Читаем Trylogia o Reynevanie – II Bo?y Bojownicy полностью

– Aaa? O nagusach? Hę, hę… Pojmuję…

– Wśród przybienickich wygnańców – wznowił opowieść Tauler – nie było już HuskiLoquisa, rej wodził tam kaznodzieja Piotr Kanisz. I jego kamraci: Jan Bydlin, Mikulasz Ślepy, Trszaczek, Burian. Ogłosili całkowite zniesienie więzów rodzinnych, unieważnili związki małżeńskie. Ogłosili braterską równość i absolutną swobodę seksualną. Uznali, że są bezgrzeszni, jak Adam i Ewa, a że wśród bezgrzesznych nie ma miejsca na wstyd, odrzucali szaty i paradowali nago, w stroju Adamowym – stąd poszła nazwa "adamici", coraz częściej z nimi kojarzona. Zaczęli z entuzjazmem oddawać się pospólnym orgiom. Między hersztami-kapłanami doszło jednak niebawem do wewnętrznych przepychanek i rozbratów – zdaje się, że mniej szło o kwestie religijne, a bardziej o podział haremów. Kilku hersztów odeszło, zabierając ze sobą grupki zwolenników i stadka kobietek. Większości kobietek bardzo się zresztą podobało w pikarckich komunach, gdzie głoszono ideę pełnej równości płci. Wdrażając ją w życie, nota bene, tym sposobem, że każda kobietka mogła puszczać się i gzić, z kim tylko miała chęć. Swoboda to zresztą była pozorna, bo rolę głównych kogutów w tych kurnikach pełnili Kanisz i inni kapłani. Kobietki jednak były tak zafascynowane, tak przepełnione promiskuitycznym mistycyzmem, że na wyprzódki pchały się, by usłużyć jakiemuś "świętemu mężowi", uważały rozkładanie nóg za przywilej, za religijną posługę, a wręcz za łaskę miały, jeśli w swej dobroci "święty" raczył skorzystać z wypiętego kuperka. – Ano – wtrącił filozoficznie Amadej Bata, wpatrzony w zadek jednej z usługujących graczom dziewek – taka już jest niewiasta, lubieżności pełna. I w chuci nienasycona. Jak świat światem, tak było i tak będzie in saecula saeculorum… – A wy – dosiadł się znudzony widać grą Szarlej o babach, jak zwykle? – Udzielam twemu kompanowi – uciął Berengar Tauler – krótkiej lekcji historii. – Tedy sam chętnie posłucham.

– Żiżce – odchrząknął Tauler – pikarci nie przestawali być solą w oku. Przeciw Czechom szykowano wyprawy krzyżowe, katolicka propaganda sprawę pikarckiego sekciarstwa rozdmuchiwała, adamici stanowili dla niej temat wręcz wymarzony. Wnet w całej Europie wierzono, że wszyscy Czesi jak jeden mąż chodzą nago i pieprzą się nawzajem w myśl nauk Jana Husa. Wobec zagrożenia krucjatami anarchia w szeregach mogła okazać się zgubną, a pikarci, co tu gadać, wciąż mieli w Taborze cichych zwolenników. Pod koniec marca roku 1421 Żiżka zbrojnie uderzył na komunę Kanisza. Część sekciarzy wyrżnięto, część, osób kilkadziesiąt, w tym samego Kanisza, pojmano. Wszystkich pojmanych spalono żywcem. Stało się to we wsi Klokoty, we wtorek przed świętym Jerzym. Miejsce nie było przypadkowe. Klokoty leżą tuż obok Taboru, kaźń można było obserwować z murów. Żiżka dawał Taborowi ostrzeżenie… Urwał, spojrzał w kąt, na Samsona Miodka.

– Ależ on struga ten kołek – westchnął. – Aż wióry lecą… Bezpiecznie to dawać idiocie nóż? Ręki sobie aby nie oberżnie? – Nie ma obawy – Reynevan przyzwyczaił się już do takich pytań. – Jest, wbrew pozorom, niezwykle uważny. Kontynuuj, bracie Berengarze. Co było dalej? – Kolejno wykańczano innych sekciarzy, aż została tylko jedna grupa: komuna Buriana. Ci kryli się w lasach nad rzeką Nieżarką. Była to straszna banda, najradykalniejsi z radykałów, absolutnie sfanatyzowani i przekonani o swym boskim posłannictwie. Jęli napadać na okoliczne wsie i osady – rzekomo, by "nawracać". W rzeczywistości mordowali, rabowali, palili, maltretowali, dopuszczali się nieprawdopodobnych bestialstw. Nie bali się nikogo. Burian, ich przywódca, którego, jak zresztą wcześniej Kanisza, oficjalnie tytułowano już "Jezusem" i "synem Bożym", zaręczał im, że jako wybrańcy są nietykalni i nieśmiertelni, że żadne ostrze się ich nie ima i żadna broń nie może zranić. Otaczał się haremem dwudziestu kilku kobiet i dziewcząt. Wreszcie posunął się do tego, że… – No?

– Zaczął udzielać komunii… Hmm… Poprzez… fellatio. Fajny sakrament, nie? Ale szybkimi kroki zbliżał się koniec pikarckiego intermezza, Żiżka wisiał już nad nimi jak jastrząb. W październiku wytropił ich i otoczył. Adamici Buriana stawili zaciekły opór, bili się podobno jak szatani. Wyrżnięto ich, a jakieś pół setki wzięto żywymi. Wszyscy spłonęli na stosach. Połowę stanowiły kobiety, większość z nich była w ciąży. Okazano im wzgląd: adamitów przed spaleniem poddano okrutnym męczarniom. Adamitki spalono bez tortur. – Wszystkie?

– Skądże – wtrącił z obleśnym uśmiechem Amadej Bata.

Перейти на страницу:
Нет соединения с сервером, попробуйте зайти чуть позже