Читаем Śmierć w Breslau полностью

Anwaldt nie zwrócił uwagi na zgryźliwość Maassa. Gorączkowo usiłował sobie przypomnieć z jego wypowiedzi coś, o co od kilku minut miał zapytać. Nerwowo odganiał wizje spienionych kufli i starał się nie słyszeć krzyków dzieci biegających alejkami. Liście dorodnych platanów tworzyły klosz, pod którym kleiła się gęsta od upału zawiesina kurzu. Anwaldt poczuł strużkę potu płynącą między łopatkami.

Spojrzał na Maassa najwyraźniej czekającego na przeprosiny i wychrypiał suchym gardłem:

— Doktorze Maass, dlaczego nazwał pan profesora Andreae hochsztaplerem?

Maass widocznie zapomniał o urazie, bo wyraźnie się ożywił:

— Czy pan uwierzy, że ten kretyn odkrył kilka nowych inskrypcji koptyjskich? Opracował je, a potem na ich podstawie zmodyfikował gramatykę koptyjską. Byłoby to wspaniałe odkrycie, gdyby nie fakt, że te „odkrycia” pracowicie skomponował sam. Po prostu potrzebował tematu rozprawy habilitacyjnej. Wykazałem to fałszerstwo w „Semitische Forschungen”. Wie pan, jakie przedstawiłem argumenty?

— Przepraszam pana, Maass, ale trochę się śpieszę. Chętnie w wolnej chwili zapoznam się z tą fascynującą zagadką. W każdym razie wnoszę, że pan i Andreae nie jesteście przyjaciółmi. Czy tak?

Maass nie dosłyszał pytania. Nienasycony wzrok wbił w obfite kształty przechodzącej obok dziewczyny w gimnazjalnym mundurku.

Nie uszło to uwagi staruszka wydmuchującego z bursztynowej cygarniczki niedopałek papierosa.

Wrocław,

tegoż 8 lipca 1934 roku. Godzina wpół do czwarte) po południu

Forstner wypił trzeciego dużego sznapsa w ciągu kwadransa i zagryzł gorącą parówką ozdobioną białą czapą chrzanu. Duża dawka alkoholu uspokoiła go nieco. Siedział pochmurny w dyskretnej loży, oddzielonej od reszty sali pluszową wiśniową kotarą, i usiłował rozluźnić mocnym trunkiem ścisk imadła, w jakie Mock wcisnął przed godziną jego głowę. Było to o tyle trudne, że na obręczy imadła równoważyły się dwie potężne i nienawistne siły: Eberhard Mock i Erich Kraus. Wychodząc ze swego mieszkania przy Kaiser-Wilhelm-Strasse, słyszał uporczywy dzwonek telefonu. Wiedział, że to Kraus dzwoni po informacje w sprawie misji Anwaldta. Stojąc na rozprażonym trotuarze na przystanku tramwajów numer 2 i 17, rozpamiętywał własną bezsilność, Mocka, Krausa, a przede wszystkim barona von Kópperlingka. Przeklął dzikie orgie w pałacu i w ogrodach barona pod Kątami Wrocławskimi, podczas których nagie nastoletnie nimfy i kędzierzawe amorki zapraszały do wypicia ambrozji, a basen roił się od gołych tancerzy i tancerek.

Forstner czuł się bezpieczny pod skrzydłami wszechwładnego Piontka, tym bardziej, że jego szef wciąż pozostawał w nieświadomości co do prywatnego życia i kontaktów swego asystenta. Nie przejmował się Mockiem, choć wiedział od Piontka, że po niefortunnej wypowiedzi barona von Kópperlingka radca zdobywa o nim coraz to nowe informacje.

Uśpił go i zupełnie znieczulił spektakularny awans na stanowisko zastępcy szefa Wydziału Kryminalnego. Kiedy podczas „nocy długich noży” upadł Heines, Piontek i cały szczyt wrocławskiego SA, Forstner — formalnie pracownik Wydziału Kryminalnego — ocalał, lecz stracił grunt pod nogami. Stał się całkowicie zależny od Mocka. Jedno słówko szepnięte Krausowi o kontaktach Forstnera pogrąży go w niebycie w ślad za jego protektorami. Jako homoseksualista mógł liczyć na zdwojone okrucieństwo Krausa. Już w pierwszym dniu urzędowania nowy szef gestapo ogłosił, że „jeśli znajdzie w swoim wydziale jakiegoś pedała, to skończy on tak jak Heines”. Nawet gdyby nie spełnił tej groźby wobec Forstnera, ostatecznie policjanta z innego wydziału, to z pewnością cofnie mu swoje poparcie. A wtedy Mock pożre go z dziką przyjemnością.

Forstner starał się uspokoić nerwy czwartym, znacznie mniejszym, sznapsem. Nałożył na bułkę maź z chrzanu i tłuszczu po parówce. Przełknął to i skrzywił się lekko. Zrozumiał, że imadło ze zdwojoną silą dokręca Mock, nie Kraus. Postanowił na czas tajemniczego śledztwa Anwaldta zawiesić współpracę z gestapo. Swe milczenie mógłby usprawiedliwić przed Krausem niezwykłym utajnieniem śledztwa. Wtedy upadek byłby tylko prawdopodobny. Gdyby zaś naraził się Mockowi odmową współpracy — klęska byłaby niewątpliwa.

Oddzieliwszy w ten sposób prawdę od prawdopodobieństwa, Forstner odetchnął z pewną ulgą. Zapisał do notesu nieformalne polecenie Mocka: „sporządzić szczegółowe dossier służby barona Oliviera von der Maltena”. Następnie wzniósł wysoko oszroniony kieliszek i wypił jednym haustem.

Wrocław,

tegoż 8 lipca 1934 roku. Trzy kwadranse na czwartą po południu

Перейти на страницу:

Похожие книги

Шакалы пустыни
Шакалы пустыни

В одной из европейских тюрем скучает милая девушка сложной судьбы и неординарной внешности. Ей поступает предложение поработать на частных лиц и значительно сократить срок заключения. Никакого криминала - мирная археологическая экспедиции. Есть и нюансы: регион и время научных работ засекречены. Впрочем, наша героиня готова к сюрпризам.Итак: Египет, год 1798.Битвы и приключения, мистика и смелые научные эксперименты, чарующие ароматы арабских ночей, верблюдов и дымного пороха. Мертвецы древнего Каира, призраки Долины Царей, мудрые шакалы пустынь:. Все это будет и неизвестно чем закончится.Примечания автора:Книга цикла <Кошка сама по себе>, рассказывающем о кратких периодах относительно мирной жизни некой Катрин Мезиной-Кольт. Особой связи с предыдущими и последующими событиями данная книга не имеет, можно читать отдельно. По сути, это история одной экспедиции.

Юрий Валин , Юрий Павлович Валин

Фантастика / Приключения / Неотсортированное / Самиздат, сетевая литература / Боевая фантастика / Попаданцы