— Gdybym została w Wieczności… — westchnęła prawie do jego ucha, chociaż ledwie mógł usłyszeć te słowa poprzez bicie własnego serca. Jej wargi były wilgotne i rozchylone. — A czy nie chciałbyś tego?
Nie wiedział, co Noys ma na myśli, lecz nagle przestał się o to troszczyć. Wydawało mu się, że jest w płomieniach. Wyciągnął ramiona niezdarnie, na ślepo. Nie opierała się, złączyła się i zespoliła z nim.
Wszystko to działo się jak we śnie, jakby przeżywał to ktoś obcy.
Nie było to w najmniejszym stopniu tak odrażające, jak sobie wyobrażał. Wstrząs, objawienie — owszem, lecz nic odrażającego.
Nawet potem, gdy przytulała się do niego, z oczyma zamglonymi i z uśmiechem, wiedział, że musi głaskać jej wilgotne włosy z drżeniem rozkoszy.
Teraz zmieniła się całkowicie w jego oczach. Nie była kobietą ani w ogóle jednostką indywidualną. W dziwny i nieoczekiwany sposób stała się nagle kontynuacją jego samego, jego częścią.
Zlecenie przestrzenno-czasowe nic o tym nie wspominało, lecz Harlan nie czuł się winien. Tylko myśl o Finge’u wywołała silne wrażenie. Ale to nie było poczucie winy.
To była satysfakcja, nawet triumf.
Harlan nie mógł spać. Zawrót głowy już przeszedł, lecz pozostał niezwykły fakt, że po raz pierwszy w jego dojrzałym życiu dorosła kobieta dzieliła z nim łóżko.
Słuchał jej cichego oddechu, w ultramrocznej poświacie, do której wewnętrzne światło ścian i sufitu zostało zredukowane, widział jej ciało jedynie jako cień obok swego ciała.
Wystarczyło tylko wyciągnąć rękę, by poczuć ciepło i miękkość, lecz nie ośmielał się tego zrobić, żeby jej nie obudzić, cokolwiek by śniła. Jak gdyby śniła o nich obojgu, i o tym wszystkim, co się zdarzyło, a jej zbudzenie mogło to unicestwić.
Ta myśl wydawała się częścią tych dziwnych, niezwykłych myśli, jakie mu się nasunęły przedtem…
Były to dziwne myśli, między sensem a bezsensem. Próbował je przywołać na nowo, lecz nie mógł. Ale nagle przypomnienie ich sobie stało się dla niego bardzo ważne. Bowiem pamiętał, że na chwilę coś zrozumiał.
Nie miał pewności, co to było, i jego niepokój wzrastał. Dlaczego nie może sobie przypomnieć? Przecież tyle już wie…
Przez chwilę śpiąca obok dziewczyna przestała zaprzątać jego myśli. Zaraz, a gdybym poszedł śladem… Myślałem o Rzeczywistości i Wieczności… tak, i Mallansohn, i Nowicjusz!
Tu urwał. Dlaczego Nowicjusz? Dlaczego Cooper? Przecież o nim nie myślał.
Lecz jeśli nie, to dlaczego myśli teraz o Brinsleyu Sheridanie Cooperze?
Zmarszczył czoło. Jaka prawda łączy to wszystko? Co właściwie próbuje wykryć? Co daje mu taką pewność, że coś w ogóle jest do wykrycia?
Harlan wzdrygnął się; zaczęło mu coś świtać, tak, już prawie wiedział.
Wstrzymał oddech, żeby tego nie przynaglać. Niech się skrystalizuje.
Niech się skrystalizuje.
I w ciszy owej nocy, nocy tak wyjątkowo doniosłej w jego życiu, przyszło mu do głowy wyjaśnienie i interpretacja wydarzeń, które w zwykłym, bardziej normalnym czasie nigdy, nawet na chwilę, by mu się nie objawiły.
Niech myśl pączkuje i rozkwita, niech rośnie, aż wyjaśni sto dziwacznych punktów, które bez tego po prostu pozostałyby dziwaczne.
Musi to prześledzić, potwierdzić w Wieczności, lecz w głębi swego serca był już przekonany, że poznał straszliwą tajemnicą, której nie dawano mu poznać.
Tajemnicę obejmującą całą Wieczność!
6. Biografista
Miesiąc fizjoczasu minął od tej nocy w czterysta osiemdziesiątym drugim, kiedy Harlan zaznajomił się z wieloma sprawami. Teraz, mierząc normalnym czasem, znajdował się niemal dwa tysiące Stuleci w przyszłości Noys Lambent, usiłując za pomocą kombinacji przekupstwa i pogróżek poznać, co ją oczekuje w nowej Rzeczywistości.
Był to czyn bardziej niż nieetyczny, ale przestał się o to troszczyć. W ciągu minionego fizjomiesiąca Harlan we własnym mniemaniu stał się przestępcą. Nie było co komentować tego faktu. Mnożąc swe zbrodnie nie staje się wiele większym przestępcą, natomiast może wiele zyskać.
Teraz w wyniku pewnych zbrodniczych machinacji (nie wysilał się, by używać łagodniejszego określenia) stał przed barierą 2456 Stulecia. Wejście w Czas było o wiele bardziej skomplikowane niż zwykłe przejście między Wiecznością a szybami kotłów. W celu wejścia w Czas należało starannie zgrać współrzędne określające dany rejon na powierzchni Ziemi i precyzyjnie wyznaczyć wewnątrz Stulecia żądany moment Czasu. Jednak mimo wewnętrznego napięcia Harlan operował sterami z łatwością i pewnością siebie człowieka o wielkim doświadczeniu i wielkim talencie.
Teraz znalazł się w maszynowni, którą przedtem widział na ekranie wewnątrz Wieczności. W tym fizjomomencie Socjolog Voy siedział bezpiecznie przed tym ekranem, obserwując ingerencję techniczną, która miała nastąpić.