Читаем Sami Swoi полностью

– Kaźmierz – załamała ręce Marynia.

– Ta cóż nam robić? Heretyka mamy chować? Ksiądz w komży stał skromnie w rogu koło szafy i czekał. I wtedy inicjatywę wykazał Kokeszko. Podochocony „kurzennym”, którym uraczył go Pawlak na powitanie, rzucił się ku drzwiom.

– A on gdzie?! – Kaźmierz zastąpił mu drogę.

– Panie Pawlak: będzie chrzestna, będą chrzciny. Chyba by się na was Pan Bóg pogniewał, jakbyście odwołali pierwsze chrzciny na tych ziemiach. Ledwie drzwi się za nim zamknęły, Marynia i Kaźmierz spojrzeli na siebie pytająco: kogo też Kokeszko im przyprowadzi? Może poleciał na drugi koniec wsi, gdzie podobno osiedliła się w poniedziałek przybyła z łomżyńskiego rodzina zduna? Słyszeli też, że w dawnym domu rzeźnika Fliessa zatrzymały się jakieś dwie kobiety, wracające z przymusowych robót aż z angielskiej strefy okupacyjnej.

– Ja wim – rzucił twardą polszczyzną Wieczorek, trącając paluchem pomidorowy nos,jakby to on mu podpowiedział rozwiązanie.

– Po Jadźkę poleciał bo on ma na nią smak.

– Co? – Kaźmierz zatrząsł się, jakby ujrzał przed oczyma diabła.

– Kargulowa córka u mnie za chrzestną?! Taż ja ją raz-dwa kociubą prześwięcę, koczerbichę jedną! Szukał wzrokiem poparcia u żony, Marynia jednak wzniosła oczy do powały, jakby licząc na zmiłowanie boskie.

– Aj, Kaźmierz – westchnęła z bezmierną rezygnacją.

– Taż przed Bogiem wszystkie równe. Lepsza taka jak żadna – porwała uroczyście ubranego synka na ręce.

– Poganinem ma być?

– Z niej taka rozdziawa, że nie daj Boże – wściekał się coraz bardziej rozsierdzony Kaźmierz.

– Nie będzie mi to zdradzieckie plemię zdobyć łaski Pana Boga pomagało!

– Ot, kłopot serdeczny – westchnęła Marynia, zerkając na stojącego nieruchomo jak wartownik księdza.

– Taż co z nim zrobić? – A cóż jej oczy tak dęba stanęli? Przyjdzie duchowne osobe odprawić… Już zmierzał w stronę szafy, żeby przekazać księdzu swoją decyzję, kiedy drzwi rozwarły się z rozmachem i Kokeszko wciągnął za rękę opierającą się Jadźkę. Dziewczyna objęła wystraszonym spojrzeniem wszystkich obecnych, ale widząc księdza, uspokoiła się: wszak przy kimś takim nie będą Pawlaki jakichś afrontów jej czynić. Tymczasem Kokeszko podjął z łóżka becik z niemowlakiem.

– No co? – toczył wzrokiem wokoło, jakby chciał dać do zrozumienia, że tylko dzięki niemu kolejny przedstawiciel rodu Pawlaków ma zapewnioną łaskę nieba.

– Zła na chrzestną? U nas pod Gnieznem taka jak panna Jadzia to pozuje malarzom do świętych obrazów. Marynia nie namyślała się dłużej: wzięła becik z synkiem z rąk młynarza i wepchnęła go w ramiona Jadźki. Kokeszko przywarł do niej ciasno, tak że czuł ciepło biodra dziewczyny. Jadźka odsłoniła główkę maleństwa. Ksiądz uniósł kropidło.

– Name? – zwrócił się do ojca chrzestnego z pytaniem.

– Paweł – rzucił Kokeszko, a Pawlak potwierdził to gestem głowy.

– Paul – powtórzył ksiądz, robiąc znak krzyża na odsłoniętej główce noworodka.

– Nie Paul, tylko Paweł – podkreślił z naciskiem Kaźmierz. Ksiądz zaakceptował tę poprawkę skinieniem głowy, mamrocząc pod nosem: „Accipe signum cruci in fronte”… Nie przerwał wypowiadania dalszego ciągu formułki nawet wtedy, gdy z trzaskiem rozwarły się drzwi izby. Stanął w nich Kargul, chyląc głowę, by nie uderzyć we framugę. Słysząc łacińskie słowa, poczuł się jak na mszy i przeżegnał się odruchowo. Ledwie ksiądz skończył, Kargul szarpnął Jadźkę za rękę ku wyjściu.

– Jadźka, marsz do domu!

– Panie Kargul – Kokeszko nie puszczał łokcia Jadźki.

– Jeszcze ślubu nie było, a my już z panną Jadzią ojciec i matka… Myślał, że tym żartem rozbawi jakoś Kargula, a równocześnie przygotuje grunt do realizacji swoich przyszłych zamierzeń. Srodze się jednak zawiódł. Kargul spojrzał na młynarza, jakby ten mu oferował kupno zepsutego budzika za metr zboża.

