Iger zawahał się, obejrzał się, jakby ktoś inny z sekcji wywiadu mówił coś do niego, a potem skinął głową.
– Takie rozwiązanie wydaje się wysoce prawdopodobne, sir. Jeśli dojdzie do poważniejszych uszkodzeń tych jednostek, a korporacja uzna, że to była ich wina, wywali wszystkich na zbity pysk. Wydaje się niemal pewne, że w takiej sytuacji powyłączali wszystkie systemy i opuścili pokłady w nadziei, że zignorujemy ich zupełnie albo potraktujemy jako drugorzędne cele podczas przejścia.
– No to się zawiodą tym razem. Dziękuję, poruczniku. Pan i pańscy ludzie wykonaliście kawał dobrej roboty.
Gdy Iger zniknął z ekranu, Geary odezwał się do Desjani i Rione, powtarzając dokładnie słowa porucznika z sekcji wywiadu.
– Nigdy wcześniej nie natrafiliście na podobne jednostki? – zapytał na koniec.
Desjani pokręciła przecząco głową.
– Tylko na dokumentach opisujących typy syndyckich jednostek. Nie, na pewno nigdy nie widziałam żadnej na własne oczy, nawet podczas symulacji.
Odwracając się do Rione, Geary zadał drugie pytanie:
– Czy to co powiedział porucznik Iger, wydaje się pani sensowne?
– Pyta pan o opinię cywila? – odparła sardonicznie.
– Tak. – Pytał o opinię kobietę, która była cywilem w kraju prowadzącym wojnę od ponad wieku. Ostatnią osobę nie związaną z flotą widział sto lat temu, zanim jeszcze wybuchła wojna ze światami Syndykatu. Wiedział już doskonale, co to stulecie walk zrobiło z oficerami i marynarzami, zastanawiał się też, jak zmieniło cywilną ludność.
Rione spoglądała mu w oczy, najwyraźniej starała się odgadnąć, jakie były jego intencje.
– Bez względu na to, jak bardzo popieraliby wysiłki armii, i bez względu na stopień nienawiści żywionej do wroga cywile nie są przygotowani do brania udziału w bitwach. Jeśli nawet kilku z nich chciałoby postawić nam opór, reszta załogi, nie mająca ochoty na umieranie, odwiedzie ich od takich pomysłów. – Rione zauważyła wyraz twarzy Desjani. – Oni nie są tchórzami – dodała bardzo zimnym tonem. – Żaden człowiek, który nie przeszedł szkolenia wojskowego ani nie został psychicznie przygotowany do walki, nie poradzi sobie na polu bitwy tak dobrze jak żołnierze. Ci ludzie z pewnością są na tyle rozsądni, by wiedzieć, iż nie mają z nami szans.
Desjani wzruszyła ramionami i odwróciła się do Geary’ego.
– Tak samo jak te pancerniki, które mimo to ruszyły w naszą stronę.
Geary nie przytaknął tym razem jej słowom.
– Pozostawanie na pokładzie tych jednostek
Desjani zmarszczyła lekko brwi, jej oczy zdradzały, jakie ma myśli. Komuś, kto został wychowany i wyszkolony w duchu, że honor wymaga poświęcenia własnego życia, takie rzeczy nie mieściły się w głowie. Zwłaszcza osobie, która sama była gotowa oddać życie za sprawę, gdyby okazało się to konieczne. Ale ona przyjęła takie zobowiązanie jeszcze przed wstąpieniem do floty i wciąż pozostawała mu wierna.
– Tak jest, sir – odparła w końcu. – Rozumiem pański punkt widzenia. Oczekujemy posłuszeństwa od naszych podwładnych, a w zamian jesteśmy winni im szacunek za to, że godzą się wykonywać rozkazy, nawet gdy ceną jest ich śmierć.
– Właśnie. – Wyjaśniła to lepiej, niż on by kiedykolwiek potrafił. Przypomniał sobie, że Desjani wspominała raz o propozycji pracy w agencji literackiej, którą otrzymała jeszcze przed wstąpieniem do floty, i ponownie zaczął zastanawiać się nad tym, kim zostałaby, gdyby urodziła się na długo przed tą ciągnącą się w nieskończoność wojną.
Rione odezwała się z wyraźnie wyczuwalną ciekawością w głosie.
– Jest coś, czego nie rozumiem w tej sprawie… Obserwowaliście niedawno paniczną ucieczkę załogi okrętu wojennego, który zaatakowaliśmy, ale nie traktowaliście jej w tych samych kategoriach co tę rejteradę cywili. Dlaczego?
Desjani skrzywiła się, ale nie udzieliła odpowiedzi. Geary musiał to zrobić.
– Ponieważ załoga okrętu wojennego czekała z ewakuacją do ostatniej chwili – wyjaśnił.
Współprezydent Rione spoglądała na niego badawczo, jakby oceniała, na ile poważnie jej odpowiedział.
Pomińmy to, że ewakuacja była nieunikniona. Wciąż wam się wydaje, że lepiej poczekać do ostatniej chwili, niż ewakuować się wcześniej, skoro i tak nic da się uciec? Czy to naprawdę lepsze rozwiązanie?