej; voddal pałała vohnišča, kopać latarniaŭ kazytała nozdry, a vobak na kamiani stary čałaviek, zhrybieły, z dryžačaj hałavoju, jaki z vidam sviedki cvierdziŭ: «Ja bačyŭ!»
I raskazaŭ im usio dalej až da ŭniebaŭšescia. Čas ad času adpačyvaŭ, bo havaryŭ padrabiazna, ale vidać było, što kožnaja drobiaź adkreslena była ŭ jahonaj pamiaci, jak na kamiani. Słuchačoŭ pačało achaplać upajennie. Pasciahali z hałovaŭ kaptury, kab lepiej słuchać, kab nie ŭpuscić anivodnaha słoŭca biascennaha. Zdavałasia im, što niejkaja nadludskaja moc pieranosić ich u Halileju, što vandrujuć razam z vučniami ŭ tamtejšych hajoch, uzbiarežžach, što mahilnik hety zmianiajecca ŭ Tybieryjadskaje voziera, a na bierazie ŭ ranišnim tumanie stajić Chrystus tak, jak stajaŭ tady, kali Jan, zhledzieŭšy z łodki, kryknuŭ: «Josć heta Hospad!» — dy Piotr rynuŭsia płysci, kab chutčej kinucca Jamu da noh. Na tvarach malavałasia zachaplennie j zabyccio, malavałasia ščascie j biazmiernaja luboŭ. Značna było, što na praciahu doŭhaha apaviadannia Piatra niekatoryja mieli vizyi, a kali pačaŭ kazać, jak padčas uniebaŭšescia pačali abłoki zasoŭvacca pad stopami Zbaŭcy dy zasłaniać Jaho i zakryvać pierad vačyma apostałaŭ, hałovy ŭsich čysta mimachoć padymalisia ŭharu, i vyčuvałasia jak by chvilina čakannia, jak by tyja ludzi spadziavalisia jašče Jaho dahledzieć abo čakali, byccam vierniecca z niabiesnych prastoraŭ, kab pahladzieć, jak stary Apostał pasie aviečki, jamu pavieranyja, dy bahasłavić ich.
Dla ludziej nie było ŭ tym momancie ni Rymu, ni šalonaha cezara, ni bahoŭ i sviatyń pahanskich, byŭ tolki Chrystus, napaŭniajučy saboju ziamlu, mora, nieba j sviet.
U dalokich damoch, paraskidanych uzdoŭž Namentanskaje darohi, pačali piajać užo pieŭni, zviaščajučy poŭnač. U toj chvilinie Chiłon tuzanuŭ Vinicija za roh adziežyny i šapnuŭ: — Spadaru, tam, vuń dzie, niedaloka starca, baču Urbana, a pry im niejkuju dziaŭčynu.
Vinić schamianuŭsia, by sa snu, i, abiarnuŭšysia ŭ kirunku, namiečanym praz hreka, ubačyŭ Lihiju.
XXI