– Co? – huknął.

– On chyba że silnie pijany jest!

– Z radości – potwierdził chętnie Kokeszko.

– Zaręczyny czas ogłosić moje i panny Jadzi. Kargul zmiażdżył spojrzeniem Kokeszkę: tylko pijany mógł tak bluźnić! Szarpnięta przez ojca za rękę Jadźka prawie że wyfrunęła z izby. Kokeszko nie chciał stracić okazji: dopiero chrzest się odbył, a na chrzcinach i cudzych weselach łatwo się pary tworzą. Wypadł na ganek, by dogonić Jadźkę, powstrzymać Kargula. Nagle jakaś postać zastąpiła mu drogę.

– Gdzie? – Witia stał murem przed młynarzem.

– Po swoje – butnie rzucił Kokeszko i zaczął się drzeć w stronę oświetlonych okien domu Kargula: – Jaaadźkaaa!

– Do młyna nie tędy.

– Mnie nie młyna trzeba, tylko młynarzowej – Kokeszko, choć pijany, to dobrze wiedział, czego chce.

– Będzie mąka w Rudnikach, jak wesele będzie. Jaaadźkaaa!

– Pan trofiejny – Witia potrząsnął młynarzem, jakby to był snopek zboża.

– Ojciec pana kupił, to od Karguli wara!

Перейти на страницу:

Похожие книги

Год Дракона
Год Дракона

«Год Дракона» Вадима Давыдова – интригующий сплав политического памфлета с элементами фантастики и детектива, и любовного романа, не оставляющий никого равнодушным. Гневные инвективы героев и автора способны вызвать нешуточные споры и спровоцировать все мыслимые обвинения, кроме одного – обвинения в неискренности. Очередная «альтернатива»? Нет, не только! Обнаженный нерв повествования, страстные диалоги и стремительно разворачивающаяся развязка со счастливым – или почти счастливым – финалом не дадут скучать, заставят ненавидеть – и любить. Да-да, вы не ослышались. «Год Дракона» – книга о Любви. А Любовь, если она настоящая, всегда похожа на Сказку.

Андрей Грязнов , Вадим Давыдов , Валентина Михайловна Пахомова , Ли Леви , Мария Нил , Юлия Радошкевич

Фантастика / Детективы / Проза / Современная русская и зарубежная проза / Научная Фантастика / Современная проза
Земля
Земля

Михаил Елизаров – автор романов "Библиотекарь" (премия "Русский Букер"), "Pasternak" и "Мультики" (шорт-лист премии "Национальный бестселлер"), сборников рассказов "Ногти" (шорт-лист премии Андрея Белого), "Мы вышли покурить на 17 лет" (приз читательского голосования премии "НОС").Новый роман Михаила Елизарова "Земля" – первое масштабное осмысление "русского танатоса"."Как такового похоронного сленга нет. Есть вульгарный прозекторский жаргон. Там поступившего мотоциклиста глумливо величают «космонавтом», упавшего с высоты – «десантником», «акробатом» или «икаром», утопленника – «водолазом», «ихтиандром», «муму», погибшего в ДТП – «кеглей». Возможно, на каком-то кладбище табличку-времянку на могилу обзовут «лопатой», венок – «кустом», а землекопа – «кротом». Этот роман – история Крота" (Михаил Елизаров).Содержит нецензурную браньВ формате a4.pdf сохранен издательский макет.

Михаил Юрьевич Елизаров

Современная русская и зарубежная проза
Добро не оставляйте на потом
Добро не оставляйте на потом

Матильда, матриарх семьи Кабрелли, с юности была резкой и уверенной в себе. Но она никогда не рассказывала родным об истории своей матери. На закате жизни она понимает, что время пришло и история незаурядной женщины, какой была ее мать Доменика, не должна уйти в небытие…Доменика росла в прибрежном Виареджо, маленьком провинциальном городке, с детства она выделялась среди сверстников – свободолюбием, умом и желанием вырваться из традиционной канвы, уготованной для женщины. Выучившись на медсестру, она планирует связать свою жизнь с медициной. Но и ее планы, и жизнь всей Европы разрушены подступающей войной. Судьба Доменики окажется связана с Шотландией, с морским капитаном Джоном Мак-Викарсом, но сердце ее по-прежнему принадлежит Италии и любимому Виареджо.Удивительно насыщенный роман, в основе которого лежит реальная история, рассказывающий не только о жизни итальянской семьи, но и о судьбе британских итальянцев, которые во Вторую мировую войну оказались париями, отвергнутыми новой родиной.Семейная сага, исторический роман, пейзажи тосканского побережья и прекрасные герои – новый роман Адрианы Трижиани, автора «Жены башмачника», гарантирует настоящее погружение в удивительную, очень красивую и не самую обычную историю, охватывающую почти весь двадцатый век.

Адриана Трижиани

Историческая проза / Современная русская и зарубежная проза