Читаем Zwycięski полностью

– Nie wyraziłam się wystarczająco jasno? Tak. Mówię zdecydowane tak na twoją propozycję. I dziękuję, że nigdy nie wykorzystałeś mojego uczucia. I że zawsze pozwalałeś mi zachować honor. Ale jakim sposobem możemy wziąć ślub, zanim dopadną cię z awansem? Jeśli nawet zdołasz odlecieć z tego systemu, zanim admiralicja się zorientuje, wyślą w ślad za nami najszybszy okręt kurierski i zawiadomienie będzie czekało w astroporcie na Kosatce. A to oznacza, że powinniśmy się pobrać na pokładzie tego statku pasażerskiego, i to jak najszybciej.

– Na statku?

Musiała wyczuć w jego głosie wahanie, bo zmierzyła go czujnie spod zmrużonych powiek.

– Tak. Chyba że już zaczynasz wymiękać. Nie radzę ci wycofywać się w takim momencie. Wykorzystałeś już wszystkie okazje, by to zrobić.

Wyobraził sobie, jak by wyglądała jego ucieczka przed pragnącą zemsty Tanią Desjani. Byłaby zapewne tyleż krótka, co bolesna.

– Nie. To znaczy tak. Ślub na statku pasażerskim to doskonały pomysł.

– To wprawdzie nie okręt wojenny – mruknęła w zadumie – ale jakoś to będzie. Zdajesz sobie sprawę, że aktualny regulamin floty nie pozwala małżonkom służyć na tym samym okręcie?

Szczerze mówiąc, zupełnie o tym nie pamiętał.

– Jestem przecież admirałem, a to oznacza, że nie będę uważany za członka stałej załogi.

– Znalazł się kosmiczny prawnik!… – prychnęła Desjani. – Ale masz rację. Jeśli mamy służyć razem, nie możemy się zachowywać jak małżeństwo. Musi być po staremu.

– Znowu będę miał sobie uprzykrzać życie?

– Powtórz to jeszcze raz…

– Tak jest! – Geary się zaśmiał. – Zgoda. Damy sobie radę. Musimy. Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że weźmiemy ślub na Kosatce.

– Tam będziemy mieli miodowy miesiąc, przynajmniej póki nie dopadnie cię admiralicja. Coś mi się widzi, że nie potrwa to długo. Nasz statek odlatuje za chwilę. Gdzie twoje bagaże?

– Bagaże? – Geary uświadomił sobie nagle, że opuścił pokład „Nieulękłego” tak, jak stał.

– Zupełnie jak wtedy, gdy wyciągnęliśmy cię z kapsuły ratunkowej. Przyznaj, nie masz głowy do pakowania rzeczy. Kupimy ci coś w sklepach na pokładzie. Domyślam się też, że po drodze nie kłopotałeś się takimi pierdołami jak zakup biletu na Kosatkę.

– No… prawdę powiedziawszy, skupiłem się na dogonieniu ciebie i… to znaczy…

Desjani się roześmiała.

– Nic nie szkodzi. Mam dla siebie całą kabinę. Miałam nadzieję mimo wszystko, że przyda mi się, to znaczy nam, i jak widać, wcale się nie pomyliłam. Musisz się tylko do niej dorzucić. – Znowu się roześmiała. – Zdaje się, że moi rodzice będą nieco zaskoczeni. Do tej pory sądzili, że wyszłam za „Nieulękłego”, a ja im zięcia do domu przywiozę. Coś mi się przypomniało. Mam jeden warunek, za to nie podlegający negocjacjom. Wyjdę za ciebie, jeśli nasza córka, o ile będziemy ją mieli, dostanie imię po Jaylen Cresidzie.

Geary uśmiechnął się i skinął głową.

– Nie ma sprawy. Myślałaś, że mogę mieć jakieś obiekcje wobec tak dobrego pomysłu?

– Nie, ale w odróżnieniu od ciebie nie lubię zaskakiwać ludzi w ostatniej chwili. Może z wyjątkiem rodziców, bo tego raczej nie zdołam uniknąć… – Zamilkła i posłała mu poważne spojrzenie. – A co po Kosatce? Jeśli będziemy mieli czas, nie zechcesz odwiedzić rodzinnego Glenlyonu? Tamtejsi mieszkańcy z pewnością chcieliby cię zobaczyć.

Geary pokręcił głową.

– Kiedyś tam wrócę, ale na razie boję się tego jak jasna cholera. Glenlyon był moim domem sto lat temu. Teraz mój dom jest tam, gdzie jest flota i ty.

– Szczęściarzu. Ponieważ mój dom też jest tam gdzie flota, nie będziesz cierpiał zbyt długiej rozłąki… – Podniosła wzrok na komandora, który przecisnął się przez szpaler marynarzy. – Słucham?

Oficer zasalutował, zachowując kamienną twarz, i podał Geary’emu standardową torbę marynarską.

– Kapitan Tulev życzy szczęścia, sir.

– Dziękuje, komandorze – odparł Geary, zaglądając do torby. Zobaczył zapasowy mundur, bieliznę i przybory toaletowe. – Czy ja jestem jedyną osobą w tej flocie, która nie wiedziała, co się dzisiaj święci?

– Nie – odparła Desjani. – Ty i ja byliśmy jedynymi osobami, które nie miały o tym pojęcia. A może byliśmy jedynymi osobami, które nie mogły na ten temat rozmawiać. – Przy włazie wejściowym pojawiła się stewardesa. Kolejka ruszyła. – Idziemy czy czekamy, aż pojawi się jakiś dobry człowiek z aktem małżeństwa do podpisu?

– Myślę, że tym powinniśmy się sami zająć.

– O tak. – Desjani ujęła go za rękę i razem ruszyli w stronę włazu. – Skoro żywe światło gwiazd jeszcze nie skończyło z tobą, podobnie jak Sojusz, zrób sobie choć chwilę zasłużonego odpoczynku. Witaj w pierwszym dniu reszty swojego życia, Black Jacku.

– Nie jestem Black Jackiem – zaprotestował Geary – i nigdy nim nie zostanę.

– I tu się mylisz, Johnie Geary. Jesteś nim w każdym calu.

Перейти на страницу:

Все книги серии Zaginiona flota

Похожие книги

Звёздный взвод. Книги 1-17
Звёздный взвод. Книги 1-17

Они должны были погибнуть — каждый в своем времени, каждый — в свой срок. Задира-дуэлянт — от шпаги обидчика... Новгородский дружинник — на поле бранном... Жестокий крестоносец — в войне за Гроб Господень... Гордец-самурай — в неравном последнем бою... Они должны были погибнуть — но в последний, предсмертный миг были спасены посланцами из далекого будущего. Спасены, чтобы стать лучшими из наемников в мире лазерных пушек, бластеров и звездолетов, в мире, где воинам, которым нечего терять, платят очень дорого. Операция ''Воскрешение'' началась!Содержание:1. Лучшие из мертвых 2. Яд для живых 3. Сектор мутантов 4. Стальная кожа 5. Глоток свободы 6. Конец империи 7. Воины Света 8. Наемники 9. Хищники будущего 10. Слепой охотник 11. Ковчег надежды 12. Атака тьмы 13. Переворот 14. Вторжение 15. Метрополия 16. Разведка боем 17. Последняя схватка

Николай Андреев

Фантастика / Боевая фантастика / Космическая фантастика