Читаем Faraon полностью

Fenicjankę, zamiast spodziewanej radości, ogarnął strach. Upadła na kolana i obłąkanymi oczyma wpatrywała się w ciemny ogród.

Na dole rozległ się cichy bieg, zatrzeszczał słup ganku i w oknie znowu ukazał się Lykon w ciemnym płaszczu. Gwałtownie dyszał i ręce mu drżały.

— Gdzie klejnoty?… — szepnął.

— Daj mi spokój — odparła.

Grek pochwycił ją za kark.

— Nędznico!.. — rzekł — czy nie rozumiesz, że nim słońce wejdzie, uwiężą cię i za parę dni uduszą?…

— Jestem chora…

— Gdzie klejnoty?…

— Stoją pod łóżkiem.

Lykon wszedł do komnaty, przy świetle kaganka wydobył ciężką skrzyneczkę, zarzucił na Kamę płaszcz i targnął ją za ramię.

— Zabieraj się. Gdzie są drzwi, którymi wchodzi do ciebie ten… ten twój pan?…

— Zostaw mnie…

Grek pochylił się nad nią i szeptał:

— Aha!.. myślisz, że cię tu zostawię?… Dziś tyle dbam o ciebie, co o sukę, która węch straciła… Ale musisz iść ze mną… Niech dowie się twój pan, że jest ktoś lepszy od niego. On wykradł kapłankę bogini, a ja zabieram kochankę jemu…

— Mówię ci, że jestem chora…

Grek wydobył cienki sztylet i oparł jej na karku. Zatrzęsła się i szepnęła:

— Już idę…

Przez ukryte drzwi wyszli do ogrodu. Od strony książęcego pałacu dolatywał ich szmer żołnierzy, którzy palili ognie. Tu i owdzie, między drzewami, widać było światła; od czasu do czasu minął ich ktoś ze służby następcy. W bramie zatrzymała ich warta:

— Kto jesteście?

— Teby — odparł Lykon.

Bez przeszkody wyszli na ulicę i zniknęli w zaułkach cudzoziemskiego cyrkułu Pi-Bast.

Na dwie godziny przed świtem w mieście odezwały się trąby i bębny. Tutmozis jeszcze leżał, pogrążony w głębokim śnie kiedy książę Ramzes ściągnął z niego płaszcz i zawołał z wesołym śmiechem:

— Wstawaj, czujny wodzu!.. Już pułki ruszyły.

Tutmozis usiadł na łóżku i przetarł zaspane oczy.

— Ach, to ty, panie? — spytał ziewając. — Cóż, wyspałeś się?

— Jak nigdy! — odparł książę.

— A ja bym jeszcze spał.

Wykąpali się obaj, włożyli kaftany i półpancerze i dosiedli koni, które rwały się z rąk masztalerzom.

Wnet następca z małą świtą opuścił miasto wyprzedzając po drodze leniwie maszerujące kolumny wojsk. Nil bardzo rozlał, a książę chciał być obecnym przy przechodzeniu kanałów i brodów.

Gdy słońce weszło, ostatni wóz obozowy był już daleko za miastem, a dostojny nomarcha Pi-Bast mówił do swojej służby:

— Teraz idę spać i biada temu, kto zbudzi mnie przed ucztą wieczorną! Nawet boskie słońce odpoczywa po każdym dniu, ja zaś od pierwszego Hator nie kładłem się.

Zanim dokończył pochwały swojej czujności, wszedł oficer policyjny i poprosił go o osobne posłuchanie w bardzo ważnej sprawie.

— Bodaj was ziemia pochłonęła! — mruknął dostojny pan. Niemniej kazał wezwać oficera i spytał go opryskliwie:

— Nie można to zaczekać kilku godzin?… Przecie chyba Nil nie ucieka…

— Stało się wielkie nieszczęście — odparł oficer. — Syn następcy tronu zabity…

— Co?… jaki?… — krzyknął nomarcha.

— Syn Sary Żydówki.

— Kto zabił?… kiedy…

— Dziś w nocy.

— Ale kto to mógł zrobić?…

Oficer schylił głowę i rozłożył ręce.

— Pytam się, kto zabił?… — powtórzył dostojnik, więcej przerażony aniżeli rozgniewany.

— Sam, panie, racz przeprowadzić śledztwo. Usta moje nie powtórzą tego, co słyszały uszy.

Przerażenie nomarchy wzrosło. Kazał przyprowadzić służbę Sary, a jednocześnie posłał po arcykapłana Mefresa. Mentezufis bowiem, jako przedstawiciel ministra wojny, pojechał z księciem.

Przyszedł ździwiony Mefres. Nomarcha powtórzył mu wiadomość o zabójstwie dziecka następcy i o tym, że oficer policyjny nie śmie dawać żadnych objaśnień.

— A świadkowie są? — spytał arcykapłan.

— Czekają na rozkazy waszej dostojności, ojcze święty.

Wprowadzono odźwiernego Sary.

— Słyszałeś — zapytał go nomarcha — że dziecko twej pani zabite?

Człowiek upadł na ziemię i odpowiedział:

— Nawet widziałem dostojne zwłoki rozbite o ścianę i zatrzymałem naszą panią, która krzycząc wybiegła na ogród.

— Kiedy to się stało?

— Dziś po północy. Zaraz po przyjściu do naszej pani najdostojniejszego księcia następcy…

— odparł stróż.

— Jak to, więc książę był w nocy u waszej pani? — spytał Mefres.

— Rzekłeś, wielki proroku.

— To dziwne! — szepnął Mefres do nomarchy.

Drugim świadkiem była kucharka Sary, trzecim dziewczyna służebna. Obie twierdziły, że po północy książę następca wszedł na piętro do pokoju Sary, bawił tam chwilę, potem prędko wybiegł do ogrodu, a wnet po nim ukazała się pani Sara strasznie krzycząc.

— Ależ książę następca przez całą noc nie wychodził ze swej komnaty w pałacu… — rzekł nomarcha.

Oficer policyjny pokręcił głową i oświadczył, że czeka w przedpokoju kilku ludzi ze służby pałacowej.

Wezwano ich, święty Mefres zadał im pytania i okazało się, że następca tronu — nie spał w pałacu. Opuścił swą komnatę przed północą i wyszedł do ogrodu; wrócił zaś, gdy odezwały się pierwsze trąbki grające pobudkę.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Вечер и утро
Вечер и утро

997 год от Рождества Христова.Темные века на континенте подходят к концу, однако в Британии на кону стоит само существование английской нации… С Запада нападают воинственные кельты Уэльса. Север снова и снова заливают кровью набеги беспощадных скандинавских викингов. Прав тот, кто силен. Меч и копье стали единственным законом. Каждый выживает как умеет.Таковы времена, в которые довелось жить героям — ищущему свое место под солнцем молодому кораблестроителю-саксу, чья семья была изгнана из дома викингами, знатной норманнской красавице, вместе с мужем готовящейся вступить в смертельно опасную схватку за богатство и власть, и образованному монаху, одержимому идеей превратить свою скромную обитель в один из главных очагов знаний и культуры в Европе.Это их история — масшатабная и захватывающая, жестокая и завораживающая.

Кен Фоллетт

Историческая проза / Прочее / Современная зарубежная литература