Читаем Trawnik полностью

– Gdyby pan nie strzelił, Jean-Marie, to ja bym to uczyniła. Byłoby to samo, prawda? Jest pan w końcu dżentelmenem!

Musiałem zaczerwienić się. Wybąkałem nieśmiało „dziękuję", bo to co powiedziała, poprawiło moje samopoczucie.

Brent wszedł do gabinetu. Nie miał już żadnych złudzeń i gdy nas spostrzegł, kiwnął głową niemal pokornie.

– Proszę usiąść, mister Brent Pan jest autorem listu miłosnego wysłanego do mister Valaise, prawda?

Tylko glina mógł jako pierwsze zadać tak drugorzędne pytanie człowiekowi oskarżonemu o morderstwo.

Brent przytaknął sucho.

– Muszę pana, ostrzec, że cokolwiek pan teraz powie...

– Wiem, inspektorze.

– Pan również napisał tę karteczkę, którą mrs Faulks upuściła na chodnik?

– Oczywiście.

– Jak to się stało, że mrs Faulks miała ją już w tym momencie?

– Miała ją zostawić w recepcji Learmonth Hotel, ale gdy spostrzegła pana Valaise, wolała mu ją oddać w ten sposób!

– A gdybym przy tej okazji lepiej się przyjrzał jej mężowi? – zaoponowałem.

Brent spojrzał na mnie.

– Marjorie oświadczyłaby panu później, że nie był to jej mąż, lecz jakiś przyjaciel...

Marjorie! Wymówił to imię w niezwykły sposób. Wyczuwało się, że ten mężczyzna ją kocha i będzie ją kochać jak szalony do samego końca.

Trochę mu zazdrościłem.

– Co pan powiedział Faulksowi, żeby go namówić, aby wyszedł o tak późnej porze?

– Od Marjórie wiedziałem, czym się zajmuje. Zadzwoniłem, powołując się na klienta, który nazajutrz miał odpłynąć wczesnym rankiem. Mówiłem o sprawie, która wyniknęła w ostatniej chwili... On już leżał i o mały włos by się nie zgodził.

– Ja go przekonałam, aby wstał i udał się na to spotkanie. Wówczas zadzwonił do Willy'ego aby mu powiedzieć, że przyjdzie.

Dochodziliśmy teraz do morderstwa, do tego prawdziwego. Nagle odczułem skrępowanie. Nie chciałem być obecny przy tej rozmowie.

– Czy mogę opuścić pokój, inspektorze? Nic tu po mnie!

Brett spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, ale sądzę, że mnie zrozumiał.

– Czy mógłbym obejrzeć zwłoki Nevila Faulksa? – spytałem jeszcze.

Prośba ta mogła wydawać się niestosowna, ale była uzasadniona.

– W tej chwili jest to niemożliwe – odpowiedział Brett – ale mogę panu powiedzieć, że Brent i Faulks mieli na sobie identyczne garnitury. Nic dziwnego, że nazajutrz na trawniku nie zauważył pan nic, co zwróciłoby pana uwagę, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę okoliczności, w jakich tam pan przebywał.

– Mogę wyjść?

– Z tego pokoju owszem, ale nie z budynku. Nadal na panu ciąży oskarżenie, którego nie jestem władny uchylić, mister Valaise. Chodzi o ukrycie zwłok.

<p>ROZDZIAŁ XXIII</p>

Oskarżenie zostało uchylone nazajutrz przez ławę przysięgłych.

Gdy do tak piekielnej machinacji wciągnięty został akurat król frajerów, można być dla niego tylko bezgranicznie wspaniałomyślnym.

Moje uniewinnienie zbiegło się z końcem strajku i Brett uczynił wszystko, żebym mógł dostać miejsce w samolocie. Jednym słowem, dwa dni później znalazłem się w Juan-les-Pins. Była dziesiąta rano i Denise była już na plaży.

Leżała sama pod naszym parasolem. W ciągu tych kilku dni opaliła się na murzyna.

Rozpoznała mój cień, zanim sam stanąłem przed jej obliczem. Podniosła gwałtownie głowę.

– Kogo ja widzę. Ivanhoe powrócił! – westchnęła.

Rzuciłem się na gorący piasek obok niej. Rozglądałem się wokoło szukając siatkarzy, ale nawet siatka nie była naciągnięta.

– Szukasz Narcyza.

– Tak.

– Jeszcze nie przyszedł, ale możesz być spokojny: ja skłamałam, nic nie było między nami.

– Tak mówisz, bo...

– Mówię to, co jest prawdą. Pisząc ten list do ciebie, byłam po prostu wściekła. Jeżeli poświęca się życie jakiemuś draniowi, to od czasu do czasu wolno chyba mieć napad wściekłości, prawda?

– Ale to, co pisałaś o Marjórie i samo...

– Bujda. Ale przyznasz, że pomysł nie był taki zły, skoro wróciłeś. Bez niego jeszcze byś tam był.

– Trafiłaś w sedno – bez tego pomysłu byłbym jeszcze tam! – Wybuchnąłem śmiechem jak szalony. Denise, chcąc się mścić, uratowała mi życie!

– Dlaczego się tak śmiejesz?

– Bo jestem szczęśliwy!

– Powiedz mi...

– Co kochanie?

– Gdyby, no, gdyby między mną a Narcyzem wszystko było prawdą, co byś wówczas zrobił?

Nie mam pojęcia.

– Zabiłbyś go?

– Być może...

– Nie byłbyś do tego zdolny.

Nie chciało mi się już śmiać. Doczołgałem się do parasola aż głowa znalazła się w cieniu. Dopiero nieco później odpowiedziałem chrapliwym głosem:

– A jednak tak!

Перейти на страницу:

Похожие книги